Łączna liczba wyświetleń

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział XI (cz.2)

To co przeczytałam wywołało u mnie uśmiech. „Zengi i Agata? Czemu nie! Ale kurwa ten jej Vegard.” Pomyślałam od razu i odłożyłam telefon Przemka na miejsce. Kręciłam głową przecząco, sama nie wiedzieć dlaczego. 
Za chwilę miała rozpocząć się prezentacja więc z uśmiechem na ustach i „Yellow” od Coldplay w słuchawkach poszłam bliżej toru. Chłopcy akurat wsiadali na platformę, która miała zawieźć ich na prezentację. Szybko podeszłam do Przemka za nim wsiadł. Nie zdejmując słuchawek pocałowałam go i poszłam pod bandę. Samochód wyjechał, a na trybunach nagle zrobiło się bardzo głośno. Kibice zaczęli wiwatować, śpiewać, skakać, a ja uśmiechnęłam się. Pierwszy raz to wszystko mogłam poczuć na żywo, tą atmosferę. Coś niesamowitego.
Czas mijał cholernie szybko. Bieg za biegiem, upadki, obserwacja wszystkiego w parku maszyn, jak i poza nim. Mijanki, tor idealnie dopasowany do ścigania, ale też za razem w jednym miejscu niebezpieczny. Na wyjściu z 2 łuku powstała mała, ale decydująca o wszystkim koleina. Darcy Ward, Adrian Miedziński, Fredrik Lindgren i niestety Przemek odczuli skutki tego zaniechania na torze. To było najgorsze.
5 bieg, 3 okrążenie, startowali od wewnętrznej Tomasz Gollob, Przemek, Paweł Przedpełski i Damian Baliński.  Obserwowałam jadącego za 3 punkty Damiana, ale nie wiedziałam jak to się stało, że kątem oka zobaczyłam tylko Przemka przelatującego nad motocyklem i zdezorientowanego Pawła, który wjechał prosto w mojego chłopaka. Zaczęłam się trząść, po raz kolejny łzy napłynęły mi do oczu. Stałam tam jak wryta, nie wiedziałam co mam zrobić. W parku maszyn automatycznie nastąpiło poruszenie, wszyscy zbiegli się do poszkodowanych. Paweł wstał i pierwsze co, to pobiegł do leżącego Przemka. Na torze pojawiła się karetka. Wtedy wiedziałam, że nie jest dobrze, ale jednak gdzieś w głębi duszy miałam nadzieję, że Przemek wyjdzie z karetki tylko poobijany. Ambulans podjechał do parku maszyn, a ja podbiegłam bliżej, by dowiedzieć się co z moim chłopakiem.
                   - Zabieramy go do szpitala. Jest nieprzytomny. – Powiedział lekarz.
                   - Błagam, pozwólcie mi z nim pojechać. – Wydusiłam przez łzy.
                   - To jest raczej nie możliwe.
                   - Zabierzcie ją, to jego dziewczyna. – Poparli mnie jego przyjaciele.
                   - No dobra, wsiadaj.
Jeden z chłopaków otworzył mi tylne drzwi, a tam na noszach leżał Przemek. Ratownicy robili wszystko by odzyskał przytomność. Podali mu tlen, mierzyli puls, tętno i saturację. Pierwszy raz siedziałam w karetce, w dodatku z moim nieprzytomnym ukochanym.
                        - Marcelina, masz jego rzeczy. – Zawołał Piotrek i podał mi plecak Przemka z ciuchami. – Informuj mnie co z nim. Jestem pod telefonem.
Kiwnęłam głową na znak zgody, a drzwi się zamknęły. Siedziałam cicho, by nie utrudniać im pracy. Widziałam, że robili wszystko, by Przemek otworzył oczy i udało im się to.
                        - Halo, słyszysz mnie. – Wołał średniego wzrostu szatyn, pochylając się nad noszami. – Wiesz gdzie jesteś?
                        - Marcelina. – Wydusił z siebie cicho.
Ratownik chyba załapał, że chodzi o mnie, więc poprosił mnie bym podeszła do niego.
                        - Jestem kochanie. Wszystko będzie dobrze. – Powiedziałam i delikatnie złapałam go za dłoń.
                        - Co z Pawłem?
                        - Pierwszy był przy Tobie po tej kraksie.
                        - Chyba czuł, że go obserwujesz. – Zaśmiał się.
                        - To jest mało istotne.
                        - Gdzie odczuwasz ból? – Zapytał ratownik.
                        - Głowa, żebra z lewej strony, prawa noga i lewy nadgarstek. – Odpowiedział z grymasem bólu.
                        - Będzie dobrze kochanie, jestem przy Tobie.
                        - Wiem i dziękuję Ci za to.
Ratownik uśmiechnął się i odszedł, bo widział ,że jest w miarę dobrze z moim chłopakiem.
                        - Musze napisać do Piotrka.
                        - Po co?
                        - Ze wszystko z Tobą dobrze. Prosił, żebym go informowała na bieżąco.
                        - No dobrze.
Napisałam do Piotrka sms, że Przemek jest przytomny i czekałam na odpowiedź. Przemek przyglądał mi się bardzo uważnie.
                        - Dlaczego tak na mnie patrzysz?
                        - Bo nie wyobrażam sobie, żeby mógł tu siedzieć ktoś inny niż ty.
                        - Nawet w takiej chwili potrafisz mi powiedzieć coś takiego.
                        - Proszę się odsunąć, jesteśmy na miejscu.
Otworzyły się drzwi, wysiadłam jako pierwsza, by zrobić miejsce noszom. Przemek tylko na mnie spojrzał, poprosił o plecak, uśmiechnął się, a ja poszłam usiąść, bo nogi miałam jak z waty. Mimo, że Przemek udawał twardziela, a ja udawałam, że jest okej, to wcale tak nie było. Martwiłam się jak cholera.
                        - Znasz jego dane? – Zapytał jeden z ratowników.
                        - Mam dokumenty.
                        - Jesteś nieletnia, ale za razem najbliższą osobą. Uśmiechnij się ładnie i poproś o dokument przyjęcia na oddział.
Odpowiedziałam uśmiechem i poszłam do recepcji. Za blatem stał młody mężczyzna, wysoki, bardzo szczupły, prawie jakby miał anoreksję. Popatrzył na mnie swoimi wesołymi, brązowymi oczami i tak jakby już wiedział,  po co podeszłam.
