Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział XVIII

                   - Nareszcie. Ileż można na Was czekać? – Zapytał Tai gestykulując żywo rękoma.
                   - Gdyby księżniczka się tyle nie zastanawiała, w co się ubrać, bylibyśmy wcześniej. – Zażartowałam i popatrzyłam na mojego chłopaka.
                   - Ja? Księżniczką? Ciekawe. – Odparł Troy.
                   - Też Cię kocham. – Odpowiedziałam i położyłam dłoń na wewnętrznej stronie uda Troy’a.
                   - Rzygam tęczą. – Burknął Tai i zaczął sączyć zamówione piwo.
                   - Ty nie rzygaj tęczą, tylko powiedz coś o tej lasce, co się z nią umawiasz. – Powiedział Troy, biorąc do ręki jedną się szklanek.
                   - Tak i ja oczywiście dowiaduję się o wszystkim na końcu. – Powiedziałam obrażona, wbijając paznokcie w nogę Troy’a.
                   - Mi Tai tylko wspomniał, sam nie znam szczegółów, więc kochanie wyciągnij te paznokcie z mojego uda. – Jęknął z bólu chłopak.
Obu obdarowałam dość nieufnym spojrzeniem i zaczęłam wsłuchiwać się w opowieść Tai’a.  Byłam dość ciekawską osobą, więc musiałam wiedzieć kto to jest.
                        - Ma na imię Nicole. To jedna z Monster Girls.
Po tym zdaniu zrobiłam minę typu „Czy ty sobie ze mnie jaja robisz?” i z głośnym chlapnięciem zatrzymałam dłoń na swoim czole.
                        - Troy gdzie masz słuchawki? – Przerwałam tym chamskim pytaniem, opowieść Tai’a.
                        - O co Ci chodzi? – Zapytał wyraźniej wkurzony Tai.
                        - Jesteś tak świetnym facetem, a oglądasz się za takimi pustakami? Tai, proszę Cię. – Powiedziałam i wzięłam do ręki telefon.
Ani Tai ani Troy nie odezwali się. Może trochę przesadziłam, ale po co miałam ukrywać fakty?
Wyciągnęłam telefon, żeby sprawdzić co się w świecie dzieje. Twitter, Facebook i inne pierdoły. Najbardziej zaciekawił mnie tweet Darcy’ego. „ Już nie długo, na zawsze razem”. Zaskoczona szturchnęłam Troy’a łokciem i pokazałam mu to co znalazłam. Jego mina mniej więcej była podobna do mojej, więc zadzwoniłam do Ady zapytać o co chodzi.
                   - Siemka, co jest? – Powitała mnie wesoło.
                   - Joł. – Odparłam. – Słuchaj, o co chodzi z tweedem Darka, że niby już nie długo będziecie razem na zawsze?
                   - A bo tak doszliśmy do wniosku, że jak kończę 18 lat to bierzemy ślub. – Odpowiedziała wesoło koleżanka.
                   - Czy Ciebie pokurwiło? – Zapytałam będąc w niemałym szoku.
                   - No co? Jesteśmy razem od 3 lat…
                   - I co z tego?
                   - To, że jesteśmy szczęśliwi. Gdyby Tobie Troy to zaproponował odparłabyś to samo.
                   - Nie wydaje mi się, ale okej, szczęścia Wam życzę. – Odparłam chamsko i rozłączyłam się.
Nerwowo zablokowałam klawiaturę i wzięłam do ręki szklankę Troy’a. Chłopak chyba nie wiedział, że piję, bo był nieco zaskoczony. Byłam dziwnie znerwicowana i sama nie wiedziałam dlaczego.
Przez ponad pół godziny Tai nadawał o tej całej Nicole. Po opisie domyśliłam się, która to dziewczyna. Spalona po solarium, tona tapety, czarne tapirowane włosy. „Boże Tai ogarnij się” burknęłam i przytuliłam się do Troy’a. Chłopak objął mnie ramieniem, pocałował i głowę i obdarował uśmiechem.
                   - Chcesz pojechać ze mną na Grand Prix za tydzień? – Zapytał niespodziewanie Tai.
Tak jak przysypiałam, tak szybko się rozbudziłam. Nie spodziewałam się takiej propozycji z jego strony. Czułam, że jednak Tai ma jakiś ukryty zamiar w tym wszystkim. Albo po prostu byłam przewrażliwiona.
                        - Troy?
