Łączna liczba wyświetleń

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział XII

3 dni później…

                   - Cześć córciu. – Przywitała mnie wesoło mama, kiedy weszłam do kuchni. – Siadaj, chciałam z Tobą porozmawiać.
                   - Chyba nie mamy o czy rozmawiać.
                   - Przestań.
                   - Gdzie on jest? – Zapytałam obojętnie.
                   - Kto?
                   - Twój facet.
                   - Śpi jeszcze.
                   - A tata?
                   - Co mnie to obchodzi? – Odburknęła.
                   - Jak możesz tak mówić?
                   - Normalnie. Z Twoim ojcem nic mnie praktycznie nie łączy.
                   - Ty jesteś chora! Nic nie łączy? Czym Ci ten facet zaimponował?  Z ojcem dorobiliście się wspaniałego domu, macie mnie, a teraz mówisz, że nic Was nie łączy? Czy ty siebie słyszysz? – Wydarłam się i gwałtownie wstałam z miejsca.
                   - Nie krzycz do mnie!
                   - Jak mam nie krzyczeć? Z dnia na dzień rozpieprzyłaś naszą rodzinę.
                   - Ja rozpieprzyłam?
                   - A co, ja w ciążę nagle zaszłam?
                   - Dziewczyny, spokojnie. – Wtrącił nagle facet, który u nas nocował. – Ty pewnie jesteś Marcelina, miło poznać. Jestem Wojciech. – Przywitał się i podał mi dłoń.
Spojrzałam na niego z pogardą i po prostu wyszłam. Zagotowało się we mnie, kiedy popatrzył na mnie i tak gdyby nic podał mi dłoń.
Zatrzaskując za sobą drzwi usiadłam na łóżku i zadzwoniłam do Przemka. Miałam nadzieję, że już wstał, że będę mogła z nim pogadać, bo cholernie tego potrzebowałam. Niestety, mój chłopak nie odbierał. Doszłam do wniosku, że nie wytrzymam tutaj. Przebrałam się w krótkie spodenki, bokserkę, koszulę i czarne Martensy. Wyszłam z pokoju i od razu wpadłam na tego faceta. Patrzył na mnie dziwnie, przyglądał mi się uśmiechnięty.
                   - Dokąd się wybierasz?
                   - Do chłopaka. – Burknęłam.
                   - A gdzie mieszka? – Ciągle wypytywał.
                   - Nie powinno to pana interesować.
                   - Jeśli mieszka daleko to Cię podrzucę. – Zaproponował.
                   - Nie dziękuję.
Odwróciłam się napięcie i ruszyłam w stronę wyjścia. Kiedy zbliżyłam się do kuchni, rozległo się wołanie mamy.
                        - A Ty dokąd?
                        - Wychodzę.
                        - Dokąd idziesz?
                        - Swoim facetem się zajmij, a nie mną. – Syknęłam i z hukiem wyszłam domu.
Słuchawki na uszy, ulubiona muzyka i piękna pogoda pozwalały mi chociaż na chwilę zapomnieć o tym problemie. Chciałam jak najszybciej znaleźć się przy moim chłopaku.
Było jakoś po 14, kiedy zjawiłam się u Przemka. Pewnym krokiem szłam przez szpitalny korytarz. Był taki zimny, szary, niczym z horroru. Lekarze i pielęgniarki niezbyt entuzjastycznie wypełniali swoje obowiązki. Zawsze wydawało mi się, że ratowanie komuś życia sprawia przyjemność, radość, ale Ci ludzie chyba niezbyt byli szczęśliwi.
Doszłam do Sali, w której leżał Przemek. Zapukałam cicho i weszłam. Chłopak momentalnie odwrócił wzrok w moją stronę, odłożył laptopa i bez słowa zawołał mnie do siebie.
                   - Cześć kochanie, jak się czujesz – Zapytałam pełna troski, całując chłopaka.
                   - Nie pytaj.
                   - Co się dzieje?
                   - Wszystko mnie boli.
                   - Wierzę Ci kochanie. A nie podali Ci jakiś środków przeciwbólowych?
                   - Powiedzieli, że bezpośrednio po operacji nie mogą.
                   - Pieprzona służba zdrowia. - Syknęłam wściekle. – Dzwoniłeś do rodziców?
