- Nareszcie. Ileż można na Was
czekać? – Zapytał Tai gestykulując żywo rękoma.
-
Gdyby księżniczka się tyle nie zastanawiała, w co się ubrać, bylibyśmy
wcześniej. – Zażartowałam i popatrzyłam na mojego chłopaka.
-
Ja? Księżniczką? Ciekawe. – Odparł Troy.
-
Też Cię kocham. – Odpowiedziałam i położyłam dłoń na wewnętrznej stronie uda
Troy’a.
-
Rzygam tęczą. – Burknął Tai i zaczął sączyć zamówione piwo.
-
Ty nie rzygaj tęczą, tylko powiedz coś o tej lasce, co się z nią umawiasz. –
Powiedział Troy, biorąc do ręki jedną się szklanek.
-
Tak i ja oczywiście dowiaduję się o wszystkim na końcu. – Powiedziałam
obrażona, wbijając paznokcie w nogę Troy’a.
-
Mi Tai tylko wspomniał, sam nie znam szczegółów, więc kochanie wyciągnij te
paznokcie z mojego uda. – Jęknął z bólu chłopak.
Obu obdarowałam dość nieufnym spojrzeniem i zaczęłam
wsłuchiwać się w opowieść Tai’a. Byłam
dość ciekawską osobą, więc musiałam wiedzieć kto to jest.
-
Ma na imię Nicole. To jedna z Monster Girls.
Po tym zdaniu zrobiłam minę typu „Czy ty sobie ze mnie jaja
robisz?” i z głośnym chlapnięciem zatrzymałam dłoń na swoim czole.
-
Troy gdzie masz słuchawki? – Przerwałam tym chamskim pytaniem, opowieść Tai’a.
-
O co Ci chodzi? – Zapytał wyraźniej wkurzony Tai.
-
Jesteś tak świetnym facetem, a oglądasz się za takimi pustakami? Tai, proszę
Cię. – Powiedziałam i wzięłam do ręki telefon.
Ani Tai ani Troy nie odezwali się. Może trochę przesadziłam,
ale po co miałam ukrywać fakty?
Wyciągnęłam telefon, żeby
sprawdzić co się w świecie dzieje. Twitter, Facebook i inne pierdoły.
Najbardziej zaciekawił mnie tweet Darcy’ego. „ Już nie długo, na zawsze razem”. Zaskoczona szturchnęłam Troy’a
łokciem i pokazałam mu to co znalazłam. Jego mina mniej więcej była podobna do
mojej, więc zadzwoniłam do Ady zapytać o co chodzi.
-
Siemka, co jest? – Powitała mnie wesoło.
-
Joł. – Odparłam. – Słuchaj, o co chodzi z tweedem Darka, że niby już nie długo
będziecie razem na zawsze?
-
A bo tak doszliśmy do wniosku, że jak kończę 18 lat to bierzemy ślub. –
Odpowiedziała wesoło koleżanka.
-
Czy Ciebie pokurwiło? – Zapytałam będąc w niemałym szoku.
-
No co? Jesteśmy razem od 3 lat…
-
I co z tego?
-
To, że jesteśmy szczęśliwi. Gdyby Tobie Troy to zaproponował odparłabyś to
samo.
-
Nie wydaje mi się, ale okej, szczęścia Wam życzę. – Odparłam chamsko i
rozłączyłam się.
Nerwowo zablokowałam klawiaturę i wzięłam do ręki szklankę
Troy’a. Chłopak chyba nie wiedział, że piję, bo był nieco zaskoczony. Byłam
dziwnie znerwicowana i sama nie wiedziałam dlaczego.
Przez ponad pół godziny Tai
nadawał o tej całej Nicole. Po opisie domyśliłam się, która to dziewczyna.
Spalona po solarium, tona tapety, czarne tapirowane włosy. „Boże Tai ogarnij się” burknęłam i przytuliłam się do Troy’a.
