Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział XI (cz.1)

Następny dzień. Niedziela. Dość wcześnie, bo chyba koło 8, może 9 obudziła mnie kłótnia rodziców. Przemek akurat też się rozbudził. Chyba przez to samo co ja.
                   - Co oni znowu odpieprzają?
                   - Oj, moi rodzice też się kłócą. Jak każda para mają …
Nagle rozległ się dźwięk rozbitego szkła. Huk był tak gwałtowny, że bardzo dokładnie słyszeliśmy go w mojej sypialni. Nie wiele myśląc zerwałam się z łóżka i pobiegłam do kuchni, bo stamtąd dochodziły te niepokojące odgłosy.
Nie poznałam własnych rodziców. Byli przepełnieni taką nienawiścią, że to aż było przerażające. Mama cała się trzęsła, ojciec rozwścieczony stał naprzeciw niej. Wokół wszystko wyglądało jak po przejściu tornada. Od razu przypomniał mi się widok mieszkania Andreasa. W sumie to wszystko było bardzo podobne. Rozwalone naczynia, mnóstwo szkła. Kiedy rodzice zauważyli, że ja i Przemek wszystkiemu się przyglądamy, jakoś uspokoili emocje.
                   - Co tu się dzieje? – Zapytałam trochę przestraszona, bo mogłam spodziewać się dosłownie wszystkiego.
                   - Zapytaj swojej kochanej mamusi. – Krzyknął do mnie wściekle tato
                   - Przemek zostań ze mną. – Poprosiłam przerażona widokiem ojca.
                   - Dobrze.
                   - Mamo, o co chodzi?
                   - Nie chcę mówić tego przy ojcu. – Odpowiedziała.
                   - Nie chcesz?! A co masz zamiar ukrywać przed naszą córką, że się puszczasz? Że jesteś w ciąży z innym?! Jesteśmy tu od nie dawna, a Ty już wszystko niszczysz! Mało Ci było?! Mam być ojcem kolejnego twojego wyskoku? – Wrzeszczał ojciec patrząc raz na mnie, raz na matkę.
                   - Jakiego wyskoku? – Zapytałam roztrzęsiona. – Mamo o co chodzi?
                   - O to, że nie jesteś moją córką!
To co powiedział tata, było dla mnie jakby mi ktoś przywalił czymś naprawdę ciężkim w twarz. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Nogi dosłownie się pode mną ugięły. Przemek mnie mocno przytulił, a ja bardzo mocno i gwałtownie zaczęłam płakać, bo chyba nic innego mi nie pozostało.
Nie umiałam racjonalnie myśleć w tamtej chwili. Można by rzec, że moje życie legło w gruzach. Te wszystkie rzecz, które działy się przed tą wiadomością, były niczym. Do pokoju szłam jak struta, łzy przysłaniały mi wszystko. Do pokoju weszłam trzymając się Przemka, bo miałam wrażenie, że zaraz upadnę. Chłopak pomógł mi usiąść na łóżku i kucnął przede mną. Delikatnym ruchem dłoni podniósł mój podbródek i spojrzał w oczy.
                   - Kochanie, chodź do mnie. Nie zostawię Cię tutaj samej. – Wyszeptał cicho, przecierając kciukiem moje policzki.
                   - Co ja mam teraz zrobić? – Zapytałam rozżalona.
                   - Spakować się, a o reszcie porozmawiamy później.
Wzrok chłopaka nieco mnie uspokoił. Widziałam, że chce dla mnie dobrze, że się martwi, więc posłuchałam go i zabrałam się za pakowanie. Kosmetyki, ładowarka, telefon, słuchawki, parę ubrań, bielizna i mogłam wychodzić. Na nogi zarzuciłam leginsy i trampki. Przemek popatrzył na mnie, pewnym ruchem złapał za dłoń i wyszliśmy z pokoju. Z sypialni rodziców dochodziły jeszcze krzyki., ale olałam to. Wystarczająco dużo przykrości mnie dzisiaj spotkało, a dzień się jeszcze dobrze nie zaczął.
                        - Przemek, Twoi rodzice nie będą źli, że będę u was? – Zapytałam przecierając zaspane i zapłakane za razem oczy.
                        - Nie, porozmawiam z nimi. O nic się nie martw. – Uspokoił mnie.
                        - Kocham Cię.
                        - Ja Ciebie też. – Odpowiedział i pocałował mnie pierwszy raz tego dnia.
Po chwili weszliśmy do jego domu. Od progu przywitała mnie mama Przemka, która dość dziwnie na mnie popatrzyła. Jeszcze nie wiedziała jaka informacja ją czeka.
Przemek zaprowadził mnie do swojego pokoju, w którym panował nieskazitelny porządek.  Powiedział, bym się rozpakowała i wyszedł. Zostawił mnie tam samą. Podeszłam do okna, z którego miałam widok na mój dom. Mieszkaliśmy bardzo blisko siebie. Widziałam dokładnie co tam siedziało. Widziałam jak  ojciec wściekle wychodzi z domu wraz ze swoimi rzeczami. Już wiedziałam, że nasza rodzina się rozsypuje. Łzy płynęły po moich policzkach, w głowie miałam niewyobrażalny rozpiernicz, nie wiedziałam co teraz się stanie.
Nagle po cichutku weszła mama Przemka. Odwróciłam się, spojrzałam na nią, a ta po prostu mnie przytuliła. Poczułam się taka bezbronna.
                   - Będzie dobrze. Zostaniesz u nas tak długo jak to będzie potrzebne, dopóki Twoi rodzice nie dojdą do jakiegoś sensownego  wniosku. – Pocieszyła mnie kobieta.
                   - Dziękuję. Mam nadzieję, że nie będę jakimś balastem.
                   - Nigdy w życiu. – Zapewniła mnie.
                   - Oby rodzice jakoś szybko się dogadali, bo nie wytrzymam.
                   - Rozumiem Cię.
Naszą rozmowę przerwał Przemek. Widział, że rozmawiam z jego mamą, więc wycofał się, ale kobieta postanowiła inaczej. Powiedziała by wszedł, a sama opuściła pomieszczenie.
                        - Mówiłem, że będzie dobrze.