                   - Nie.
                   - Ja zadzwonię. – Postanowiłam i wzięłam do ręki telefon chłopaka.
                   - Przestań.
                   - Co przestań? Twoi rodzice muszą o tym wiedzieć.
                   - Wcale nie muszę, jestem dorosły…
                   - Nie, nie jesteś dorosły, tylko pełnoletni. Gdybyś był dorosły to też byś się tak zachowywał i zadzwonił. – Opieprzyłam go.
                   - Zadzwonię, ale później. – Zabrał mi telefon i uspokajająco spojrzał mi w oczy.
                   - Obiecujesz? – Zapytałam dla pewności.
                   - Obiecuję. – Zapewnił mnie i cmoknął w policzek. – A jak Ci w ogóle dzień minął?
                   - Nie chcę o tym rozmawiać. – Odpowiedziałam opuszczając głowę.
                   - Co się kochanie dzieje? – Drążył temat bardzo zatroskanym tonem.
                   - Poznałam rano faceta mamy.
Przemek chyba za bardzo sam nie wiedział co ma powiedzieć, więc wziął mnie w objęcia i mocno do siebie przytulił. Miałam ochotę się rozpłakać, ale starałam się być silna, dla Przemka.
                        - Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć?
                        - Wiem i dziękuję.
                        - Nie dziękuj kochanie, nie dziękuj. – Odpowiedział i uśmiechnął się. – A jak doszło do waszego spotkania?
                        - Wstałam rano, oczywiście pożarłam się z mamą i on przylazł. Jak gdyby nigdy nic. Podał mi rękę, jeszcze chciał mnie tu przywieźć.  – Odpowiedziałam smutno. – W ogóle przepraszam, że się nie pojawiałam, ale nie miałam po prostu siły.
                        - Nic się nie stało. W sumie to dobrze, że nie przychodziłaś, nie musiałaś mnie oglądać po operacji.
                        - Przestań misiek, przestań.
                        - A co u Twojego taty?
                        - Nie mam pojęcia. Dzwoniłam do niego nie raz, nie odbiera, nawet nie wiem, gdzie on teraz mieszka, trochę się martwię.
                        - Jak wyjdę ze szpitala to możemy go razem odwiedzić. – Zapowiedział wesoło.
                        - No właśnie, a kiedy Cię wypisują?
                        - Dzisiaj, albo jutro.
                        - Bardzo się cieszę i wiesz, że zawsze jestem pod telefonem? Jak będziesz czegoś potrzebował to dzwoń.
                        - Dam sobie radę.
                        -  W to nie wątpię.
Uśmiechnęłam się do chłopaka, a po chwili weszła lekarka. Spojrzała na mnie, zaraz po niej weszli Przemka rodzice. Przywitałam się z nimi i kiedy chciałam wyjść z pokoju, zatrzymał mnie Pan Piotr.
                        - Dziękuję, że przyszłaś.
                        - Nie ma sprawy. - Odpowiedziałam
Uśmiechnęłam się do mężczyzny i usiadłam na krześle w korytarzu. Zebrało mi się na niesamowity płacz. Sama do końca nie wiedziałam dlaczego. Może dlatego, że widziałam jaka ich rodzina jest ze sobą zżyta. Moja też taka była. Do czasu, kiedy matka niczego nie spieprzyła. Zakrywając dłońmi twarz, usłyszałam jak pani doktor, mówi, że Przemek może już wyjść ze szpitala. Lekko się ogarnęłam i zajrzałam do pomieszczenia. Przemek z uśmiechem zbierał się do wyjścia ze szpitala.
                        - Misiek, poczekaj, pojedziesz z nami. – Zauważył mnie Przemek.
                        - Nie, ja już pójdę. – Wykręcałam się.
                        - Naprawdę, zaczekaj. – Poprosiła jego mama.
                        - Nie, przejdę się. Jak coś to jestem pod telefonem.
                        - No dobrze. – Odpowiedział chłopak, a ja odwróciłam się i poszłam w stronę wyjścia.
Dziwnie się czułam. Nagle mój humor się pogorszył, z minuty na minutę był coraz gorszy. Opuściłam mury szpitalne i rozpłakałam się. Zrobiło mi się niezmiernie przykro.
