Łączna liczba wyświetleń

piątek, 10 maja 2013

ROZDZIAŁ IX


                        - Jak to, Stjernen przyjeżdża do Polski? – Krzyknęłam do telefonu, zrywając się  łóżka na którym leżałam z Przemkiem.
                        - No tak mi Tom powiedział. – Odpowiedziała Żaneta. – Powiedział, że koniecznie musi się z Tobą spotkać.
                        - Ale mnie to nie interesuje czy chce się spotkać, czy nie. Żaneta, jebie mnie to.
                        - Wiem, ale daj mu szansę.
                        - Przepraszam Cię bardzo, ale ciąża Ci chyba zaszkodziła.
                        - Niby dlaczego? – Zapytała szepcząc cicho do Amalii.
                        - Nie mam zamiaru się z nim spotykać. Jestem teraz szczęśliwa, mam chłopaka, a ty mi wyjeżdżasz z tekstem „daj mu szansę”? Zwariowałaś. – Odpowiedziałam przytulając się do Przemka.
                        - Masz chłopaka?
                        - Tak i jestem z nim cholernie szczęśliwa.
                        - Widzę, że bardzo szybko zapomniałaś o tym, jak bardzo byłaś szczęśliwa z Andreasem.
                        - Byłam. – Podkreśliłam.
                        - Jak mogłaś tak się zachować. Marcelina on za Tobą tęskni. – Drążyła temat.
                        - Daruj sobie. – Syknęłam i przełączyłam telefon na głośnomówiący.
                        - Nie! Byliście tak cudowną parą, byliście tacy szczęśliwi. Przecież mimo tego co powiedział wtedy u siebie to było kłamstwem, bo chciał żebyś zobaczyła, jak on poczuł się gdy mu to wszystko powiedziałaś. Że wasz związek na odległość nie ma sensu.
                        - Żaneta, czy do Ciebie nie dociera, że dla mnie to tez nie było proste? – Zapytałam patrząc Przemkowi w oczy. Wypełniał je… smutek.
                        - Mogliście to załatwić w inny sposób.
                        - Nie! Nie mogliśmy! Zerwałam z nim, nie żałuję. Teraz mam wspaniałego chłopaka i nie mam zamiaru przejmować się Andreasem.
                        - Ale on powiedział, że się zabije.
                        - A niech się zabija! Myśli, że co? Że pobiegnę do niego, powstrzymam i znów będziemy razem? Niech na to nie liczy. Jak jest skończonym palantem to niech to robi, ja mu nie bronię. I przekaż mu, że na litość mnie nie weźmie. – Wykrzyczałam do słuchawki. – Muszę kończyć, pa. – Dodałam i nerwowo się rozłączyłam.
Byłam wściekła. Na Żanetę, Andreasa i samą siebie. Poczułam, że ta rozmowa w pewien sposób dotknęła Przemka. Popatrzyłam na niego delikatnie, a ten odwrócił wzrok. Zbliżyłam się do niego, wierzchem dłoni przeciągnęłam po jego policzku i delikatnie go w niego pocałowałam.
                        - Przemek. – Zawołałam cichutko. – Przepraszam, nie chciałam, żebyś tego wszystkiego słuchał.
                        - Nie masz za co przepraszać. Po prostu czuję, że nie dorównam Andreasowi.
                        - Niby w czym chcesz mu dorównać?                   
                        - W uszczęśliwianiu Cię. – Odpowiedział smutno i spojrzał mi w oczy.
                        - Kochanie, przestań. Sram na Andreasa. Sram na to, czy dawał mi szczęście, czy nie. Teraz jestem tu z Tobą i jestem przy Tobie szczęśliwa. Nie chcę, żeby ten palant coś zmienił. Nie próbuj mu dorównywać, bo chcę Ciebie, a nie Przemka, którym wtedy byś był. Kocham Cię i nikt ani nic tego nie zmieni, mimo, że znamy się dwa dni. – Odpowiedziałam z uśmiechem i przytuliłam się do niego jeszcze mocniej.
Poczułam jak Przemek to odwzajemnia. To uczucie, którym go obdarowałam.
Chłopak po usłyszeniu tych słów uśmiechnął się i pocałował mnie. Nie chciałam, żeby w jakiś sposób dotknęła go moja przeszłość z Andreasem. Chciałam sobie układać wszystko z Przemkiem. Nawet gdyby Andreas nagle się zjawił, to wiedziałam, że nie zwątpię w moją miłość do Przemka.
                   - Kocham Cię. – Powiedział czule chłopak.
                   - Ja ciebie też. – Odpowiedziałam i posłałam pocałunek wprost na jego usta.
                   - Najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że znamy się zaledwie dwa dni.
                   - Masz rację, ale ja jakoś nie płaczę z tego powodu.
                   - Ja też nie. – Odparł z uśmiechem. – A jeśli ten Andreas naprawdę przyjedzie do Ciebie, to spotkasz się z nim?
                   - Szczerze to nie wiem, ale raczej tak, tylko po to, żeby mu w twarz powiedzieć, żeby wynosił się z mojego życia i serca. I Ty pójdziesz tam ze mną. – Zapowiedziałam.
                   - Po co?