                        - Masz wspaniałych rodziców.
                        - Twoi też są.
                        - Chyba oszalałeś. Gdyby byli, to nigdy w życiu tak by mnie nie oszukali.
                        - Nie mów tak. Popatrz na to z innej strony. Twój tato kochał Cię jak własną córkę, mimo, że wiedziałam że nią nie jesteś. Ty też go kochałaś. On Cię wychował, dbał o Ciebie. Więc to, że okazał się nim nie być, nie zmienia tego, że Cię kocha. W głębi serca, jesteś jego kochaną córeczką, a to, że Twoja mama nie powiedziała Ci o tym wcześniej nie może spowodować, że ją znienawidzisz. Ja wiem, że łatwo jest mi mówić, bo nigdy nie znalazłem się w takiej sytuacji. – Tłumaczył mi Przemek. – Porozmawiaj z rodzicami. Jeśli będzie trzeba, pójdę z Tobą. Nie zostawię Cię samej.
Nic nie powiedziałam, bo nie byłam w stanie. Zbyt wiele łez pokrywało moją twarz. Przemek miał rację. Ten mężczyzna wychował mnie jak własną córkę, więc nie zasługiwał na to, bym nagle się od niego odwróciła. Moja mama była po części winna tej całej sytuacji. Nie wystarczyło jej to, że ja byłam „wpadką”?
Do około 13 leżeliśmy i rozmawialiśmy na temat dzisiejszego meczu. Przemek był dość skupiony, o meczu mówił, jakby to miało być nie wiadomo co, ale dla niego to było bardzo ważne zawody. No w końcu jechali z liderem Enea Ekstraligi.  Starałam się zmotywować Przemka, bo nie chciałam, by moje problemy jakoś negatywnie wpłynęły na jego dyspozycję. O 18:30 miało się rozpocząć spotkanie, więc mieliśmy dużo czasu, ale Przemek był uparty i musiał pójść do warsztatu. Zaczął powoli ogarniać sprzęt. Towarzyszyłam obu chłopcom i ich mechanikom w ich zajęciu. Próbowałam się skupić na tym co i jak robią, ale myśli o rodzicach odciągały mnie od tego, w dodatku zadzwoniła Agata. Odebrałam i wyszłam z warsztatu.
                   - Tak?
                   - Hej miśku co tam? – Zapytała wesoło.
                   - Nie pytaj. Tak tragicznie jeszcze nie było. – Odpowiedziałam i oparłam się o ścianę domu.
                   - Co się stało?
                   - Dowiedziałam się, że mój ojciec nie jest moim ojcem.
                   - Co ty pierdolisz?
                   - Dzisiaj się dowiedziałam. Gdyby nie kłótnia rodziców to bym się nie dowiedziała. – Odpowiedziałam smutno.
                   - Ja pierdole, nie wiem co mam Ci powiedzieć.
                   - Powiedz jak Ci dzień mija. – Zmieniłam temat.
                   - A dobrze, Vegard u mnie spał, długo rozmawialiśmy, pytał co u Ciebie, kazał Cię pozdrowić, więc to robię.
                   - Dzięki, też go pozdrów.
                   - Spoko. – Odparła. – W ogóle mam nadzieję, że Przemek jest przy Tobie.
                   - Tak, jest. O to możesz być spokojna. Zabrał mnie do siebie, jego rodzice nie mają nic przeciwko, wiec mam nadzieję, że uda mi się odpocząć od tego syfu.
                   - No ja mam nadzieję. Co dzisiaj robisz?
                   - Jadę z Przemkiem na mecz. Jadą z drużyną Darcyego i tam będzie ta dupeczka. – Zaczęłam jarać się dzisiejszym spotkaniem.
                   - Paweł?
                   - No.
                   - Haha, już sobie Ciebie tam wyobrażam. – Zaśmiała się.
                   - To jestem ja, mnie nie ogarniesz.
                   - W to nie wątpię.
                   - Weź, w ogóle ja mam mojego Przemka i nie mam zamiaru oglądać się za innymi. – Odparłam. – Chyba, że nazywa się Darcy Ward.
Agata zaśmiała się, a ja spojrzałam na mój „rodzinny” dom. Do mamy przyjechał jakiś mężczyzna. Tak jak przeczuwałam, był to kochanek mamy. Wiedziałam, że nie ma już szans na uratowanie związku rodziców. Na chwilę zawiesiłam głos i powróciłam do rozmowy.
                        - Gach mamy przyjechał.
                        - Serio?
                        - No teraz właśnie go obserwuję i powiem Ci tak; szału macic nie ma, staniki nie latają, kisielu w gaciach nie ma.
                        - Bardzo pozytywna ocena.
                        - Mówię jak jest.
                        - Głupek.
                        - Też Cię kocham. – Odpowiedziałam. – Muszę kończyć, bo zaraz jedziemy z Przemkiem na stadion. Odezwę się później.
                        - No dobrze, pa. – Pożegnała się i rozłączyła.
Telefon włożyłam do kieszeni i poszłam do warsztatu. Piotrek i Przemek kończyli pakowanie sprzętu, a ich tata wszystko nadzorował. Dobrze, że chłopcy mieli wsparcie w swoim ojcu.
Przemek po chwili domyślił się, że tu stoję, więc pod pretekstem szukania czegoś w szafce obok mnie podszedł bliżej i szybkim ruchem pocałował w policzek. Chyba tego potrzebowałam. Zatrzymałam chłopaka ruchem dłoni.
                   - Kochanek mamy przyjechał.
                   - Naprawdę?
                   - Tak. Mam nadzieję, że ojca tam nie ma.
                   - Może pójdziemy sprawdzić?
                   - Nie no, raczej nie ma, bo widziałam jak wychodził, ale wiesz, wszystko mogło się zmienić.
                   - Jak chcesz. – Zgodził się ze mną. – Musimy już jechać.
                   - No dobrze, to jedźmy.
                   - Idź do samochodu, ja zaraz przyjdę.
                   - Dobrze.
Według polecenia chłopaka poszłam do samochodu, ale nie spuszczałam wzroku z drzwi mojego domu. Byłam niesamowicie ciekawa kim jest ten facet. Moja ciekawość była bardzo silna, chciałam pójść i przekonać się kto to, ale jednak lenistwo wzięło górę i z samochodu nie wysiadłam.