Po dość długim spacerze dotarłam do domu. Ogarnęłam trochę myśli, bardzo późno wróciłam do domu, oczywiście rozmazana. U Przemka w pokoju świeciło się światło. Był środowy wieczór, za 4 dni Unia miała jechać z Betardem. Byki zostały same, bez kapitana. Z pewnością był to dla nich cios.
Weszłam do domu, matka siedziała w salonie ze swoim facetem. Z uśmiechami pili wino. Matka popatrzyła na mnie jak na najgorszą lafiryndę. Sama nie wyglądała lepiej.
                   - To do Ciebie. – Przerwała zabawy ze swoim fagasem i podała mi białą kopertę. – Ojciec kazał Ci to przekazać.
                   - Tatuś się o Ciebie troszczy. – Wtrącił mężczyzna.
                   - Ta.
                   - Gdzie byłaś?
                   - U Przemka.
                   - Nie kłam, oni dawno przyjechali.
                   - Sama spacerowałam. Potrzeb…. A z resztą co ja Ci się będę tłumaczyć. – Syknęłam i poszłam do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku, zapaliłam malutką lampkę stojącą na półce obok łóżka. Rozsiadłam się wygodnie na materacu i zaczęłam czytać.
„Cześć córeczko. Głupio mi tak przez list Ci o wszystkim mówić. Przepraszam, że tyle się nie odzywałem, ale potrzebowałem czasu, sama rozumiesz – ta sytuacja z matką mnie przerosła.
Przepraszam, że nie podałem Ci adresu, ale nie chciałem. Jedyne co chciałem to Cię przeprosić. Za wszystko. Za to, że nie dałem Ci tego, czego tak bardzo pragnęłaś. Nie nauczyłem Cię jeździć na crossie, choć bardzo tego chciałaś. Nie kupiłem Ci tego pianina, mimo, że tak cudownie grasz. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, że kiedyś to wszystko mi wybaczysz. Wszystko. To, że nie byłem wystarczająco dobrym ojcem, to, że podnosiłem na Ciebie głos. Mam nadzieję, że matka zadba o Ciebie jak trzeba. Matka i Przemek, bo widzę jak bardzo się kochacie.
Córeczko, to jest ostatnia rzecz jaką ode mnie masz. Ja… Przepraszam, już nie dałem rady. Proszę tylko nie płacz. Mimo, że mnie już nie ma, ja jestem przy Tobie. Będę Twoim aniołem stróżem. Na zawsze, do końca Twojego życia. Przepraszam, że tak Cię zostawiam. Przepraszam, że się poddałem, przepraszam, że Cię zawiodłem. Kocham Cię, ponad życie, ponad wszystko. Zawsze będziesz moją kochaną córeczką.
Tata”.
„Nie! Nie, to nie prawda!”. Rozpłakałam się niesamowicie, zaczęłam krzyczeć. Wybiegłam z pokoju jak poparzona, łzy przysłaniały mi wszystko. Wpadłam do pokoju. Matka miziała się z tym facetem.
                   - Jesteś z siebie szmato zadowolona?! Jesteś? – Krzyknęłam bez ogródek.
                   - Jak ty mnie nazwałaś? –Oburzyła się niczego nieświadoma mama.
                   - To Twoja wina! On nie żyje! On się zabił przez Ciebie ty kurwo! – Wykrzyczałam jej w twarz i wybiegłam z domu.
Zamknęłam drzwi i zaczęłam krzyczeć z rozpaczy. Straciłam rachubę czasu, nie wiedziałam która jest godzina.
                   - Tatusiu dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? – Krzyczałam przepełniona żalem.
Spojrzałam w górę, w niebo i klęknęłam. Zastanawiałam się, dlaczego to moje życie tak nagle obróciło się o 180°. Czym ja sobie zasłużyłam na to, żeby takie rzeczy działy się w moim życiu? Kręciło mi się w głowie, z tego wszystkiego zaczęłam wymiotować. Tego co wtedy czułam, nie da się opisać słowami.
Ni stąd, ni zowąd pojawiła się przy mnie mama Przemka. Byłam w niesamowitym szoku. Kobieta złapała mnie za ramiona. Mówiła do mnie, ale nie byłam w stanie jej usłyszeć. Próbowałam dość do siebie.
