Piątkowego popołudnia, bo około
godziny 14 obudziłam się objęta ramieniem Grześka. Odwróciłam twarz w stronę
chłopaka i gładziłam wierzchem dłoni po policzku. Na jego twarzy pojawiał się
nikły uśmiech, aż w końcu otworzył zaspane oczy. Patrzyłam na niego i nie
wierzyłam, że to się dzieje naprawdę.
-
Dzień dobry śpiochu. – Powitałam go całusem w policzek.
-
No cześć. – Odpowiedział i nachylił się nade mną. – Jak się spało?
-
A bardzo dobrze, a Tobie?
-
Lepiej niż Ci się wydaje. – Mruknął mik do ucha i złapał za dłoń.
-
Dzisiaj jest piękna pogoda, idziemy nad wodę?
-
Mam nadzieję, że woda będzie cieplejsza niż wczoraj. – Obdarował mnie ciepłym
uśmiechem i zaraz po tym pocałunkiem.
-
To może zamiast tak leżeć to pójdziemy tam i sprawdzimy?
-
No dobrze. – Odparł i wstał z łóżka.
-
Gdzie Rexar.
Na wypowiedziane imię, mój czworonożny przyjaciel bardzo
szybko zareagował. Wpadł do naszej sypialni jak burza, wbił się na łóżko i
przyjacielskim lizaniem po twarzy przywitał mnie.
-
Dobra, ja się przebiorę i idziemy nad wodę, tylko daj mi chwilkę. – Poprosiłam
Grześka, który po dosłownie kilku sekundach zostawił mnie samą.
Uśmiechałam się jak idiotka. Byłam z Grześkiem i czułam, że
będzie dobrze. Chociaż przy innych było to samo, ale teraz postanowiłam patrzeć
w przyszłość z optymistycznym nastawieniem. Wskoczyłam w strój, zarzuciłam na
wszelki wypadek bluzę Grześka, zabrałam ręczniki i pocałowałam psa w czubek
mokrego nosa.
Otworzyłam drzwi, Grzesiek ze
smyczą w ręku czekał na mnie i na Rexara. Przypiął psiaka, mnie złapał za dłoń
i poszliśmy. Tak jak się spodziewałam, ludzie wygrzewali się w promieniach
oślepiającego i gorącego słońca. W oddali słychać było plusk wody co świadczyło
o tym, że w końcu będę mogła popływać, bo dwa dni z rzędu pogoda nam nie
dopisała.
-
Grzesiek, mam prośbę. Wyjedziemy stąd tak, żebyśmy na Grand Prix zdążyli?
-
Jasne. Poza tym czuję, że długo tu nie posiedzimy. – Odpowiedział i wskazał mi
zbliżającą się chmurę, zapowiadającą ulewę.
-
Świetnie. – Burknęłam trochę nie zadowolona. – To może w ogóle nie idźmy nad
wodę, tylko już wyruszmy? Chcesz jechać w mega ulewę i nie widzieć?
-
No niby nie.
-
No właśnie.
-
To może niech chociaż Rexar sobie poszaleje?
-
To on pójdzie, a później się go zawoła.
-
Nie zrobi nikomu krzywdy?
-
Rexar? On jest zbyt leniwy, żeby szczęką ruszyć. – Odpowiedziałam i pociągnęłam
Grześka w przeciwnym kierunku.
-
No dobra. – Przystał na to Zengi i poszliśmy do naszego domku.
Szczerze mówiąc to Rexar chyba też nie miał ochoty na
szaleństwa, bo dołączył do nas bardzo szybko.
Akurat jak zaczęliśmy pakowanie rzeczy
zaczęło padać.. Dobrze zrobiliśmy wracając, bo zapewne teraz bieglibyśmy jak
nienormalni. Grześkowi mimo wszystko humor dopisywał, bo żartował, trącał mnie
biodrem i łaskotał. Nie mogłam się nawet w spokoju spakować. Kiedy
skończyliśmy, ja pobiegłam szybko do vana, wpuściłam do niego Rexara i czekałam
w środku na Zengiego. Chłopak po chwili dołączył do mnie i ruszyliśmy w drogę
powrotną.