Po chwili dołączył do mnie Przemek i pojechaliśmy. Nie pomyślałabym, że mieszkamy tak blisko popularnego „Smoka”. Sporo ludzi już zbierało się przed stadionem. Kasy już były otwarte, zawody miały się zacząć za jakąś godzinę. Przejeżdżaliśmy obok tłumu kibiców Unii Leszno. Odziani w szaliki, koszulki klubowe, a na twarzach nadzieje na dobre spotkanie. Ja z kolei miałam nadzieję, że dzisiejszy mecz pozwoli mi zapomnieć o problemach dzisiejszego dnia.
Mijaliśmy setki ludzi, starych, młodych, dorosłych, dzieci, rodziny, grupy przyjaciół. Najzabawniejszy widok był wtedy, gdy przejeżdżaliśmy obok tłumu dziewcząt skandującego „Przemek, Przemek!”. Ich spojrzenia, kiedy zobaczyły mnie w samochodzie Przemka były rozwalające, a uśmiechy nagle znikały z ich twarzy.
                   - Traktują Cię tu jak gwiazdę. – Zauważyłam i założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne.
                   - Trochę przesadzają, ale jeśli sprawia im to radość, to dlaczego nie. Niech sobie po fangirlingują. – Zaśmiał się Przemek i zatrzymał samochód na odpowiednim miejscu parkingowym.
                   - Wredne to było.
                   - Wcale nie. Od wrednych docinek to ty jesteś.
                   - To tym bardziej było wredne. – Odparłam z uśmiechem na ustach. – Mam nadzieję, że tam mnie te dziewczyny nie zjedzą.
                   - Nie, raczej nie. To znaczy nie wiem, nie powinny. – Zaśmiał się Przemek i wysiadł  z samochodu, by następnie móc otworzyć mi drzwi.
Znaleźliśmy się bardzo blisko parku maszyn. Byłam w niebie, bo po pierwsze to był pierwszy raz kiedy byłam na zawodach, a po drugie mogłam oglądać je „od kuchni”.
Sztucznie ucieszona szłam z Przemkiem do jego boksu. Wszyscy na nas patrzyli, a ja patrzyłam na wszystko dookoła. Na motocykle, na ludzi, na trybuny, na tor. Wszystko przyciągało moją uwagę. Po jakimś czasie puściłam Przemka w swoją stronę, a ja poszłam się trochę porozglądać. Pierwsze co, to podbiegłam do bandy. Na torze była jeszcze polewaczka. Było dość gorąco, tor musiał być zwilżony, bo inaczej mechanicy nie nadążaliby ze zmianą filtrów.
Stałam tam sama, dopóki nie stanął ktoś obok mnie. Nie odwróciłam głowy, tylko wciąż wgapiałam się w pojazd, który zaczynał już kolejne okrążenie.
                   - Radzę Ci się odsunąć, bo będziesz cała brudna. – Odezwał się po chwili.
Z trudem uśmiechnęłam się pod nosem i spod byka popatrzyłam w bok. Zaczęłam od dołu.  Kombinezon opuszczony do połowy, brak koszulki, delikatna budowa. W porównaniu do Przemka był on bardzo drobny. Wyglądał tak uroczo. Spojrzałam na twarz, którą miał zwróconą w moją stronę i ujrzałam Przedpełskiego. Tak, tego o którym rozmawiałam z Agatą zanim się tu zjawiłam. Potrząsnęłam głową i odwróciłam się w jego stronę.
                        - Spokojnie, mama, to znaczy pralka wypierze. – Odpowiedziałam mając łzy w oczach, kiedy tylko pomyślałam o mamie.
                        - Też tak zawsze mówię. – Odparł z uśmiechem. – Paweł.
                        - Marcelina, miło mi.
                        - Dlaczego płaczesz? – Zapytał po chwili, a ja w panice przetarłam policzki.
                        - Oczy mi łzawią. Mam alergię. – Odpowiedziałam totalnym kłamstwem, bo tylko to mi przyszło do głowy.
                        - A chyba, że tak.
Posłałam mu nieszczery uśmiech i gdy się odwróciłam usłyszałam swoje imię, automatycznie skierowałam swoją twarz w stronę nowo poznanego kolegi.
                        - Komu kibicujesz? – Zapytał z uśmiechem.
                        - Wam.
                        - Serio? – Zapytał totalnie zaskoczony. – Ale ty chyba z tym z Unii przyjechałaś.
                        - Tak, ale to wam kibicuję.
                        - Postaram się dla Ciebie pojechać jak najlepiej. – Oświadczył i puścił mi oczko.
Uśmiechnęłam się i skierowałam do boksu mojego chłopaka. Przemek już tam był. Krzątał się wokół motocykli wraz ze swoimi mechanikami. Już  wtedy czułam, że nie będzie miał dla mnie czasu.
Bez słowa odwróciłam się na pięcie, a przede mną staną niespodziewanie Paweł. Wystraszył mnie jak nikt inny. Tylko krzyknęłam, a ten momentalnie się uśmiechnął i delikatnie przytulił. Na moje nieszczęście Przemek to widział, ale miałam nadzieję, że nie odbierze tego jako coś poważnego.
                   - Przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć.
                   - Nie chciałeś, ale to zrobiłeś.
                   - Przepraszam. – Powtórzył z udawanym smutkiem. – Do zawodów jeszcze dużo czasu, więc może posiedzimy razem? Ja już sprzęt ogarnąłem także mam sporo czasu.
                   - Jak chcesz. Przemek i tak teraz jest zajęty, a ja nie mam co z sobą zrobić. – Zgodziłam się bez słowa.
                   - Pójdziemy usiąść gdzieś w jakieś miejsce. W sumie jest gorąco to chodź tam w cień. – Zaproponował i wskazał dłonią ustronne miejsce.
                   - No dobrze. Mam nadzieję, że Przemek nie będzie zły.
                   - Raczej nie, chyba, że jest o Ciebie mega zazdrosny?