                   - Niech widzi, że jestem szczęśliwa bez niego. – Powiedziałam i wtuliłam się w niego.
                   - Jesteś tego pewna?
                   - Tak. – Odpowiedziałam i odebrałam dzwoniący ponownie telefon. – Tak?
                   - Hej ślicznotko, co tam? – Rozpoznałam głos w słuchawce.
                   - Cześć Maciek. A jakoś powoli leci, a jak u Ciebie?
                   - Jestem w Lesznie. – Powiadomił mnie.
                   - Serio?
                   - Tak. Może wyjdziemy gdzieś? – Zaproponował.
                   - A wiesz gdzie mieszkam?
                   - Tak, obok Pawlickich.
                   - No dokładnie. – Odpowiedziałam i popatrzyłam jak Przemek po cichu wychodzi  z pokoju. Zawołałam go z powrotem jednym ruchem i pokazałam by usiadł przy mnie. – Jak coś to daj znać i się spotkamy. Muszę kończyć pa.
Odłożyłam telefon i przytuliłam się do chłopaka. Tak cudownie pachniał. Nawet się trochę rozmarzyłam będąc u jego boku.
                   - Maciek dzwonił? – Zapytał gładząc mnie po włosach.
                   - Tak, mówił, że moglibyśmy gdzieś wyjść.
                   - To nie głupi pomysł. – Odpowiedział zadowolony.
                   - Tak?
                   - No tak. Niech zobaczy, że jego przyjaciółka jest w dobrych rękach. – Odparł wesoło.
                   - Jesteś kochany. – Ucieszyłam się i pocałowałam go w gładki policzek.
                   - Oj tam. – Powiedział i uderzył palcem w moje żebra.
                   - Ałć. – Podskoczyłam na łóżku i zrobiłam to samo co on mi.
Tak oto zaczęła się nasza „wojna” na łaskotki. Przemek miał je wszędzie, tak samo jak ja. Oboje się świetnie przy tym bawiliśmy, do póki Przemek nie przerwał wszystkiego soczystym pocałunkiem.
                        - Jesteś cudowna. – Wyszeptał patrząc mi w oczy.
                        - A ty kochany. – Odpowiedziałam i zawiesiłam dłonie na jego karku.
                        - O której wpada Maciek?
                        - Nie wiem, ma dać znać.
                        - Czyli jeszcze mamy sporo czasu dla siebie. – Powiedział takim dość tajemniczym tonem.
                        - Zależy co chcesz robić? – Odpowiedziałam i złapałam go brodę.
                        - Spacer?
                        - Daj mi chwilkę i możemy iść. – Powiedziałam uśmiechnięta i pocałowałam go.
Pchnęłam Przemka na łóżko i szybko podeszłam do krzesła, na którym leżała bluza. Ubrałam ją, zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i złapałam chłopka za rękę.
                        - Możemy iść. – Powiedziałam i pocałowałam go.
Wyszliśmy z pokoju, poszliśmy do salonu powiedzie moim rodzicom,  że wychodzimy i zrobiliśmy to co mieliśmy w planach.
Spacerowaliśmy po mieście, ciągle uśmiechnięci. Poznawaliśmy się lepiej, on mi opowiadał o swoim życiu, poprzedniej dziewczynie, która zostawiła go dla Piotrka, opowiadał mi o swojej miłości do żużla. Bardzo przyjemnie mi się słuchało jego opowieści. Chociaż przykre było to jak potraktowała go tamta dziewczyna.
                   - I później poświęciłeś się żużlowi? – Zapytałam kopiąc szary kamień, który leżał przed moją stopą.
                   - Tak. Wtedy myślałem, że to będzie jedyna sensowna rzecz jaka mi pozostała.
                   - I chyba tak zostało.
                   - Tak, ale obok żużla pojawiłaś się ty. – Odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie.
                   - Miło. – Rzuciłam. – W ogóle dlaczego tak szybko zdecydowałeś się, żeby powiedzieć mi, że mnie kochasz?
Przemek spuścił głowę i zwolnił nagle krok. Czułam, że coś jest nie tak, więc zatrzymałam się i złapałam go za rękę. Chłopak nieśmiało spojrzał mi w oczy i czule przytulił. Trzymał mnie mocno w swoich objęciach. Oparłam głowę o jego ramię, dłonie u dołu jego pleców i czekałam na to, co mi chce powiedzieć.
                   - Bo wtedy na tej imprezie widziałem jak wszyscy na Ciebie patrzyli. Tak wiesz, jakby zaraz mieli podejść i Cię podrywać. Poczułem się zazdrosny i zagrożony, bo bardzo mi się spodobałaś, wtedy u Ciebie w domu. To jak się uśmiechnęłaś po tym jak na mnie wpadłaś. – Tłumaczył chłopak. – Po prostu bałem się, że ktoś mi Ciebie sprzątnie sprzed nosa. – Dokończył.
Dosłownie łza zakręciła mi się w oku. Nie pomyślałabym nigdy, że jednak miłość od pierwszego wejrzenia istnieje.