                        - Jak chcesz, to jedź. – Odpowiedział mi chłopak.
                        - Od tak po prostu mnie oddasz? – Zapytałam, udając jednocześnie oburzenie.
                        - Przecież z Tai’em jedziesz, a nie z kimś obcym. Poza tym ufam Ci.
                        - Kocham Cię. – Ucieszyłam się i pocałowałam Australijczyka w policzek. – A gdzie będzie?
                        - W Daugavpils. Łotwa.
                        - O! – Krzyknęłam ucieszona. – Emil będzie!
                        - Jaki Emil? – Zapytał podejrzliwie Troy.
                        - Sajfutdinow. – Jęknął Tai.
                        - Co to za ton? – Zapytałam zaskoczona.
                        - Nie lubię go.
                        - Czym sobie na to niby zasłużył? – Wypytywałam dalej.
                        - Po prostu.
                        - Spoko. – Burknęłam w ramach odpowiedzi.
                        - I co Ci da spotkanie tego Emila? – Zapytał zaciekawiony, ale też trochę zniesmaczony Troy.
                        - To, że poznam przyszłego indywidualnego mistrza świata?
                        - Jego? Nie rozśmieszaj mnie. – Wyśmiał mnie Tai i uniósł szklankę.
                        - Zachowujesz się jak palant. Egoistyczny palant! Emil ma większe szanse na mistrza niż Ty.
                        - On? Chyba oszalałaś. Co najwyżej może mi buty lizać.
                        - Ty chamie! Zobaczysz, on będzie mistrzem! – Warknęłam wściekle i wstałam nerwowo od stolika.
                        - Marcelina zaczekaj! – Krzyczał za mną Troy.
Tai zachowywał się jak nie on. Nie był taki, żeby tak traktować innych. Rozumiałam, że miotały nim emocje, że sytuacja w tabeli była napięta, ale takie wyzywanie innych było poniżej jakiejkolwiek godności.
Nie ukrywam, że wściekłam się więc wyszłam z knajpy. Troy wołał za mną więc przed samymi drzwiami się zatrzymałam. Troy złapał mnie za ramiona, popatrzył w oczy i starał się uspokoić swoimi spojrzeniami.
                   - Zignoruj to, co gada Tai. Piwo tak na niego działa.
                   - Ale to nie znaczy, że musi go tak obrażać. – Oburzyłam się. – Idź go trochę uspokój, bo ja nie mam siły. Idę do hotelu, tylko daj mi klucz.
                   - To poczekaj, zaraz chłopaki się zjawią i pojedziemy do hotelu. Proszę Cię. – Przekonywał swoim ciepłym tonem Australijczyk.
Złapałam dłońmi za jego policzki i zostawiłam na ustach soczysty pocałunek. Troy uśmiechnął się i wróciliśmy do Tai’a, który z wielkim uśmiechem na twarzy wgapiał się w swój telefon. „Pewnie z tym paszczurem pisze” syknęłam i usiadłam na swoim miejscu.
Tai obdarował mnie dziwnym spojrzeniem i odłożył telefon. Siedziałam cicho, nie potrzebowałam kłótni, jakichkolwiek. Przytuliłam się do mojego chłopaka i poczułam jak mnie nuży sen. Nie chciałam spać, więc co jakiś czas podpijałam piwo Troy’a, który reagował na to śmiechem. 
Nagle zjawiło się sporo chłopaków z Wrocławskiego Betardu i Unii Leszno. Mimo, że na torze wybuchało między nimi sporo konfliktów, to poza nim było zupełnie odwrotnie. Przyjacielskie pogaduszki, uśmiechy, gesty. Przysłuchiwałam się wszystkiemu, ale z nimi nie rozmawiałam. Bałam się odezwać, zwłaszcza, że był tam też Przemek. Czułam się mega skrępowana, mimo że był ze mną Troy. Mój były chłopak obserwował mnie uważnie, za każdym razem, gdy zbliżał szklankę do ust, poprawiał okulary, podciągał i opuszczał rękawy bluzy, dosłownie przy każdym ruchu. Nie mogłam tego wytrzymać, starałam się unikać jego spojrzenia, ale to było trudne. Michelsen, który siedział w pobliżu mnie chyba zorientował się, że coś jest nie tak, więc zaczął ze mną rozmawiać tylko po to, żebym nie skupiała się na jego kumplu z drużyny.