                   - Wiesz co, w sumie to znamy się dosyć krótko, zbyt wiele o sobie nie wiemy. Głupie to wszystko, ale nic nie poradzę, że jestem bardzo ufną osobą. – Odpowiedziałam koledze i usiadłam na kostce, przy murku, gdzie padał fantastyczny cień.
                   - Dlaczego tak uważasz?
                   - Nie wiem, czasami czuję się tak, jakbym w ogóle go nie znała. Ba! W sumie ja go prawie nie znam. Wiem tylko tyle, że ma wielkie serce i o mnie dba, a teraz jak jeszcze doszły dzisiejsze problemy to jaszcze bardziej się o tym przekonałam. – Odpowiedziałam patrząc mu w oczy. – I widzisz, znów to robię. Otwieram się przed Tobą, a praktycznie Cię nie znam.
                   - Nic się nie stało. Mi możesz zaufać.
                   - Okej, ja rozumiem, ale to takie trochę głupio.
                   - Jeśli tak uważasz. – Odpowiedział poprawiając nogawkę i dopinając suwak do końca.
                   - Paweł! – Rozległo się nagle zawołanie jednego z jego mechaników.
                   - Już idę! – Odkrzyknął i zszedł z murka, po czym pomógł mi zrobić to samo. – Przepraszam, ale muszę iść.
                   - Nic się nie stało.
                   - Do zobaczenia.
                   - Pa. – Odpowiedziałam praktycznie sama do siebie i poszłam wolnym krokiem do Przemka.
Nie wiem, jak grom z jasnego nieba spłynęło na mnie mordercze spojrzenie Przemka, który najwyraźniej bardzo się wszystkiemu przyglądał. „ Tak, niech jeszcze on się do mnie rzuci, to nie wytrzymam.” Stwierdziłam krótko i zaraz po przybyciu podeszłam do chłopaka. Myślałam, że będzie wściekły, rzuci mi się do gardła, ale zdjął słuchawki i zawołał mnie do siebie na kolana.
Delikatnie się uśmiechnęłam i przytuliłam do jego szyi. Z jego słuchawek wydobywało się „Summertime Sadness” Lany Del Rey. Przemek tak samo jak ja bardzo lubił tą piosenkę.
                   Kiss me hard before you go, summertime sadness. I just wanted you to know, that baby you’re the best. – Podśpiewałam cicho
Przemek chyba zbyt dosłownie wziął sobie słowa z piosenki i wedle tego, po prostu bardzo mocno i namiętnie mnie pocałował. Bez najmniejszego skrępowania. Nie przejmował się, że jego i innych zawodników mechanicy na nas patrzą. Miał gdzieś to, że kamery były obecne w parku maszyn i mogły to pokazać na bilboardach i w telewizji.
                   - nie jesteś zły? – Zapytałam cicho, po skończonym pocałunku.
                   - Nie, a na co mam być zły?
                   - No, że poszłam z Przedpełskim i w ogóle.
                   - Nie, bo Ci ufam.
Uśmiechnęłam się i bez słowa z powrotem przytuliłam Przemka. Dziwne było dla mnie to, że nagle sama zaczęłam rozmyślać nad tym, co powiedziałam Pawłowi. „W sumie ja go prawie nie znam”. Tak, nie znałam Przemka za dobrze, ale przy nim czułam się bezpiecznie. On bardzo o mnie dbał, nie pozwalał mi się smucić. Czułam, że nasz związek będzie wystawiony na próbę, bo mam problemy z rodzicami. Jakoś nagle zrobiło mi się smutno, myślałam co będzie dalej. Jednego byłam pewna – już nigdy nie będzie jak dawniej. Poczułam w kieszeni wibracje. Dzwoniła tato. Nie wiedziałam ,czy mam odebrać, ale Przemek powiedział żebym to zrobiła. Ciągle siedząc na jego kolanach, zrobiłam to.
                   - Tak? – Zapytałam drżącym głosem.
                   - Chciałem porozmawiać.
                   - Nie ma mnie w domu, ale mów teraz o co chodzi.
                   - No dobrze. Posłuchaj, bez względu na to, co wydarzyło się dzisiaj, ty byłaś, jesteś i będziesz moją kochaną córeczką.  Ja Cię wychowałem. Ja przewijałem, karmiłem, pomagałem stawiać pierwsze kroczki. Nie chcę, żebyś się ode mnie odsunęła przez to, czego się dzisiaj dowiedziałaś.
                   - Tatusiu, ja nawet nie pomyślałam, żeby to zrobić. – Przerwałam mu, płacząc po cichu.
                   - Kocham Cię, bez względu na wszystko. Jesteś moją córeczką i nikt, ani nic tego nie zmieni.
                   - Też Cię kocham. – Odpowiedziałam cicho.
                   - Gdzie jesteś?
                   - Na meczu z Przemkiem.
                   - To ja nie przeszkadzam. Baw się dobrze. – Powiedział i rozłączył się.
                   - I co? Mówiłem, że Cię kocha. – Powiedział Przemek i przetarł mój policzek.
                   - Miałeś rację. – Przyznałam.
                   - Jak zawsze – Uśmiechnął się. – Dobra zejdź, bo muszę się szykować.
                   - Okej. – Odparłam. – Przemek.
                   - Tak? – Odwrócił się i założył prawą rękawicę.
                   - Powodzenia kochanie.
Nie odpowiedział tylko z uśmiechem poszedł w swoją stronę. Nie miałam nic do roboty, więc usiadłam na miejscu Przemka i jakoś zaczęłam przeglądać jego telefon, chociaż nie powinnam tego robić. Popatrzyłam na jego mechaników wzrokiem typu „Cicho, wy nic nie widzicie” i weszłam w sms. Myślałam, że napotkam tam wiadomości od jakichś dziewczyn, że będą ich setki, ale nic takiego nie znalazłam. Były tam sms ode mnie i jakiegoś kolegi. Jeden z krótkich dialogów sprawił, że serce zabiło mi bardzo szybko.
                        - „Stary znasz ją dopiero od kilku dni, a już gadasz, że jaki to nie jesteś zakochany? Ogarnij się.”
                        - „Może i znam Marcelinę krótko, ale kocham jak nikogo innego. Ona jest cudowna.”