Podeszłam do Przemka bardzo blisko, przytuliłam mocno i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek. Po tych wszystkich przygodach z Andreasem chyba potrzebowałam kogoś takiego jak on. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa, dostawałam od niego mnóstwo miłości, mimo, że znaliśmy się tak krótko. Wierzyłam w każde jego słowo, każdy szept.
                   - Kocham cię. – Wyszeptałam mu do ucha.
                   - Ja Ciebie też. Bardzo, bardzo mocno. – Odpowiedział i całując, uniósł w górę.
                   - Mam nadzieję, że to nie jest tylko takie gadanie. – Podzieliłam się z nim moimi wątpliwościami.
                   -Nie. Uwierz mi, że nie. Jesteś dla mnie ważna.
Uśmiechnęłam się i odwróciłam w stronę drogi do naszej okolicy.
Wydłużyliśmy sobie naszą drogę powrotną. Przeszliśmy przez rynek, park, później zahaczyliśmy o małą lodziarnię i później poszliśmy w stronę naszego osiedla. Fantastycznie się bawiliśmy. Zdjęcia, które sobie robiliśmy idealnie to odzwierciedlały. Byłam w niebo wzięta, ale do czasu. Zbliżaliśmy się do naszych domów, kiedy w oddali zobaczyłam Żanetę z wózkiem, Toma i wedle obietnicy Andreasa. Zatrzymałam się i złapałam Przemka za rękę. Bałam się tego co się stanie.
                   - Marcelina co się stało? – Zapytał zmartwiony chłopak.
                   - Tam jest Andreas. – Powiedziałam cicho.
                   - Żartujesz, prawda?
                  - Nie. Żaneta mi mówiła, że on ma przyjechać, ale nie powiedziała, że dzisiaj. – Zaczęłam panikować. – Co teraz?
                  - Kochanie, spokojnie. – Uspokajał mnie, chwytając za ramiona. – Pójdziemy tam, jak gdyby nigdy nic.
                   - Dziękuję. – Odpowiedziałam.
                   - Już dobrze.
Odetchnęłam z ulgą i z podniesionym czołem poszłam w stronę swojego domu. Nie zwracałam uwagi na Andreasa, do czasu gdy nie znalazłam się przed bramą swojego domu. Starałam się zachowywać normalnie, naturalnie. Przytulałam się do Przemka, całowałam go, a Andreas wszystkiemu się przyglądał.
                        - Pogadaj z nim. – Wyszeptał Przemek. – Ja pójdę do siebie, a po wszystkim daj mi znać.
                        - Nie. Proszę bądź przy Tym. – Prosiłam patrząc na Żanetę, która kołysała Amalię.
                        - Ale ..
                        - Proszę.
                        - No dobrze. – Zgodził się i trzymając mnie za rękę podszedł do Andreasa. – Ty jesteś Andreas, prawda? – Zapytał mojego byłego chłopaka po angielsku.
                        - Tak, a Ty to niby kto? – Warknął.
                        - To jest mój chłopak. – Wtrąciłam się.
                        - Chyba żartujesz. – Burknął Andreas.
                        - Masz jakiś problem? – Warknął Przemek.
                        - Chyba Ty masz tutaj problem. – Rzucił Andreas i wkurzony podszedł do Przemka.
                        - Przestań! – Krzyknęłam i wstawiłam się przed Przemka. – Po cholerę tu przyjechałeś?
                        - Porozmawiać. – Odpowiedział nie spuszczając wzroku z mojego chłopaka.
                        - Porozmawiać, a jak na razie to rzucasz się do mojego chłopaka jak pojebany.
                        -Teraz to będziesz jego broniła?
                        - Tak, bo to mój chłopak i go kocham.
                        - Andreas też jest Twoim chłopakiem. – Włączyła się nagle Żaneta.
Złapałam Przemka jeszcze mocniej za dłoń, ale ten po chwili mi się wyrwał. Wpadłam w panikę, bo nie chciałam by Przemek pomyślał, że mnie i Andreasa coś łączy.
                        - Ty jesteś nienormalna! Po czyjej Ty jesteś stronie?! Jestem z Przemkiem! I nikt, a zwłaszcza Ty tego nie zmienisz! – Krzyknęłam w twarz dziewczynie.
                        - Możesz się zamknąć, bo mi dziecko obudzisz? – Syknął Tom.
                        - To niech ona się zamknie i nie gada głupot! Idźcie sobie, bo już mam Was dość!
Przemek chyba zobaczył ,że słowa moich dawnych przyjaciół mnie zabolały, bo przytulił mnie do siebie. Odetchnęłam głęboko i zrobiłam to samo. Andreas posłał mi gniewne spojrzenie i chciał siłą odciągnąć od Przemka, ale chłopak wstawił się za mną tak, jak powinien prawdziwy facet.
                        - Albo ją zostawisz, albo pogadamy sam na sam. – Ostrzegł go Przemek.
                        - Możemy porozmawiać. – Odpowiedział wściekły Andreas.
                        - Nie, Przemek zostaw go! – Prosiłam chłopaka. – Bądź mądrzejszy od niego.
Przemek i Żaneta popatrzyli na mnie. Miałam nadzieję, że mój chłopak zrozumie, że nie chcę mieć nic wspólnego z Andreasem. Nie chcę, by pojawiał się w moim życiu.