                   - Coś się stało? – Zapytał Duńczyk, pociągając łyk Coca-Coli. – Tylko nie mów, że nic.
                   - Gapi się ciągle na mnie, mam już po prostu dość! – Uniosłam głos i skierowałam się w stronę wyjścia.
Wszyscy na mnie dziwnie patrzyli, Troy był tak zagadany, że za mną nie wybiegł. Może to i lepiej, nie chciałam z nim teraz rozmawiać. Chciałam popłakać w spokoju.
Na dworze definitywnie się ochłodziło, przysiadłam na ławce i po prostu rozpłakałam się. Ta sytuacja była dla mnie ciężka. Nic do niego nie czułam, ale jego spojrzenie było okropne. Czułam się tak, jakbym na czole miała napisane „winna”, ale to nie przeze mnie rozpadł się ten związek. Szlag mnie trafiał, bo jego wzrok był niesamowicie przeszywający. Była 2:30, a ja użalałam się nad swoim losem. To było okropne.
                   - Kochanie, co się stało? – Usłyszałam przyciszony głos Troy’a za plecami.
                   - Nic, po prostu źle się poczułam. – Okłamałam chłopaka i ukradkiem otarłam łzy.
                   - Nie kłam, proszę. – Usiadł obok mnie i objął wytatuowanym ramieniem.
                   - Po prostu mam dość. – Wybuchłam płaczem. – On na mnie tak patrzy jakby chciał, żebym czuła się winna tego wszystkiego. Cały czas mnie wzrokiem zżera. Mam okropne poczucie winy przez niego, ale to nie przeze mnie się przecież rozstaliśmy. – Westchnęłam i pozwoliłam spłynąć łzom po policzkach. – Troy wracajmy do hotelu, proszę. – Wyszeptałam załamanym głosem.
                   - Nie płacz. – Uspokajał mnie Troy i przytulił do siebie. – Najpierw z nim pogadam i Cię odwiozę.
                   - Wracaj ze mną, proszę Cię.
                   - No dobrze. – Zgodził się chłopak.
Złapał mnie za dłoń i wróciliśmy do środka. Podeszłam do stolika, Zengi i popatrzył na mnie spod byka i poprosił, żebym się nachyliła.
                        - Nie płacz przez Przema.
                        - Nie płaczę przez niego. – Kłamałam po raz kolejny.
                        - Jasne. – Nie uwierzył mi.
Podniosłam się, Troy akurat szeptał coś do Przemka i razem z Troy’em do mnie dołączyli.
                        - Kochanie, poczekaj tu. My idziemy pogadać.
                        - Nie, ja chcę być przy tym obecna. Nie chcę, żebyś mu coś zrobił.
                        - No dobrze. – Przewrócił teatralnie oczami.
Przemek, Troy i ja wyszliśmy za zewnątrz. W głowie układałam każdy możliwy scenariusz, bo przecież Troy powiedział, że bez żadnego zahamowania po prostu uderzy Przemka. Chciałam być przy całej rozmowie, ale jak widać Troy nie chciał.
                        - Czego Ty chcesz od Marceliny? Dlaczego nie możesz jej zostawić w spokoju?
                        - A niby dlaczego mam to zrobić?
                        - Bo to moja dziewczyna i nie pozwolę, żeby przez Ciebie płakała.
                        - Płakać to Ty będziesz przez nią. To jest tylko gówniara, która szuka wakacyjnej przygody. Zobaczysz zobaczy kogoś innego i mu się szybko wypnie i wtedy zobaczysz jaka Marcelina jest naprawdę. – Warknął Przemek.
Chłopak chyba zapomniał, że jestem przy tym obecna, bo powiedział to bez żadnego skrępowania, za to Troy wpadł po prostu w furię. Był ewidentnie wściekły, podszedł do Przemka, złapał go za „szmaty” i już się zamachnął.
                   - Troy, uspokój się. – Odepchnęłam mojego chłopaka.
                   - Odejdź, kochanie odejdź.
                   - Przemek idź już. – Zwróciłam się, ciągle patrząc na Troy’a.
                   - Nie, my jeszcze nie skończyliśmy! – Krzyknął Troy i próbował mi się wyrwać.