Chłopak objął mnie ramieniem, pocałował i głowę i obdarował uśmiechem.
-
Chcesz pojechać ze mną na Grand Prix za tydzień? – Zapytał niespodziewanie Tai.
Tak jak przysypiałam, tak szybko się rozbudziłam. Nie
spodziewałam się takiej propozycji z jego strony. Czułam, że jednak Tai ma
jakiś ukryty zamiar w tym wszystkim. Albo po prostu byłam przewrażliwiona.
-
Troy?
-
Jak chcesz, to jedź. – Odpowiedział mi chłopak.
-
Od tak po prostu mnie oddasz? – Zapytałam, udając jednocześnie oburzenie.
-
Przecież z Tai’em jedziesz, a nie z kimś obcym. Poza tym ufam Ci.
-
Kocham Cię. – Ucieszyłam się i pocałowałam Australijczyka w policzek. – A gdzie
będzie?
-
W Daugavpils. Łotwa.
-
O! – Krzyknęłam ucieszona. – Emil będzie!
-
Jaki Emil? – Zapytał podejrzliwie Troy.
-
Sajfutdinow. – Jęknął Tai.
-
Co to za ton? – Zapytałam zaskoczona.
-
Nie lubię go.
-
Czym sobie na to niby zasłużył? – Wypytywałam dalej.
-
Po prostu.
-
Spoko. – Burknęłam w ramach odpowiedzi.
-
I co Ci da spotkanie tego Emila? – Zapytał zaciekawiony, ale też trochę
zniesmaczony Troy.
-
To, że poznam przyszłego indywidualnego mistrza świata?
-
Jego? Nie rozśmieszaj mnie. – Wyśmiał mnie Tai i uniósł szklankę.
-
Zachowujesz się jak palant. Egoistyczny palant! Emil ma większe szanse na
mistrza niż Ty.
-
On? Chyba oszalałaś. Co najwyżej może mi buty lizać.
-
Ty chamie! Zobaczysz, on będzie mistrzem! – Warknęłam wściekle i wstałam
nerwowo od stolika.
-
Marcelina zaczekaj! – Krzyczał za mną Troy.
Tai zachowywał się jak nie on. Nie był taki, żeby tak
traktować innych. Rozumiałam, że miotały nim emocje, że sytuacja w tabeli była
napięta, ale takie wyzywanie innych było poniżej jakiejkolwiek godności.
Nie ukrywam, że wściekłam się
więc wyszłam z knajpy. Troy wołał za mną więc przed samymi drzwiami się
zatrzymałam. Troy złapał mnie za ramiona, popatrzył w oczy i starał się
uspokoić swoimi spojrzeniami.
-
Zignoruj to, co gada Tai. Piwo tak na niego działa.
-
Ale to nie znaczy, że musi go tak obrażać. – Oburzyłam się. – Idź go trochę
uspokój, bo ja nie mam siły. Idę do hotelu, tylko daj mi klucz.
-
To poczekaj, zaraz chłopaki się zjawią i pojedziemy do hotelu. Proszę Cię. – Przekonywał
swoim ciepłym tonem Australijczyk.
Złapałam dłońmi za jego policzki i zostawiłam na ustach
soczysty pocałunek. Troy uśmiechnął się i wróciliśmy do Tai’a, który z wielkim
uśmiechem na twarzy wgapiał się w swój telefon. „Pewnie z tym paszczurem pisze” syknęłam i usiadłam na swoim
miejscu.
Tai obdarował mnie dziwnym
spojrzeniem i odłożył telefon. Siedziałam cicho, nie potrzebowałam kłótni,
jakichkolwiek. Przytuliłam się do mojego chłopaka i poczułam jak mnie nuży sen.
Nie chciałam spać, więc co jakiś czas podpijałam piwo Troy’a, który reagował na
to śmiechem.