                        - „I ma piękne cycki”
                        - „Odwal się od jej biustu, bo to nie Twoja sprawa. Ona jest inna. Ma taki charakter jakiego szukałem. Czasami jest wkurzająca, ale nic nie poradzę. Nie umiem być na nią zły. Kocham ją, a Tobie gówno do tego.”
                        - „Okej, nic nie mówię. Tylko, żebyś się na niej nie przejechał. A teraz z innej beczki. Bzyknąłeś ją?”
                        - „Gówno Ci do tego Zengi!”
                        - „Tylko zapytałem, jezu. Ale wiesz, jak ma jakąś fajną koleżankę to wiesz, wspomnij o mnie”.
                        - „No ma, chyba Agata ma na imię. Widziałem jej zdjęcia na fb. Nawet fajna. Powinna Ci się spodobać. I z charakteru też jest świetna, bo Marcelina non stop mi o niej nawija”.
                        - „ Robi się ciekawie”.


Jak widzicie, ten rozdział będzie podzielony na 2, może 3 części, bo wyjdzie dość długi :) Mam nadzieję, że się spodobał :) liczę na komentarze :)
P.S. Nigdy nei byłam na zawodach żużlowych, więc sporo rzeczy może być tu nie prawdziwych, za co z góry przepraszam.


sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział X

Leżałam na łóżku z zamkniętymi oczami, bo przebudziłam się przez Przemka który nieustannie gładził moje ramię. Nie miałam ochoty wstawać, ani nawet otwierać oczu, bo było mi zbyt dobrze. Delikatnie otworzyłam lewe oko i zobaczyłam uśmiech mojego chłopaka. Pełen radości i energii. To przekonało mnie do pobudki.
                   - Hej misiaczku. – Przywitał mnie.
                   - Cześć kochanie. – Odpowiedziałam przeciągając się jednocześnie. – Która godzina?
                   - Dopiero po 10. Przepraszam, że Cię obudziłem.
                   - Nic się nie stało. – Odpowiedziałam i przysunęłam się do niego.
                   - To bardzo się cieszę. - Odparł szczęśliwy. – W ogóle Twój telefon dzwonił.
                   - Kto dzwonił?
                   - Andreas.
                   - Czego chciał? – Zapytałam niepocieszona tym faktem.
                   - Nie wiem, nie odbierałem. – Zmienił ton i podał mi telefon.
Popatrzyłam na Przemka i oparłam się o jego brzuch, po czym objął mnie i przykrył kołdrą. Uśmiechnęłam się, pocałowałam go po czym odblokowałam telefon by móc sprawdzić, czego chciał mój były. Jeszcze przez chwilę patrzyłam na tapetę. Zdjęcie, które zrobiliśmy sobie podczas ostatniego spaceru. Tylko ja i Przemek, w powietrzu miłość. Złączone usta w nierozerwalnej więzi. Miałam nadzieję, że taki stan będzie nam towarzyszył przez miesiąca, a nawet lata. W każdym bądź razie – więcej niż z Andreasem.
3 nieodebrane połączenia i jeden sms. Bałam się go przeczytać, ale nie widziałam innego rozwiązania. „Spotkajmy się za pół godziny. Sama na sam … Chciałem pogadać. Wpadnę do Ciebie zaraz”.
                   - No na pewno! – Krzyknęłam oburzona i rzuciłam telefon na drugą stronę łóżka.
                   - Co się stało?
                   - Chce się spotkać sam na sam.
                   - To się z nim spotkaj. Pogadajcie raz, a porządnie.
                   - Ale ja nie chcę go widzieć.
                   - Ale podejrzewam, że po tej rozmowie da Ci spokój.
                   - Tak myślisz? – Powiedziałam i pocałowałam go w policzek. – Kocham Cię.
                   - Ja Ciebie też. – Wyszeptał.
Chcąc nie chcąc musiałam się ruszyć z łóżka. Miałam nadzieję, że spotkanie z Andreasem nic nie zmieni.
   Był wczesny ranek, wszyscy jeszcze spali. Wszyscy tylko nie ja i Przemek. Obydwoje byliśmy w fantastycznych humorach. Podczas kiedy ja szukałam czegoś do ubrania, Przemek bardzo uważnie mi się przyglądał, uśmiechał się. Odwzajemniłam to i rzuciłam się na miękkie łóżko tuż obok mojego chłopaka. Przemek zerwał się ze swojego miejsca i nachylił nade mną. Spoglądał mi w oczy, dłońmi dotykał policzków, całował po szyi. Czułam się jak w jakimś filmie czy czymś podobnym. Zawiesiłam przedramiona na jego karku i złożyłam na jego ustach kolejny pocałunek, po którym zeszłam z łóżka.
                   - Kochanie, mogę twoją koszulkę? – Zapytałam podchodząc do szafy.
                   - Jak coś znajdziesz.
Odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam delikatnie kołysać biodrami, gdy przypomniałam sobie piosenkę „Paradise City” mojego ukochanego Guns N’ Roses. Stałam tam w samej bieliźnie i czułam na sobie rozbierający wzrok Przemka. Z uśmiechem zarzuciłam za dużą koszulkę, ubrałam legginsy, swoje buty.
                        -  Śliczna jesteś. – Powiedział podniósł się z łóżka.
                        - Przestań się już podlizywać. – poprosiłam i poszłam wraz z nim do wyjścia.
Na palcach szłam przez korytarz, następnie schody i do wyjścia.
                        - Kocham Cię . – Pożegnał się tymi słowami  i otworzył drzwi.
                        - Ja Ciebie też. – Odpowiedziałam wesoło i poszłam do siebie.
Weszłam do mieszkania, w którym panowała totalna cisza. Nie było nie wiadomo jak wcześnie, ale moi rodzice spali. Był sobotni poranek, więc czego innego mogłam się spodziewać. Poszłam do pokoju, leginsy przebrałam na spodenki, zmyłam wczorajszy makijaż i poszłam do kuchni. W między czasie zadzwoniłam do Agaty.
                   - Tak?
                   - Siemanko, co tam? – Zapytałam, zamykając biodrem lodówkę.
                   - Pogodziłam się z Vegardem. – Oznajmiła.