Przytuliłam mojego ukochanego i skierowałam swoje kroki w stronę mojego domu, ale Andreas najwyraźniej nie rozumiał, że dla niego już nie ma miejsca w moim życiu.
                   - Marcelina, proszę Cię, wróć. Ja Cię kocham, on nie. – Krzyczał jeszcze Andreas.
                   - Andreas skończ już! Jesteś żałosny! – Krzyknęłam i puściłam Przemka. – Daj sobie spokój. Myślisz, że jak przyjedziesz tu, zrobisz z siebie debila…
                   - Nie jestem … - Próbował wtrącić mój były chłopak.
                   - Zamknij się, teraz ja mówię! – Krzyknęłam jeszcze głośniej. – Zastanów się nad tym co robisz! Chciałam Ci dać szansę, po tym jak z Tobą zerwałam, ale Ty powtórzyłeś to, co ja Ci już od dawna powtarzałam. Teraz zjawiasz się tutaj i myślisz, że awanturą coś zmienisz? Daruj sobie! Zapomniałam już o Tobie, układam sobie życie na nowo, więc z łaski swojej nie wpierdalaj się i wynoś się stąd. – Wykrzyczałam mu prosto w twarz i wróciłam do Przemka.
Wszyscy, łącznie z sąsiadami patrzyli na mnie jakby nie wiadomo co mi zrobił. Byłam tak wściekła, że miałam ochotę już drugi raz w moim życiu uderzyć go w twarz, ale postanowiłam, że będę mądrzejsza od niego. Żeby jeszcze bardziej wkurzyć Andreasa i resztę jego przyjaciół, podeszłam do Przemka i bardzo namiętnie go pocałowałam. Chciała by Andreas zrozumiał, że Przemek jest dla mnie najważniejszy. Oderwałam usta od chłopaka i posłałam Andreasowi spojrzenie mordercy. „Wypierdalaj już stąd”, złapałam mojego chłopaka za dłoń, poczułam jego silny dotyk i poszliśmy do mnie do domu.
Nie zwracałam uwagi na wołanie rodziców, którzy zapewne chcieli wiedzieć co to za krzyki dochodziły z ulicy, tylko wraz z Przemkiem poszliśmy do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, usiadłam na łóżku i niespodziewanie zaczęłam płakać. Coś tak jakby we mnie pękło, ale na szczęście mój chłopak był przy mnie, tylko sam do końca nie wiedział co ma mi powiedzieć.
                   - Kochanie co się dzieje? – Zapytał cicho i usiadł obok mnie.
                   - Nie wierz w to co mówiła Żaneta. Ja go nie kocham. – Odpowiedziałam przez łzy. – Ja nie chcę, żeby to co stało się przed chwilą zniszczyło coś między nami.
                   - Marcelina popatrz na mnie. – Wyszeptał i złapał moje policzki, a ja zrobiłam to, o co poprosił. – Ja w to nie wierzę. Nie zwątpiłem w to, że mnie kochasz. Kocham Cię i tego nie zmienię i mam nadzieję, że Andreas też tego nie zrobi. – Dokończył i pocałował mnie.
                   - Dziękuję. Dziękuję Ci za to, że jesteś tu teraz ze mną.
                   - Nie dziękuj. Będę zawsze kiedy będziesz mnie potrzebowała.
Uśmiechnęłam się i otarłam łzy, które spływały z policzków już w znacznie mniejszej ilości. Odetchnęłam z ulgą, bo wiedziałam, że mimo wizyty Andreasa, Przemek będzie przy mnie.
Siedzieliśmy u mnie w pokoju przez chyba godzinę. Rozmawialiśmy o wszystkim, tylko nie o Andreasie. W niedzielę Unia Leszno miała jechać z najlepszą drużyną Ekstraligi, Unibaxem. Miałam wtedy okazję, by obejrzeć naprawdę świetne zawody i przy okazji zobaczyć swoich idoli, Darcyego Warda, Chrisa Holdera i Tomasza Golloba.  Już nie mogłam się doczekać. Przemek obiecał mi, że zabierze mnie do Parku Maszyn, bym mogła oglądać zawody „od kuchni”.
Około godziny 18 zadzwoniła Przemka mama. Zaprosiła mnie na kolację do nich do domu. Szczerze to miałam ochotę zostać w domu i spędzić ten wieczór z Przemkiem, ale odmówić nie mogłam, bo w końcu byłam dziewczyną ich syna. Ubrałam czarne leginsy, piękny szary sweter i nie za wysokie szpilki. Makijaż delikatny – tusz do rzęs i czarny eyeliner, krótkie, brązowe włosy rozpuściłam i poszłam wraz z moim chłopakiem poinformować rodziców, że idę na kolację „do teściów”.
                   - O której wrócisz? – Zapytał tato przełączając kanały w telewizorze.
                   - Nie mam pojęcia. – Odpowiedziałam i podeszłam do mamy. – Może być tak, że nie wrócę na noc.
                   - Na to jestem przygotowana. – Wyszeptała mama. – Najlepiej będzie jak nie wrócisz na noc. – Dodała i popatrzyła raz na mnie, raz na ojca.