Nagle zjawiło się sporo chłopaków
z Wrocławskiego Betardu i Unii Leszno. Mimo, że na torze wybuchało między nimi
sporo konfliktów, to poza nim było zupełnie odwrotnie. Przyjacielskie pogaduszki,
uśmiechy, gesty. Przysłuchiwałam się wszystkiemu, ale z nimi nie rozmawiałam.
Bałam się odezwać, zwłaszcza, że był tam też Przemek. Czułam się mega
skrępowana, mimo że był ze mną Troy. Mój były chłopak obserwował mnie uważnie,
za każdym razem, gdy zbliżał szklankę do ust, poprawiał okulary, podciągał i
opuszczał rękawy bluzy, dosłownie przy każdym ruchu. Nie mogłam tego wytrzymać,
starałam się unikać jego spojrzenia, ale to było trudne. Michelsen, który
siedział w pobliżu mnie chyba zorientował się, że coś jest nie tak, więc zaczął
ze mną rozmawiać tylko po to, żebym nie skupiała się na jego kumplu z drużyny.
-
Coś się stało? – Zapytał Duńczyk, pociągając łyk Coca-Coli. – Tylko nie mów, że
nic.
-
Gapi się ciągle na mnie, mam już po prostu dość! – Uniosłam głos i skierowałam
się w stronę wyjścia.
Wszyscy na mnie dziwnie patrzyli, Troy był tak zagadany, że
za mną nie wybiegł. Może to i lepiej, nie chciałam z nim teraz rozmawiać.
Chciałam popłakać w spokoju.
Na dworze definitywnie się
ochłodziło, przysiadłam na ławce i po prostu rozpłakałam się. Ta sytuacja była
dla mnie ciężka. Nic do niego nie czułam, ale jego spojrzenie było okropne.
Czułam się tak, jakbym na czole miała napisane „winna”, ale to nie przeze mnie
rozpadł się ten związek. Szlag mnie trafiał, bo jego wzrok był niesamowicie
przeszywający. Była 2:30, a ja użalałam się nad swoim losem. To było okropne.
-
Kochanie, co się stało? – Usłyszałam przyciszony głos Troy’a za plecami.
-
Nic, po prostu źle się poczułam. – Okłamałam chłopaka i ukradkiem otarłam łzy.
-
Nie kłam, proszę. – Usiadł obok mnie i objął wytatuowanym ramieniem.
-
Po prostu mam dość. – Wybuchłam płaczem. – On na mnie tak patrzy jakby chciał,
żebym czuła się winna tego wszystkiego. Cały czas mnie wzrokiem zżera. Mam okropne
poczucie winy przez niego, ale to nie przeze mnie się przecież rozstaliśmy. –
Westchnęłam i pozwoliłam spłynąć łzom po policzkach. – Troy wracajmy do hotelu,
proszę. – Wyszeptałam załamanym głosem.
-
Nie płacz. – Uspokajał mnie Troy i przytulił do siebie. – Najpierw z nim
pogadam i Cię odwiozę.
-
Wracaj ze mną, proszę Cię.
-
No dobrze. – Zgodził się chłopak.
Złapał mnie za dłoń i wróciliśmy do środka. Podeszłam do
stolika, Zengi i popatrzył na mnie spod byka i poprosił, żebym się nachyliła.
-
Nie płacz przez Przema.
-
Nie płaczę przez niego. – Kłamałam po raz kolejny.
-
Jasne. – Nie uwierzył mi.
Podniosłam się, Troy akurat szeptał coś do Przemka i razem z
Troy’em do mnie dołączyli.
-
Kochanie, poczekaj tu. My idziemy pogadać.
-
Nie, ja chcę być przy tym obecna. Nie chcę, żebyś mu coś zrobił.
-
No dobrze. – Przewrócił teatralnie oczami.
Przemek, Troy i ja wyszliśmy za zewnątrz. W głowie układałam
każdy możliwy scenariusz, bo przecież Troy powiedział, że bez żadnego
zahamowania po prostu uderzy Przemka. Chciałam być przy całej rozmowie, ale jak
widać Troy nie chciał.