                   - Jak to pogodziłaś? – Zapytałam totalnie zaskoczona.
                   - Normalnie. Spotkałam się z nim, porozmawialiśmy, wszystko sobie wyjaśniliśmy. W ogóle Vegard płakał jak mnie za wszystko przepraszał. To było takie słodkie.
                   - Nie nabieraj się na łzy faceta. Ja się na tym przejechałam, nie chcę, żebyś popełniła ten sam błąd co ja.
                   - Wiem kochanie, ale nie masz o co się martwić. Rozmawialiśmy bardzo długo, więc powinno być już wszystko okej.
                   - Mam nadzieję. – Powiedziałam opierając się o blat kuchenny. – Ja się zaraz widzę z Andreasem.
                   - Po co?
                   - Chce pogadać.
                   - Teraz się ocknął?
                   - Chyba zobaczył, że na Przemku mi bardziej zależy niż na nim.
                   - I on się dziwi?
                   - Nie wiem ,ale jaką mi zadymę zrobił wczoraj. Czepiał się Przemka, skakał do mnie i do niego, bo Przemek był ze mną. Szczerze to mam nadzieję, że dzisiejsza rozmowa wszystko zmieni, że w końcu da mi spokój, bo już mam dość.
                   - Nie dziwię się. W ogóle jak z Przemkiem?
                   - Fantastycznie.
                   - A, to mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej                    
                   - Dzięki.
                   - Później coś na gadu Ci napiszę, nie chcę Ci teraz przeszkadzać, jak będziesz czekała na Andreasa
                   - Ty mi nigdy nie przeszkadzasz.
                   - Dobra, dobra. Ja swoje wiem . – Odpowiedziała i zaczęła się śmiać.
                   - Głupku, kocham Cię. Jesteś moją psiółą więc wiesz.
                   - Też Cię kocham, dlatego kończę, bo zaraz pewnie Stjernen wpadnie. Pa.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Agata rozłączyła się.  Nie wiem jak ona to zrobiła, czy może zgadała się z Andreasem, ale zaraz po tym rozległo się pukanie do drzwi. Rzeczywiście to był on. Z niedowierzaniem poszłam otworzyć drzwi.
Stał przed moim drzwiami ze skruchą. Patrzył na mnie takim dziwnym wzrokiem. Był cholernie roztrzęsiony. Może bał się tej rozmowy? Bał tego co powiem, albo zrobię? Popatrzyłam na niego i bez słowa zaprosiłam do salonu. Chłopak szedł jak na skazanie. Nagle poczułam taki niepokój. Niegdyś z Andreasem tworzyliśmy świetną parę, a teraz skaczemy sobie do gardeł, starając pokazać sobie jak bardzo została naruszona nasza duma.
Usiadłam na fotelu obok Andreasa i zastanawiałam się co powiedzieć.  Miałam w głowie mnóstwo myśli, scenariuszy, ale przeczuwałam, że wszystko i tak potoczy się całkowicie inaczej.
                   - No więc o czym chciałeś rozmawiać?
                   - Nie mam zbyt wiele czasu, bo za godzinę mam samolot, więc głównie to chciałem Cię przeprosić.
                   - Nie mnie przepraszaj tylko Przemka. – Burknęłam.
                   - Na to też przyjdzie czas. – Zapewnił mnie.
                   - Tylko tyle chciałeś mi powiedzieć?
                   - Nie, ogólnie chciałem pogadać, ale widzę, że nie masz nastroju.
                   - Przepraszam. -  Westchnęłam spoglądając na niego. Jego oczy jak zwykle przybrały pięknego, niebieskiego koloru.
                   - Coś się stało? Jakaś dziwna jesteś.
                   - A ty jakbyś się czuł jakbym nagle pojawiła się u Ciebie po takiej długiej nieobecności?
                   - Zapewne podobnie, ale ja chcę się z Tobą pogodzić. Mam dość takiego udawania. Pierdolić godność i honor. Spieprzyłem sprawę i chcę to naprawić. Nie mówię o naprawianiu związku który już od bardzo dawna nie istnieje, ale o odnowieniu znajomości. Chcę zacząć od nowa. Pozwól mi na to. Wiem, że jesteś szczęśliwa z nowym chłopakiem, dlatego obiecuję, że nie wpieprzę się w ten związek. Po prostu daj mi szansę.
Wtedy to było jak uderzenie młotem w twarz. Nie ukrywam, że byłam mega zaskoczona takim wyznaniem, ale czułam, że nic nie stracę na pogodzeniu się z nim.
                   - No dobrze, jeśli nie będziesz mi się wpierdzielał w związek z Przemkiem to jestem jak najbardziej za. – Odpowiedziałam z uśmiechem.
W jego oczach pojawiły się malutkie iskierki a na twarzy zawitał uśmiech. Fajnie było to znowu zobaczyć. Szkoda, że Andreas zaraz po tym musiał już iść. Miałam nadzieję, że jakoś nadrobimy ten stracony czas, ale niestety nie udało się.
Kiedy wymieniałam z Andreasem ostatnie słowa, stojąc przy bramce do wejścia na podwórko, zobaczyłam Przemka wyjeżdżającego na crossie wraz z Piotrkiem. Dźwięk motocykli przykuł też uwagę Andreasa. Przemek nas widział, bo chciał zaszpanować przed nami jadąc na jednym kole. Pokręciłam z uśmiechem głową i pożegnałam się z Andreasem. Chłopak wsiadł do samochodu w którym byli Tom i Żaneta, a ja obserwowałam jak z daleka Przemek wariuje na motocyklu wraz ze swoim bratem. „Głupku uważaj na siebie” pomyślałam z uśmiechem i będąc w niesamowitym nastroju weszłam do środka. Nagle mój humor się poprawił. Szkoda tylko było, że nie mogłam go dzielić z Przemkiem.
Wróciłam do swojej sypialni. Jak zawsze panował tam porządek. Przy moim pedantycznym chłopaku nauczyłam się utrzymywania ładu. Otworzyłam okno, w głowie ciągle miałam dźwięk motocykli. Usiadłam na łóżku i weszłam na Skype.
                   - Joł! – Przywitałam się wesoło przyjaciółką.