                   - Okej, rozumiem. – Odpowiedziałam z uśmiechem. – To my idziemy. Pa.
                   - Na razie.
                   - Do widzenia. – Pożegnał się Przemek i zamknął za mną drzwi do domu.
                   - Trochę się boję. – Powiedziałam uśmiechnięta.
                   - Czego?
                   - No tej kolacji.
                   - Nie musisz się bać. – Uspokoił mnie. – Moi rodzice Cię nie zjedzą.
                   - Wiem, ale jednak trochę się boję.
Uśmiechnęłam się do Przemka i weszliśmy do jego domu.
Od progu przywitał nas jego pies. Szczerze to nawet nie wiedziałam jak się wabi, ale to nie było ważne. W domu unosił się zapach, chyba jakiejś zapiekanki, sosu i czegoś jeszcze, ale nie wiedziałam czego. Mimo wszystko, pachniało przepięknie.
                   - Mamo, już jesteśmy. – Zawołał Przemek.
                   - Chodźcie do jadalni. – Odpowiedziała kobieta.
                   - No to chodźmy. – Powiedział i złapał mnie za rękę.
                   - Nadal się boję. – Wyszeptałam i poszłam razem z Przemkiem do pokoju stołowego.
                   - Przestań. – Odpowiedział z uśmiechem i pocałował mnie akurat, kiedy jego ojciec podszedł bliżej nas.
                   - Przemek daj dziewczynie żyć. – Powiedział jego tato i powitał mnie z uśmiechem. – Dobry wieczór, zapraszam.
                   - Dobry wieczór.
                   - Co ty taka wystraszona jesteś? – Zapytał mężczyzna.
                   - Wydaje się panu. – Odpowiedziałam i usiadłam przy stole.
                   - A jeszcze przed chwilą marudziłaś, że się boisz. – Wtrącił Przemek.
                   - A może się przymkniesz? – Odpowiedziałam w chamskim uśmiechem.
                   - No dobrze. – Burknął niezadowolony.
                   - To ja pójdę pomóc.  – Powiedziałam i poszłam do kuchni, w której krzątała się mama Przemka, a żona Pana Piotra. – Dobry wieczór.
                   - Cześć Marcelina.  – Przywitała mnie kobieta, przyjacielskim uściskiem. – Idź usiąść do stołu, ja zaraz wszystko podam.
                   - Przyszłam pomóc, więc się stąd nie ruszam. – Odparłam.
                   - No dobrze, to skoro chcesz pomóc, zanieś to i to na stół. – Poleciła i wskazała talerze, którymi mam się zająć.
Wedle prośby kobiety, zrobiłam to, o co poprosiła. Nie wymagało to jakiegoś wielkiego wysiłku ode mnie.
Mimo moich obaw co do kolacji, wszystko przebiegło w bardzo miłej atmosferze. Rodzice Przemka okazali się fantastyczni. Nie wypytywali o każdy, nawet najmniejszy szczegół mojego życia. Czułam się bardzo swobodnie w ich towarzystwie. Po skończonej kolacji pomogłam posprzątać, a po wszystkim Przemek zabrał mnie do swojej sypialni.
                   - Idziemy spać? – Zapytał Przemek rozpinając mój sweter.
                   - A chcesz spać? – Odpowiedziałam tym samym i zawiesiłam przedramiona na jego szyi.
                   - No wiesz, to zależy od Ciebie.
Uśmiechnęłam się do niego i pchnęłam na łóżko. Byliśmy tacy szczęśliwi w swoim towarzystwie. Każdy pocałunek był oddany z wielkim uczuciem i precyzją. Miałam nadzieję, że ta noc będzie najprzyjemniejszą w moim życiu. Przemek zgasił światło i wrócił do mnie.

wtorek, 7 maja 2013

INFO!

Muszę was poinformować, że blog zostanie albo usunięty, albo zawieszony. Na razie muszę skupić się na moim drugim, żużlowym blogu ( http://dontleavemewithmyscars.blogspot.com/ ) na którego zapraszam i zachęcam do komentowania. Jeśli pojawi się tutaj, lub tam to z pewnością chętnych poinformuję. Pozdrawiam i całuję, @mythical_poison.


czwartek, 2 maja 2013

ROZDZIAŁ VIII


Obudziłam się dosyć późno. To znaczy sama nie. Zrobił to Przemek delikatnie podnosząc się na łóżku. Chyba nie chciał mnie obudzić. Otworzyłam jedno oko i popatrzyłam na jego plecy, przeciągał się ostrożnie. Nie mogłam się powstrzymać przed przytuleniem się do niego. Zrobiłam to. Przytuliłam się ostrożnie do jego pleców, zaplatając dłonie na jego brzuchu. Chłopak odwrócił twarz w moją stronę i przywitał mnie uśmiechem.
                   - No cześć. – Powiedział i popatrzył mi w oczy.
                   - Hej. – Odpowiedziałam rozmarzona. – Jak się spało?
                   - Bardzo, bardzo dobrze. – Odpowiedział i przechylił się do tyłu opadając na łóżko.
                   - Nie kręciłam się w nocy? Nie skopałam cię? – Zapytałam znów przy nim leżąc.