-
Czego Ty chcesz od Marceliny? Dlaczego nie możesz jej zostawić w spokoju?
-
A niby dlaczego mam to zrobić?
-
Bo to moja dziewczyna i nie pozwolę, żeby przez Ciebie płakała.
-
Płakać to Ty będziesz przez nią. To jest tylko gówniara, która szuka wakacyjnej
przygody. Zobaczysz zobaczy kogoś innego i mu się szybko wypnie i wtedy
zobaczysz jaka Marcelina jest naprawdę. – Warknął Przemek.
Chłopak chyba zapomniał, że jestem przy tym obecna, bo
powiedział to bez żadnego skrępowania, za to Troy wpadł po prostu w furię. Był
ewidentnie wściekły, podszedł do Przemka, złapał go za „szmaty” i już się
zamachnął.
-
Troy, uspokój się. – Odepchnęłam mojego chłopaka.
-
Odejdź, kochanie odejdź.
-
Przemek idź już. – Zwróciłam się, ciągle patrząc na Troy’a.
-
Nie, my jeszcze nie skończyliśmy! – Krzyknął Troy i próbował mi się wyrwać.
Pierwszy raz widziałam, żeby Troy był tak wściekły. W jego
oczach widać było niepokojące iskierki.
-
Przemek idź stąd! – Krzyknęłam do Przemka i siłą zaczęłam odpychać Troy’a. – Uspokój się!
-
Zbliżysz się do niej, to Cię zabiję skurwielu, rozumiesz? – Odgrażał się mój chłopak.
Przemek z chamskim uśmiechem popatrzył na nas i wszedł do
knajpy z której po chwili wyszedł z jednym z kumpli.
-
Troy, uspokój się, proszę uspokój się. – Stałam przed chłopakiem i próbowałam
go uspokoić na wszelkie sposoby. Dotykiem, gestami, spojrzeniami, dosłownie
wszystkim.
-
Zabiję go. – Rzucił wciąż oszołomiony Australijczyk.
-
Nie mów tak. Proszę Troy, nie mów tak. Musisz ochłonąć. Chodź do środka,
usiądziesz, uspokoisz się. – Szeptałam, sama będąc totalnie przerażona.
Troy popatrzył na mnie i mocno przytulił. Bałam się odezwać.
Nigdy nie widziałam Troy’a w takim stanie, nie wiedziałam, czy byłby w stanie
mnie też uderzyć.
Cofnęłam się, złapałam chłopaka
za dłoń i wróciliśmy do chłopaków, którzy już byli dosyć wstawieni. Nie
wszyscy, bo jakoś przecież musieli dojechać do domów. Od każdego z teamu
chociaż jedna osoba robiła za kierowcę. Usiadłam na swoim miejscu, koło
Mikkela, obok mnie usiadł Troy i od razu zaczęły się sypać pytania „dlaczego
Przemek poszedł?”, „co się stało?”, „wszystko stary w porządku?”, ale to, że ja
o mało co ze strachu nie zeszłam na zawał już się nie liczyło.
-
Zengi, będziesz wracał do Leszna? – Zapytał Troy swojego kumpla.
-
Tak, a co?
-
Odwieziesz Marcelinę?
-
Nie ma sprawy. – Zgodził się zawodnik z Leszna.
-
A Ty mnie nie odwieziesz? – Zapytałam zaskoczona prośbą mojego chłopaka.
-
Nie wyrobię się.
-
No spoko. –Syknęłam zawiedziona.
-
Nie bądź zła.
-
Nie jestem. – Odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem i odwróciłam się w stronę
Grześka. – Ile jeszcze siedzimy?
-
Jak chcesz, to możemy już wracać.
-
Nie no, aż tak mi się nie spieszy.