                   - I jak? Opowiadaj.
                   - Pogodziłam się z nim, ale powiedziałam, że ma się nie wpieprzać w mój związek. To znaczy on to powiedziała, ale ja go ostrzegłam. Powiedział, że spoko i w ogóle. – Skróciłam całą rozmowę.
                   - Przemkowi już powiedziałaś?
                   - Nie, bo jak odprowadzałam Andreasa to jechał gdzieś z Piotrkiem.
                   - Aha. No to lipa, nie pogadasz sobie z nim.
                   - Teraz nie, ale może później.
                   - No chyba, że tak – Skwitowała. – W ogóle Vegard powiedział, że jedziemy na wakacje.
                   - Oooo, a dokąd?
                   - Nie wiem, ale już mi to zapowiedział.
                   - Cieszę się razem z Tobą.
                   - A jak u Ciebie i Przemka?
                   - Dobrze, nawet bardzo i aż podejrzanie. – Odparłam z uśmiechem.
                   - Dlaczego?
                   - Nie wiem, tak mi się powiedziało.
                   - To dobrze, bo już myślałam, że będę musiała udać się na rozmowę z nim.
Wybuchnęłyśmy śmiechem i przeszłyśmy do innej części naszej rozmowy. Głównie o Andreasie, Vegardzie i innych chłopakach. Jak zawsze puściłyśmy wodze fantazji. Kochałyśmy to robić podczas wspólnych rozmów. To był nasz sposób na ucieczkę od rzeczywistości. Gadałyśmy tak godzinami. Tak było też teraz, dopóki nie zadzwonił Piter.
                   - Co jest?
                   - Wyjdź przed dom. – Odezwał się Przemek.
                   - Nie masz swojego telefonu? – Zapytałam z uśmiechem i zebrałam się do wyjścia.
                   - Mam, ale wyjdź. – Nalegał.
                   - Już idę.
Wzruszyłam ramionami i wyszłam. Mama nawet nie zareagowała, że wychodzę, ojciec z resztą też. Czuła, że trochę się od siebie oddalamy, od kiedy tu zamieszkaliśmy. Zawsze miałam z nimi fantastyczny kontakt, ale wszystko się zmieniło.
Otworzyłam drzwi, a przed nimi stał umorusany Przemek. Patrzył na mnie z uśmiechem i niespodziewanie mnie przytulił. Moje ubrania nagle pokryła warstwa błota, ale to nie było istotne. Ważne było, że w ramionach trzymał mnie mój ukochany.
                   - Czego chcesz? – Zapytałam podejrzliwie.
                   - Chodź. – Odparł krótko i złapał mnie za dłoń.
                   - Dokąd?
                   - No chodź.
Przemek pociągnął mnie za dłoń przed bramę mojego domu. Nic szczególnego tam nie było, ale Przemek dziwnie się uśmiechał. Piotrek, który też tam był, tylko się uśmiechał.
                        - O co chodzi? Przemek, co się dzieje? – Zaczęłam nerwowo wypytywać.
                        - o nic. – Powiedział. – Załóż to. – Dodał podając mi kask  taki sam, jaki on ubierał jak jechał poszaleć z Piotrkiem.
                        - Po co?
                        - No, jedziemy w teren.
                        - Ja na to nie wsiądę!
                        - No chodź, będzie fajnie. – Namawiał mnie Przemek.
                        - Nie ma mowy! – Krzyknęłam i podałam mu kask.
Gdzieś w środku zaczęłam panikować. Bałam się wsiąść, pierwszy raz miałam okazję, ale nie, bo mój lęk był silniejszy.
                        - Będzie fajnie. – Męczył mnie nadal.
                        - Przemek, nie ma mowy!
                        - Proszę. – Próbował wziąć mnie na litość.
                        - Nie.
                        - Kochanie, ale co Ci szkodzi?
                        - Boję się. -  Przyznałam się po chwili.
                        - Przy mnie nic Ci się nie stanie. Będę jeździł ostrożnie, obiecuję.
Przemek trzymał mnie za rękę i spoglądał w oczy. Nagle rzeczywiście poczułam się bezpieczna. Jego uśmiech i spojrzenie którym mnie obdarowywał, wywoływało u mnie poczucie bezgranicznego bezpieczeństwa, więc dałam się namówić.
                        - Ale obiecaj, że nie będziesz szarżował. – Poprosiłam zakładając kask.
                        - Obiecuję. – Odpowiedział stanowczo i zapiął zapięcie pod moją brodą.
Popatrzyłam na Przemka, który podał mi gogle i pomógł wsiąść na motocykl. Moje serce zabiło szybciej, poczułam wewnętrzne ciepło, drżenie dłoni, ale kiedy przede mną usiadł Przemek trochę się uspokoiłam.
                        - Trzymaj się mnie mocno i nie puszczaj.
                        - Nie mam zamiaru. – Odpowiedziałam i bardzo mocno przytuliłam się do jego torsu. – Jak nie będziesz mógł oddychać, to daj znać. – Zażartowałam na koniec.
Przemek cicho się zaśmiał i odpalił maszynę. Ryk silnika wywołał u mnie wzrost poziomu strach i adrenaliny jednocześnie. W głowie miałam tylko jedną myśl – „Zabiję go, zabiję!”. Miałam nadzieję, że Przemek będzie uważał, bo to miał być mój pierwszy raz na motocyklu. Nie chciałam, by to było jakieś przykre wspomnienie, lecz coś czego nie zapomnę do końca życia.
Tak też było. Przemek mnie nie zawiódł. To co czułam jeżdżąc z nim, było po prostu niesamowitym uczuciem. Już wiedziałam, dlaczego Przemek tak kocha ten sport. Poziom adrenaliny, tej euforii i strachu jednocześnie.  Kiedy wróciliśmy do ich warsztatu, nie wiedziałam ja mam zejść. Nogi miałam jak z waty. Przemek pomógł mi zejść, a ja wpadłam mu w ramiona. Cała się trzęsłam, każdy mój mięsień drżał, chyba ze strachu.
                   - I jak? – Zapytał chłopak.
                   - Nie pytaj. – Odparłam zdejmując nakrycie głowy.