                   - Nie, spałaś jak aniołek. – Odpowiedział i mocno mnie do siebie przytulił.
Podniosłam głowę i popatrzyłam na niego, a na moich policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Patrzyłam mu w oczy. Był słodki, taki zaspany, rozczochrany i prawił mi z samego rana komplementy. To był jeden z najwspanialszych poranków.
Jeszcze przez chwilę leżałam przy nim, zapatrzona w błękit jego oczu. Był taki przenikający, uspokajający. Tuliłam się do Przemka, on to odwzajemniał bez słowa. Chciałam przysunąć się do niego, a moją uwagę przykuła sporych rozmiarów, głęboka blizna. Delikatnie jej dotknęłam, a chłopak przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej.
                   - Co to za blizna? – Zapytałam tuląc się do niego.
                   - Długa historia.
                   - Jak mi to wczoraj powiedziałeś? Mamy czas. – Odpowiedziałam uśmiechnięta.
                   - Miałem wypadek na torze. – Odparł trochę zobojętniałym tonem.
                   - Rozumiem. – Rzuciłam.
                   - Nie przeszkadza Ci ona?
                   - Nie, a powinna?
                   - Raczej nie.
                   - No właśnie.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.  Popatrzyłam na jego bliznę jeszcze raz i zbliżyłam swoją twarz i swój wzrok skierowałam na jego usta. Cholernie mnie kusiło, żeby go pocałować, ale nie mogłam, wyszłabym na idiotkę. Przemek chyba miał gdzieś co o nim pomyślę, bo zrobił to, na co ja miałam ochotę.
Nieśmiało dotknął moich ust. Po chwili poczułam ich smak, ciepło. Przeszedł mnie cudowny dreszcz. To było wspaniałe, kiedy po tak długiej przerwie mogłam znów się zakochać. Nie rozumiałam tylko tego, dlaczego pomyślałam wtedy o Andreasie. To było niedorzeczne. Chciałam już myśleć tylko i wyłącznie o Przemku. Skupiłam się na jego ustach, dotyku. Serce biło mi jak szalone, ale za razem czułam motylki… Wróć! Szarańczę w brzuchu. Chłopak bardzo namiętnie dotykał mojego ciała. To było takie niesamowite, nie do opisania. Niby tylko się całowaliśmy, ale przeżywaliśmy taką rozkosz jak podczas seksu. Miałam nadzieję, że to nie będzie tylko jednorazowe. Miałam nadzieję, że Przemek pozwoli mi zakochać się w nim. Pozwoli mi być już zawsze przy sobie.
Oderwałam od niego usta, popatrzyłam w oczy i uśmiechnięta pocałowałam go szybko po raz kolejny i wstałam z łóżka. Dzięki temu co się wydarzyło, byłam przepełniona energią, mimo, że na zegarku była 8:33. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam szare spodnie dresowe, białą bokserkę i ubierałam się, za razem przyglądając się Przemkowi. Stał przy mnie, tulił do siebie, nie pozwalał się od siebie oddalić.
                   - Nie oddam Cię nikomu. – Wyszeptał mi do ucha i pocałował w szyję.
Położyłam dłonie na jego przedramionach  i z uśmiechem dotknęłam jego policzka. Był taki ciepły.
Chłopak mnie puścił, a ja wróciłam do dalszego szykowania. Zmyłam wczorajszy makijaż, upięłam włosy w kucyk i odwróciłam się do Przemka. Siedział na łóżku i patrzył na mnie. „Wiem, że wyglądam okropnie” pomyślałam i podeszłam do okna. Podniosłam roletę i przywitała mnie ulewa. Było szaro, zimno, padał deszcz, a ja mimo to chodziłam z uśmiechem na ustach.
                   - Muszę już iść. – Usłyszałam nagle Przemka.
                   - Zostań jeszcze. Popatrz jak leje.
                   - Później się zobaczymy, obiecuję. Zapewne na trening nie pojedziemy, więc spędzimy ten dzień razem. – Zapowiedział i przekręcił klucz w drzwiach.
Z uśmiechem poszłam z nim do wyjścia. Zastanawiałam się co powiem rodzicom, jak nie daj Boże zobaczą tutaj chłopaka. Miałam już przed nimi zbyt wiele tajemnic, więc tym razem musiałam podać prawdziwy powód nocowania u nas Przemka.
Staliśmy przed wejściem do salonu i byliśmy oboje w wielkim szoku. Nasi rodzice chyba nieźle musieli zabalować, bo spali na kanapach. Chciało nam się śmiać, ale nie chcieliśmy ich obudzić. Przemek tylko podszedł do ojca marynarki i zabrał z niej klucze. Stałam w kuchni przy blacie i podałam Przemkowi szklankę z sokiem.
                   - Ciekawe ile wypili. – Zapytałam patrząc na pijanych dorosłych.
                   - Nie wiem, ale jestem pewna jednego. Cała czwórka będzie miała kaca. – Odpowiedziałam i z uśmiechem oparłam głowę o jego ramię.
                   - W to nie wątpię. – Szepnął i znowu mnie przytulił.
Podniosłam oczy i obydwoje uśmiechnięci znów się pocałowaliśmy. To był idealny poranek.