Deszcz niesamowicie utrudniał
jazdę. Padało tak intensywnie, że wycieraczki nie nadążały ze zbieraniem wody.
Chciało mi się śmiać z tego skupienia Grześka, ale wolałam tego nie robić, bo
na drodze robiło się coraz niebezpieczniej. Napisałam Magdzie sms z relacją z
całego wyjazdu, który podsumowała w wiadomości tekstem „HAHAHAHHAHAHHAHAHHAHAHAHAHAH”. Cała Magda. Uśmiechnęłam się i
patrzyłam na aurę panującą za oknem. Pogoda zaczęła się robić coraz bardziej
nużąca. Do tego stopnia, że zamknęłam oczy, a otworzyłam je, kiedy Grzesiek
wjeżdżał właśnie na moje podwórko.
-
Trochę mi się przysnęło. – Zaśmiałam się i przeciągnęłam.
-
Trochę, ale tak słodko spałaś, że nie chciałem Cię budzić. – Odpowiedział i
pocałował mnie w policzek.
-
Kocham Cię. – Wymamrotałam z siebie i wysiadłam.
Wysiadłam i poczułam jak zimne kropelki spadają na moje
odkryte ramiona. Z każdym uderzeniem czułam jak po moim ciele przechodzi
dreszcz. Wypuściłam Rexara, złapałam Grześka za rękę i poszliśmy do mojego
domu.
-
Mamo, już jesteśmy! – Krzyknęłam.
-
Już? Co tak szybko? – Zapytał Wojciech.
-
A nie widzisz co się dzieje za oknem? – Zapytałam, a właściwie to stwierdziłam.
– Gdzie mama?
-
Pojechała na kontrolę do lekarza. Zjecie coś?
-
A co dobrego jest?
-
Młode ziemniaczki, kurczak i surówki. Jeszcze ciepłe, siadajcie.
Grzesiek powiedział, że musi jechać do siebie. W sumie to nie
miałam zamiaru go powstrzymywać, bo obydwoje potrzebowaliśmy czasu dla siebie.
Pożegnałam chłopaka soczystym pocałunkiem i poszłam do kuchni.
Wojtek zostawił mnie samą.
Siedziałam opychając się obiadem. Mamy facet świetnie gotował, to mu trzeba
było przyznać. Zjadłam wszystko ze smakiem i poszłam do siebie, gdzie na łóżku
czekał Rexar. Pies wygodnie leżał na jasnej pościeli. Nie miałam serca go
zrzucić więc położyłam się obok niego. Przytuliłam do jasnego grzbietu,
wtuliłam w delikatne futro i ponownie zasnęłam.
Szkoda, że ta durna pogoda pokrzyżowała im dalsze wypoczywanie nad jeziorem i całe szczęście, że szczęśliwie dojechaliście! Skupiony Grzesiek z pewnością musiał zabawnie wyglądać i nie dziwię się, jak bym pewnie tam nie wytrzymała i wybuchła śmiechem. XD Niech oni już ponownie gdzieś się spotkają, bo tak rozłączeni to na pewno nie są szczęśliwi. :c Zengota weź wybuduj jakiś dom, posadź drzewka, zadbaj o dobra materialne i wspólnie wychowujcie swoje mam nadzieję w niedalekiej przyszłości dzieci, hahaha! :D Czekam na kolejny. ;*
OdpowiedzUsuńHahahahahahahahahah wyobraziłam sobie skupienie na twarzy Zengiego xD I teraz cieszę się jak durna do monitora xD Hmm.... no jak na razie obietnice Grześka się sprawdzają, więc nie mam mu nic do zarzucenia :D Więc o by tak dalej panie Zengota a będzie dobrze! :D
OdpowiedzUsuńMatko naturo czemu teraz !! -,- Grzesiek skupiony haha xd Zapraszam do mnie : aussielovestory.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCześć. Jestem ciotą i zapomniałam loginu do bloga ale założyłam już nowego i dodłam co nie co. Zapraszam ;> http://maciekmajkastory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńA co do bloga jest cudny! <3