                   - Dlaczego?
                   - Bo sama nie wiem jak się czuję, ale najważniejsze jest to, że przeżyliśmy. – Zażartowałam i pocałowałam mojego ubrudzonego chłopaka. – W sumie to muszę się wykąpać.
                   - No ja też bym musiał. – Odpowiedział zabierając się za czyszczenie sprzętu.
                   - To poczekam na Ciebie i razem pójdziemy się do mnie doprowadzić do porządku. – Wyszeptałam mu do ucha.
                   - No dobrze. – Odpowiedział cicho i pocałował mnie w szyję.
                   - Pomóc Ci?
                   - Nie trzeba. Usiądź sobie, a ja się wszystkim zajmę. -  Powiedział i delikatnie mnie pocałował.
Uśmiechnęłam się i zrobiłam to, o co mnie poprosił i obserwowałam jego zmagania z tym brudem, który panował po naszym wypadzie. Wszystko było ubrudzone. Każda jedna część motocykla, wszystko wokół. Chciałam pomóc Przemkowi, ale nie znałam się na tym i znając życie i moje szczęście coś bym zepsuła. Mijałam minuta za minutą, a Przemek i Piotrek w dalszym ciągu nie mogli ogarnąć tego wszystkiego. Piotrek popatrzył na mnie, na motocykl i Przemka i oparł się o kierownicę swojej maszyny.
                   - Może byś pomogła swojemu misiowi?
                   - Misiu nie chce mojej pomocy.
                   - Bo misiu nie wie co mówi.
                   - Mój misiu zawsze wie co mówi.
Popatrzyliśmy z Piotrkiem na siebie i zaczęliśmy śmiać. Przemek chyba do końca nie ogarniał o czym rozmawialiśmy, ale szybko go uświadomiliśmy.
                        - A może Twoja dziewczyna by Ci pomogła? – Zapytał trochę dziwnym tonem Przemek.
                        - Mojej dziewczyny w to nie mieszam.
                        - Ja swoje też nie.
Chłopcy popatrzyli na siebie dosyć gniewnie, a ja w tym wszystkim zgłupiałam. Nie wiedziałam o co chodzi, dlaczego nagle Przemek tak zmienił ton i odzywki. „Może on po prostu jej nie lubi?” zapytałam samej siebie i wróciłam do mojego jakże zajmującego zajęcia.
                        - W niedzielę mamy mecz. – Powiadomił mnie Przemek.
                        - Z kim jedziecie?
                        - Z Unibaxem. – Odpowiedział Piotrek
                        - No to nieźle. Me serce będzie rozdarte.
                        - Dlaczego?
                        - Bo Apatorowi kibicuję od 3 lat, a teraz kiedy mam chłopaka z Unii Leszno, a właściwie to jej kapitana, to wiesz.
                        - No proszę, czego to ja się dowiaduję. – Powiedział zaskoczony Przemek.
                        - No właśnie, więc chyba nie będę kibicowała ani wam, ani Unibaxowi.
                        - A remis Cię zadowoli?
                        - Jak najbardziej.
Chłopcy popatrzyli na mnie i uśmiechnęli się. Przynajmniej dowiedzieli się o mnie czegoś nowego.
Po kilku godzinach męczarni ze sprzętem, braciom udał się wyczyścić sprzęt. Przemek z Piotrkiem jeszcze chwilę pogadali i razem z Przemkiem wyszliśmy z warsztatu.
                   - Widzimy się później? – Zapytałam patrząc na Pitera, który kierował się w stronę domu.
                   - No jasne.
                   - To dobrze. W ogóle to co ty tak Piotrkowi się do gardła rzuciłeś z tą dziewczyną?
                   - Później Ci powiem.
                   - Nie, ja chcę wiedzieć teraz. – Stawiałam na swoim.
                   - Po prostu jej nie lubię. Taka dama, co to nie ona, wiesz o czym mówię.
                   - Aaaa, taka lejdi?
                   - Dokładnie.
                   - Już jej nie lubię. – Zaśmiałam się i pocałowałam mojego chłopaka na pożegnanie.
Poszłam do siebie, tam doprowadziłam do porządku. Wszystko ubrudziłam, wiedziałam, że mama się wścieknie, ale to był pomysł Przemka. Nie żałowałam, że dałam się namówić na ten motocykl. Szczerze to nawet mi się wszystko podobało. Miałam tylko nadzieję, że moi rodzice nie będą się na mnie wściekać, że ich córka, pod namową swojego chłopak wsiada na crossa.  Z pod prysznica wyszłam z uśmiechem na twarzy. Znów schudłam. Ważyłam już 59 kilo przy wzroście 1.75.. Cieszyłam się jak cholera, że moja waga leci w dół.
Szybko ubrałam jakąś koszulkę, spodenki i szukałam jakiegoś filmu. W piątkowe wieczory uwielbiałam włączyć sobie jakiś film, choć dzisiaj czułam, że zasnę w połowie.
                   - Córcia, do ciebie. – Wpadła nagle mama, a za nią stał Przemek.
Uśmiechnęłam się i zawołałam chłopaka do siebie. Usiadł, jak zawsze mnie przytulił i zza mojego zamienia spojrzał na ekran laptopa.
                   - Co oglądamy?
                   - Nie wiem, nie mogę się zdecydować.
                   - Może to. – Odparł i wskazał na „Pearl Harbor”
                   - Jeśli chcesz, żebym Ci fangirlingowała, a później płakała to nie ma sprawy.
                   - Dlaczego masz mi fangirlingować?
                   - Bo tam gra Ben Affleck tam gra. – Odpowiedziałam i rozmarzonym wzrokiem obdarowałam mojego chłopaka.
Oboje zaczęliśmy się śmiać i rozsiedliśmy wygodnie na łóżku.

Tak jak przeczuwałam, w połowie filmu zrobiłam się senna. Dzisiejszy dzień był naprawdę męczący. Spotkanie ze Stjernenem, później wypad z Przemkiem, to było dla mnie za dużo. Przemek oglądał film z zaciekawieniem, więc ja udając, że robię to samo, przysunęłam się bardziej do niego, przytuliłam i poddałam w walce z moją sennością.