Pierwszy raz widziałam, żeby Troy był tak wściekły. W jego oczach widać było niepokojące iskierki.
                        - Przemek idź stąd! – Krzyknęłam do Przemka i siłą zaczęłam odpychać Troy’a. – Uspokój się!
                        - Zbliżysz się do niej, to Cię zabiję skurwielu, rozumiesz? – Odgrażał się mój chłopak.
Przemek z chamskim uśmiechem popatrzył na nas i wszedł do knajpy z której po chwili wyszedł z jednym z kumpli.
                        - Troy, uspokój się, proszę uspokój się. – Stałam przed chłopakiem i próbowałam go uspokoić na wszelkie sposoby. Dotykiem, gestami, spojrzeniami, dosłownie wszystkim.
                        - Zabiję go. – Rzucił wciąż oszołomiony Australijczyk.
                        - Nie mów tak. Proszę Troy, nie mów tak. Musisz ochłonąć. Chodź do środka, usiądziesz, uspokoisz się. – Szeptałam, sama będąc totalnie przerażona.
Troy popatrzył na mnie i mocno przytulił. Bałam się odezwać. Nigdy nie widziałam Troy’a w takim stanie, nie wiedziałam, czy byłby w stanie mnie też uderzyć.
Cofnęłam się, złapałam chłopaka za dłoń i wróciliśmy do chłopaków, którzy już byli dosyć wstawieni. Nie wszyscy, bo jakoś przecież musieli dojechać do domów. Od każdego z teamu chociaż jedna osoba robiła za kierowcę. Usiadłam na swoim miejscu, koło Mikkela, obok mnie usiadł Troy i od razu zaczęły się sypać pytania „dlaczego Przemek poszedł?”, „co się stało?”, „wszystko stary w porządku?”, ale to, że ja o mało co ze strachu nie zeszłam na zawał już się nie liczyło.
                   - Zengi, będziesz wracał do Leszna? – Zapytał Troy swojego kumpla.
                   - Tak, a co?
                   - Odwieziesz Marcelinę?
                   - Nie ma sprawy. – Zgodził się zawodnik z Leszna.
                   - A Ty mnie nie odwieziesz? – Zapytałam zaskoczona prośbą mojego chłopaka.
                   - Nie wyrobię się.
                   - No spoko.  –Syknęłam zawiedziona.
                   - Nie bądź zła.
                   - Nie jestem. – Odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem i odwróciłam się w stronę Grześka. – Ile jeszcze siedzimy?
                   - Jak chcesz, to możemy już wracać.
                   - Nie no, aż tak mi się nie spieszy.
                   - W sumie już jestem zmęczony więc już możemy jechać. – Uśmiechnął się i wstał z miejsca, delikatnie się chwiejąc.
                   - Najebany, a nie zmęczony. – Zażartował jeden z jego mechaników.
                   - Dobra kochanie, ja lecę. – Przytuliłam się do Troy’a. – Pojadę jeszcze do hotelu po rzeczy, klucz zostawię Ci w recepcji.
                   - Okej. – Zgodził się. – Kocham Cię.
                   - Ja Ciebie też. – Pożegnałam się z chłopakiem soczystym pocałunkiem i ze łzami w oczach przytuliłam.
Z Grześkiem i jego Teamem wyszliśmy na zewnątrz i Zengiego momentalnie zemdliło. Zaczęłam się śmiać i poszłam wraz z resztą do Vana, w którym było niesamowicie zimno.
Nie mogłam złożyć zębów z zimna. Po ciele przechodziły mnie ciarki, ale najwyraźniej Grześkowi to nie przeszkadzało, bo zaczął się w najlepsze rozbierać. W sensie bluzę, którą następnie wręczył mi. Miły gest z jego strony, ale odmówiłam. Był wypity, dlatego wydawało mu się, że jest ciepło. Humor dopisywał mu na tyle, że włączył jedną z piosenek One Direction i zaczął wesoło śpiewać. W tamtym momencie żałowałam, że mam uszy i miałam ochotę telepatycznie rozszarpać Troy’a.
                   - „ Let’s go crazy, crazy, crazy…” – Śpiewał wesoło.
                   - My tak mamy cały czas. – Odezwał się jeden z mechaników. – To jeszcze zniosę, bo moja córka ich lubi, ale jak słyszę Biebera, to aż mnie na wymioty bierze.
                   - Współczuję Wam.