                        - Przyjechałaś z tym chłopakiem z karetki?
                        - Tak. – Odpowiedziałam zaskoczona.
                        - Trzymaj. – Odparł i podał mi druk i długopis. – Jak skończysz przynieś to do mnie.
                        - Dobrze.
Wymieniliśmy spojrzenia i zabrałam się za wypełnianie papierów. „Durne dokumenty” syknęłam w myślach po wypełnieniu pierwszych 3 rubryk.
Po chyba 15 minutach skończyłam wypełnianie. To była jakaś masakra, ale sprostałam temu. Oddałam kartkę odpowiedniej osobie, po czym usłyszałam swoje imię. Odwróciłam wzrok i spostrzegłam lekarza, który prosił mnie na Salę Segregacji. Szybkim krokiem, prawie biegiem tam poszłam, bo myślałam, że stało się coś poważnego, ale na szczęście nic takiego nie było.
                   - Pani jest dziewczyną pacjenta?
                   - Tak, jego tata i brat są na torze.
                   - Rozumiem. Czyli muszę na razie panią informować o wszystkim. – Burknął pod nosem.
                   - Jak widać tak.
                   - No dobrze. Rentgen nie wykazał żadnego złamania, jedynie bardzo mocne potłuczenia. Jednak zastanawiają mnie te silne bóle głowy. Zrobimy jeszcze tomograf i jeśli będzie coś wiadomo to dam pani znać. Do tego czasu może pani z nim zostać. – Odpowiedział lekarz i poszedł do następnego pacjenta.
                   - I po co tak się martwiłaś?
                   - Kochanie, ja się ciągle martwię. – Odpowiedziałam pisząc kolejnego sms do Piotrka.
                   - Nie musisz. Sama słyszałaś, że połamany nie jestem.
                   - Ale te bóle głowy są niepokojące.
                   - Oj podaliby mi coś przeciw….
                   - Nawet nie kończ. – Przerwałam mu w połowie zdania, bo wiedziałam, co chce powiedzieć.
                   - Dramę robią.
                   - Największą dramę to Ty tutaj robisz. Daj się przebadać i będziesz miał spokój.
Popatrzyliśmy z Przemkiem na siebie, a ten z niezbyt zadowoloną miną odwrócił głowę w drugą stronę.
                        - Najlepiej się obraź.
                        - Nie będę się obrażał, po prostu coś mnie tu gniecie. – Burknął.
Kiedy chciałam poprawić poduszkę, żeby mojemu ukochanemu było lepiej ten po prostu pociągnął mnie za ramiona i pocałował. Potrzebowałam wyciszenia, a dzięki temu je dostałam, lecz tylko na chwilę.
                        - Przepraszam, ale jedziemy na tomograf. Proszę poczekać w poczekalni. – Przerwała nam pielęgniarka.
                        - Dobrze, już wychodzę.
Przemek popatrzył na mnie, kiedy zwróciłam się w stronę wyjścia. Jego wzrok mówił „nie bój się, wszystko będzie dobrze”, ale jak ja miałam się nie martwić, skoro od uderzenia głową o tor stracił przytomność. Bałam się jak cholera. Było już późno, bo koło 19.
Na zegarku właśnie wybiła godzina 20:50. Byłam trochę zmęczona, ale wciąż siedziałam przy łóżku Przemka. Chłopak tak cudownie spał. „Bogu dzięki, że tomograf nie wykazał żadnych uszkodzeń”. Podparłam głowę dłonią i czekałam na to, co wydarzy się dalej. Zastanawiało mnie to, co dzieje się u mnie w domu. Czy tata może tam pojechał, czy może facet mamy jest u nas. Błagałam los, by tak nie było. Moje rozmyślanie przerwał czyiś dotyk. Gwałtownie odwróciłam się, by zobaczyć kto to i zobaczyłam Piotrka.
                   - I co z nim? – Zapytał cicho, by nie obudzić nikogo w Sali.
                   - Wyjdźmy na zewnątrz, to pogadamy.
Ostrożnie puściłam dłoń Przemka i wyszłam z Piotrkiem przed szpital. Było jakoś po 21, słońce powoli zachodziło. Na ulicach panował spokój, co jakiś czas można było zaobserwować jakichś przechodniów lub samochód.
Oparłam się o barierkę, Piotrek podszedł do mnie bliżej i dał jedną z bluz Przemka, którą przywiózł specjalnie dla mnie, bo na dworze było już dosyć zimno.
                   - Wszystko jest ok. Miał tomograf, który nic nie wykazał. Przemek jest jedynie mocno poobijany, jutro już wyjdzie ze szpitala, przynajmniej tak mi się wydaje.
                   - To dobrze. – Odetchnął z ulgą młodszy brat Przemka. – Kurde, ale panika była w parku maszyn. Wszyscy zastanawiali się co z nim, ale na szczęście Twoje smsy trochę nas uspokoiły. W ogóle dzięki, że z nim przyjechałaś, że nie został sam.
                   - Nie musisz dziękować. To był mój obowiązek, nie mogłam go zostawić samego.
                   - Ale ty go kochasz. – Stwierdził nagle Piter.
                   - No kocham, masz jakiś problem? – Zapytałam uśmiechnięta.
                   - Żadnego. W ogóle pierwszy raz mamy okazję tak ze sobą pogadać. – Zaśmiał się.
                   - Masz rację. Tak to cały czas z Przemkiem siedzę, tylko szkoda, że w takich okolicznościach ja mamy.
                   - Teraz to Ty masz rację.
Uśmiechnęłam się delikatnie i skierowałam w stronę wejścia do szpitala.
                        - Dokąd idziesz?
                        - Zostanę z nim.
                        - Daj spokój, zawiozę Cię do domu.
                        - Nie, nie trzeba. W ogóle nie chcę tam teraz wracać. – Odpowiedziałam smutno.
                        - Przemo da sobie radę. – Nakłaniał mnie chłopak. – A poza tym, widzę, że jesteś zmęczona.
Nie dało się ukryć, dzisiejszy dzień mnie okropnie zmęczył. Najpierw rodzice, później ten upadek. Miałam ochotę położyć się pod kołdrą i odpocząć, ale czułam, że gdybym nawet się znalazła w swoim łóżku, to nie mogłabym spokojnie zasnąć. Ostatecznie dałam namówić się Piotrkowi.