Odstawiliśmy szklanki i podprowadziłam Przemka do drzwi. Nie chciałam żeby wychodził. Z żalem patrzyłam jak szykował się, by nie zmoknąć. Mieszkał raptem za płotem, ale to i tak było nie do zniesienia.
                   - To widzimy się później? – Zapytałam.
                   - Tak jak już wcześniej mówiłem, widzimy się. – Odpowiedział i podał mi swój telefon. – Zapisz mi swój numer.
Ochoczo zrobiłam to, o co mnie poprosił. Nie poznawałam samej siebie. Przemek miał na mnie bardzo dziwny wpływ.
Chłopak przed wyjściem pocałował mnie w policzek i wybiegł wpadając w strumienie wody lecące z nieba. Pokręciłam głową z żalem i zamknęłam drzwi. Z kuchni zabrałam sok i poszłam na palcach do pokoju, bo nie chciałam nikogo obudzić. W sumie to czekałam też na odezw od Przemka. W oczekiwaniu włączyłam laptopa. Już nie chodziło mi o twittera, facebooka i inne rzeczy. Gadu gadu było mi bardziej potrzebne. Czułam potrzebę pogadania z Agatą. Widziałam, że jest dostępna, ale po opisie widziałam, że coś jest nie tak.
                   - Vegard powiedział, że mnie kocha, ale........... ale jak najlepszą przyjaciółkę, jak siostrę... 10 lat to dla niego za dużo i, że to nie ma sensu, nasza dalsza znajomość, lepiej będzie jak zapomnimy o sobie...
                   - Cwel -.- - Wybiłam na klawiaturze. -Mówiłam, że jest Ciebie nie wart!
                   - Wiem, ale nadal go kocham… jestem rozdarta.
                   - Wiem, że Ci trudno, ale postaraj się.
                   - Teraz mi głupio, bo zniszczyłam Ci związek z Anderasem, a teraz nie jestem już nawet z Vegardem … Kolejny dowód na to, że jestem idiotką J
                   - Przestań! Andreas to palant! Teraz mam kogoś innego w głowie.
                   - Kogo ;O
                   - Mój nowy sąsiad Przemek…
Rozsiadłam się wygodnie na łóżku, bo wiedziałam, że tak szybko to się nie skończy.
Opowiadałam jej o naszym pierwszym spotkaniu, tym wyjściu, rozmowie w drodze powrotnej, a najdłużej to o moim cudownym poranku z tym chłopakiem. Pisząc to sama nie wierzyłam, że to się działo naprawdę. To było jak wyjęte z jakiejś komedii romantycznej albo harlequina. Agata wierzyła mi i to było dla mnie najważniejsze. Co jakiś czas pytała czy Przemek nie ma jakiegoś kolegi wolnego, ale osobiście sama nie wiedziałam więc odpisywałam, że zapytam.
Musiałam zakończyć rozmowę z Agatą, bo nagle usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju. Z niechęcią wyłączyłam laptopa i otworzyłam. Zobaczyłam stającą mamę na wielkim kacu. „Boże ile ty kobieto wypiłaś?” pomyślałam i z obrzydzeniem wpuściłam ją do pokoju. Nienawidziłam zapachu alkoholu. Kobieta usiadła na moim łóżku i siedziała w ciszy.
                   - Jak się czujesz? – Zapytałam z troską.
                   - Głowa mi pęka, masz tabletkę? – Wymamrotała.
                   - Tak, powinnam coś mieć. – Odpowiedziałam i podeszłam do toaletki. – Jak nowi sąsiedzi?
                   - Pogadamy później, najpierw daj procha. – Burknęła i wzięła tabletkę.
                   - Później będę zajęta.
                   - Niby czym?
                   - Chyba kim. – Oparłam podchodząc z uśmiechem do okna.
                   - No to kim?
                   - Przemkiem. – Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.
Mama jakby nagle wytrzeźwiała. Chyba sama do końca nie wierzyła w to, co powiedziałam. Jeszcze niedawno się nie znaliśmy, nie wiedzieliśmy o swoim istnieniu, a teraz czułam się tak jakby on był częścią mojego życia.
Usiadłam obok mamy i zaczęłam jej opowiadać o wszystkim. Tak jak jej obiecałam, nawet o Andreasie. Dowiedziała się wszystkiego. W trakcie wyznania polało się bardzo dużo łez, ale mama pocieszała mnie i tłumaczyła, że teraz już wszystko będzie dobrze. Ufałam jej i szczerze mówiąc ulżyło mi, kiedy wyrzuciłam z siebie to wszystko. W między czasie dzwonił też Przemek, ale nie odebrałam. Wolałam dokończyć rozmowę z mamą. Bardzo mi tego brakowało. Odcięłam się od niej, spędzałam mało czasu, ale teraz chciałam to naprawić.
Po godzinnej rozmowie, mama wyszła by pożegnać sąsiadów. Miałam wtedy czas bo oddzwonić do Przemka. Bałam się, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
                   - Tak? – Zapytał ciepły głos w słuchawce.
                   - Hej, przepraszam, że nie odbierałam, ale rozmawiałam z mamą. – Tłumaczyłam się chłopakowi.
                   - Nic nie szkodzi. – Odpowiedział. – Widzimy się koło 14?