Oparłam głowę o szybę i wgapiałam się w otoczenie. Próbowałam się skupić na swoich myślach, ale śpiew Grześka zagłuszał mi je. Miałam ochotę wysiąść i iść pieszo, ale to by była głupota. Zamknęłam oczy i o dziwo udało mi się zasnąć, mimo że jeszcze przez długi czas słyszałam fałsze Zengoty.

7 komentarzy:

  1. O kurwa XD Pawlickiego to ja kurwa sama zajebie -_- Nie dziwię się, że Troy się wkurwił.
    A najebany Zengi, to fajny Zengi! :D szkoda tylko, że Marcela musiała słuchać jego śpiewów XD

    OdpowiedzUsuń
  2. ; ooo ale się porobiło, od wczoraj wszystko przeczytałam ; 33 świetne ; 3 tylko szkoda, że Marcelina rozstała się z Przemkiem ; x czekam na kolejne < 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pawlicki zrobił się strasznym chamem. A taki był fajniutki :3
    Rozwaliłaś mnie Zengotą i jego śpiewem :d HAHAHAHA!
    a Tajski to niech się lepiej nie odzywa. CZŁOWIEK BRUDNOPIS xD

    OdpowiedzUsuń
  4. AAA ;3
    ty mój geniuszu ;* Jak zawsze rozdział zajebisty <3 Czekam na dalsze przygody dziuuubuś ;3

    Ada

    OdpowiedzUsuń
  5. Też wczoraj zaczęłam czytać. Ta jej matka to faktycznie jakaś nie teges ;x
    Wolałabym, żeby Marcelina była z Przemkiem, ale jak ona się tak zachowuje to normalnie szkoda słów!
    Ale ogólnie to baaardzo mi się podoba :D
    Zapraszam też do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha rozwaliłaś mnie tym śpiewem :) Jak sobie to wyobraziłam to przez pół godziny sie śmiałam xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że obyło się bez bójki. Chociaż...może nauczyłoby to trochę Przemka szacunku do kobiet. Śpiewanie 1D? Chyba jej współczuję xD

    OdpowiedzUsuń