Nie miałam ze sobą nic prócz telefonu, słuchawek i okularów, więc tylko poszłam „pożegnać” się z moim chłopakiem i według umowy Piotrek odwiózł mnie do domu. W samochodzie nie zamieniliśmy ani słowa. Dziwiłam się, bo przecież przed szpitalem fajnie nam się rozmawiało mimo, że tak krótko. Poszłam do swojego domu. Tak jak przeczuwałam był tam facet mamy. Myślałam, że rodzice się pogodzili, ale jednak nie. Szybki prysznic, chwila z muzyką i zasnęłam.

3 komentarze:

  1. wypadek Pawlisia = zawał.
    To niebezpieczne czytać takie coś, idąc ulicą XD

    OdpowiedzUsuń
  2. No no, narobiłaś dramy :D
    „Zengi i Agata? Czemu nie! Ale kurwa ten jej Vegard.” - hahahahahaha :D Vegarda to Ty zostaw w spokoju :P
    buziaki:* ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Wystraszyłaś mnie ;D Od początku miałam złe przeczucia. Już się bałam, że szykujesz jakiś dramat, ale na szczęście dobrze się skończyło :) Żeby jeszcze u niej w domu wszystko wróciło do normy :)
    Super rozdział, dodawaj szybciutko następny :D

    OdpowiedzUsuń