                   - Jasne, czemu nie.
                   - Wpadnę po Ciebie.
                   - Chyba, że nie przestanie padać, to posiedzimy u mnie. – Zaproponowałam.
                   - Zobaczymy. – Powiedział dość tajemniczo.
                   - Piotrek jest w domu?
                   - Tak, siedzi i na PSP gra.
                   - Rozumiem. – Skwitowałam. – Wiesz, że właściwie mamy się widzieć za 10 minut?
                   - Serio? – Zapytał z ironicznym niedowierzaniem. – Co ty nie powiesz?
                   - Spadaj.
                   - To za niedługo się widzimy. – Odpowiedział.
                   - Tak.
                   - To ja idę się szykować. – Powiedział i rozłączył się.
Uśmiechnięta odłożyłam telefon i poszłam się przebrać. Pomarańczowe rurki, moje ulubione czerwone spodnie, szara bluza i byłam gotowa do wyjścia.
Wyszłam do kuchni, rodzice siedzieli tam ledwo przytomni. Męczył ich niesamowity kac, chociaż mama wyglądała lepiej od ojca.
                   - Wychodzisz gdzieś? – Zapytała mama.
                   - Tak, umówiłam się z Przemkiem.
                   - Przecież leje. – Odpowiedziała i popatrzyła przez okno.
                   - No to co?
Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Przemek!” ucieszyłam się i uradowana poszłam otworzyć mu drzwi.
Nie pomyliłam się, to był on. Chłopak patrzył mi w oczy, był przemoczony. Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć go w okularach. Wyglądał w nich tak seksownie. Bez słowa przytuliłam go na powitanie, a ten pociągnął mnie do tyłu i nogą zamknął za mną drzwi. Czułam padający na mnie deszcz, zimny wiejący wiatr. To było nawet przyjemne.
                   - Gdzie idziemy? – Zapytałam trzymając na jego karku zaplecione dłonie.
                   - Pokaże Ci okolicę. – Odpowiedział  i zdjął moje ręce z karku, a następnie złapał mnie za jedną z nich.
Odpowiedziałam lekkim uśmiechem i poszliśmy.
Przemek pokazał mi okolicę, co gdzie jest. Przemek dużo mi opowiadał o wszystkim. Poznaliśmy się jeszcze lepiej. Przekonałam się jeszcze bardziej do niego. I chyba nawet zakochiwałam. Nie zorientowałam się nawet kiedy znaleźliśmy się pod stadionem. Byłam ciekawa po co mnie tu przyprowadził. Podeszliśmy prawie pod bramę główną, Przemek złapał mnie za dłoń. Deszcz padał cały czas tak intensywnie, jak godzinę temu. Serce mi biło jak oszalałe, bo czułam, że on coś knuje. Nie pomyliłam się.
                   - Marcelina muszę Ci coś powiedzieć. – Zaczął i podszedł do mnie bliżej. – Bo chodzi o to, że znamy się zaledwie jeden, może dwa dni, ale zmieniło się o 180 stopni. - Odpowiedział cicho. - Proszę bądź już zawsze przy mnie, pozwól mi wypełniać sobą każdy Twój dzień. Pozwól mi pokochać siebie całym sercem. - Dodał spoglądając mi w oczy. – Nie chcę być tylko Twoim kumplem, bo pokazałaś mi że zakochanie od pierwszego wejrzenia jest możliwe. Marcelina, ja się w Tobie zakochałem. Uwierz mi. – Dokończył i mokrymi dłońmi złapał mnie na twarz.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, co zrobić. Gdyby nie padający deszcz i rozmazany od niego makijaż to Przemek z pewnością zobaczyłby, że płaczę ze szczęścia. Położyłam swoje dłonie na jego policzkach i pocałowałam go przepełniona uczuciem. Serce mi niesamowicie biło, czułam, że naprawdę się w nim zakochałam. Byłam już pewna, że to uczucie będzie właściwe i będzie bardziej prawdziwe, niż to z Andreasem. Przemek nie odrywając ode mnie ust, uniósł mnie w górę, a ja założyłam nogi na jego biodrach. Ta cała sytuacja była tak romantyczna, że aż szok.
Przestaliśmy, a Przemek trzymał mnie za rękę. Patrzyłam na wodę spływającą po jego twarzy, ustach, powiekach, a jego oczy lśniły. Jego uśmiech był szczery, dotyk czuły. Mocna się do niego przytuliłam, a chłopak szeptał mi do ucha.
                   - Kocham Cię. Jesteś cudowna.
                   - Też Cię kocham. – Odpowiedziałam.
Popatrzył mi w oczy i ponownie pocałował.
Oboje byliśmy przeszczęśliwi. Ucieszeni. Wygłupialiśmy się z uśmiechami mimo, że lał deszcz. Ludzie patrzyli na nas z okien jak na idiotów, ale jakoś mało nas to interesowało. Mieliśmy siebie. Od tamtej pory czułam, że zaczyna się w moim życiu nowy rozdział. Otrząsnęłam się po „przygodach” z Andreasem, a zajęłam miłością i układaniem życia z Przemkiem. Chłopakiem, który pojawił się znienacka.