-
W sumie już jestem zmęczony więc już możemy jechać. – Uśmiechnął się i wstał z
miejsca, delikatnie się chwiejąc.
-
Najebany, a nie zmęczony. – Zażartował jeden z jego mechaników.
-
Dobra kochanie, ja lecę. – Przytuliłam się do Troy’a. – Pojadę jeszcze do
hotelu po rzeczy, klucz zostawię Ci w recepcji.
-
Okej. – Zgodził się. – Kocham Cię.
-
Ja Ciebie też. – Pożegnałam się z chłopakiem soczystym pocałunkiem i ze łzami w
oczach przytuliłam.
Z Grześkiem i jego Teamem wyszliśmy na zewnątrz i Zengiego
momentalnie zemdliło. Zaczęłam się śmiać i poszłam wraz z resztą do Vana, w
którym było niesamowicie zimno.
Nie mogłam złożyć zębów z zimna.
Po ciele przechodziły mnie ciarki, ale najwyraźniej Grześkowi to nie
przeszkadzało, bo zaczął się w najlepsze rozbierać. W sensie bluzę, którą
następnie wręczył mi. Miły gest z jego strony, ale odmówiłam. Był wypity,
dlatego wydawało mu się, że jest ciepło. Humor dopisywał mu na tyle, że włączył
jedną z piosenek One Direction i zaczął wesoło śpiewać. W tamtym momencie
żałowałam, że mam uszy i miałam ochotę telepatycznie rozszarpać Troy’a.
-
„ Let’s go crazy, crazy, crazy…” –
Śpiewał wesoło.
-
My tak mamy cały czas. – Odezwał się jeden z mechaników. – To jeszcze zniosę,
bo moja córka ich lubi, ale jak słyszę Biebera, to aż mnie na wymioty bierze.
-
Współczuję Wam.
Oparłam głowę o szybę i wgapiałam
się w otoczenie. Próbowałam się skupić na swoich myślach, ale śpiew Grześka
zagłuszał mi je. Miałam ochotę wysiąść i iść pieszo, ale to by była głupota.
Zamknęłam oczy i o dziwo udało mi się zasnąć, mimo że jeszcze przez długi czas
słyszałam fałsze Zengoty.
O kurwa XD Pawlickiego to ja kurwa sama zajebie -_- Nie dziwię się, że Troy się wkurwił.
OdpowiedzUsuńA najebany Zengi, to fajny Zengi! :D szkoda tylko, że Marcela musiała słuchać jego śpiewów XD
; ooo ale się porobiło, od wczoraj wszystko przeczytałam ; 33 świetne ; 3 tylko szkoda, że Marcelina rozstała się z Przemkiem ; x czekam na kolejne < 3
OdpowiedzUsuńPawlicki zrobił się strasznym chamem. A taki był fajniutki :3
OdpowiedzUsuńRozwaliłaś mnie Zengotą i jego śpiewem :d HAHAHAHA!
a Tajski to niech się lepiej nie odzywa. CZŁOWIEK BRUDNOPIS xD
AAA ;3
OdpowiedzUsuńty mój geniuszu ;* Jak zawsze rozdział zajebisty <3 Czekam na dalsze przygody dziuuubuś ;3
Ada
Też wczoraj zaczęłam czytać. Ta jej matka to faktycznie jakaś nie teges ;x
OdpowiedzUsuńWolałabym, żeby Marcelina była z Przemkiem, ale jak ona się tak zachowuje to normalnie szkoda słów!
Ale ogólnie to baaardzo mi się podoba :D
Zapraszam też do siebie :)
Hahaha rozwaliłaś mnie tym śpiewem :) Jak sobie to wyobraziłam to przez pół godziny sie śmiałam xd
OdpowiedzUsuńDobrze, że obyło się bez bójki. Chociaż...może nauczyłoby to trochę Przemka szacunku do kobiet. Śpiewanie 1D? Chyba jej współczuję xD
OdpowiedzUsuń