                   - Wstań, Marcelina, co się dzieje?  -Pytała kobieta.
Nie odpowiedziałam. Ścisnęłam w dłoni list od taty i zaczęłam płakać. Przy tej kobiecie poczułam się jak przy matce. Kobieta przytuliła mnie, starała uspokoić. Nie miałam siły, żeby odpowiadać na jej pytania. Pomogła mi stać i poszłyśmy do jej domu. Przemek akurat był na dole. Delikatnie podniosłam głowę, ale nie odezwałam się. Wszyscy patrzyli na mnie, jak na ostatnią ofiarę. Zebrałam się w końcu i wydusiłam to z siebie.
                   - Mój tata zabił się przez moją matkę. – Wyszeptałam i ponownie się rozpłakałam.
Nie widziałam reakcji Przemka i jego rodziców, ale czułam, że to będzie dla nich taki sam szok jak i dla mnie. Chyba zrozumieli, dlaczego jestem w takim stanie.
                        - Mówili w wiadomościach, że ktoś skoczył z mostu, tego nad tą autostradą. – Powiedział Przemek.
                        - Czy ty oszalałeś?! Zamknij się! – Krzyknął pan Piotr.
                        - Ja już pójdę do siebie. – Powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia.
                        - Nigdzie nie idziesz, zostaniesz u nasz. – Postanowiła kobieta.
                        - Nie, ja nie będę robiła problemu.
                        - Skończ gadać takie głupoty. – Ochrzanił mnie jej mąż.
Spojrzałam na nich, Przemek popatrzył na mnie i skinieniem głowy zawołał do swojego pokoju. Szłam przed chłopakiem i myślałam, co teraz będzie, co się stanie z naszą „rodziną”.
                        - Nie wiem co mam Ci powiedzieć. – Wyszeptał Przemek, kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju.
                        - Przytul mnie. – Poprosiłam i rozpłakałam się.
Chłopak odłożył jedną kulę i objął mnie. Czułam, że się trzęsę. Moja matka nic sobie nie zrobiła z tej wiadomości. To mnie zabolało. Poczułam, że straciłam oboje rodziców.
Usiadłam na łóżku chłopaka, zaczęłam mu się żalić. Z tego co czuję, ale po chwili zwróciłam uwagę, że on mnie w ogóle nie słucha. Był zajęty całkowicie czymś innym.
                   - Dziękuję za uwagę tak w ogóle.
                   - Mam wystarczająco swoich problemów na głowie, Twoje są mi nie potrzebne. – Odpowiedział chamsko.
Pokręciłam głową i ze łzami w oczach wstałam w łóżka.
                        - Dziękuję za wsparcie, bardzo Ci dziękuję!
                        - O co Ci chodzi? Mam też swoje problemy?
                        - To, że Twoim rodzicom się nie układa, to…
                        - Powiedz wprost, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego!
                        - Nie rób dramy.
Wyszłam z siebie, a następnie z pokoju chłopaka. Jego mama minęła mnie na schodach, wołała przez chwilę, ale ja nie zwróciłam uwagi i wyszłam z domu chłopaka. Wróciłam do siebie.

Drzwi były otwarte, ale mama i ten typ chyba poszli już spać. Poszłam do salonu, usiadłam na sofie i zaczęłam płakać. To był cios dla mnie. Z ojcem łączyło mnie więcej niż z mamą, zawsze byłam jego oczkiem w głowie. Wyciągnęłam telefon, napisałam do Przemka sms. „Dziękuję za zrozumienie. Chyba już zapomniałeś o naszej rozmowie w szpitalu. Jak coś to się odezwij”. Schowałam telefon do kieszeni i siedziałam wgapiając się jak idiotka w ścianę.

4 komentarze:

  1. Przeeeeemo, Ty idioto! inaczej nie da się określić jego zachowania jak kompletny debilizm o.O obiecywał Bóg wie co, a jak przyszło co do czego, to "nie rób dramy" o.O no ręce opadają!
    no i matka to też niezłe ziółko o.O kurde, ani trochę nie zazdroszczę Marcelinie, poważnie! Matka zdeka stuknięta, jej facet jakiś podejrzanie miły, Przemek okazał się idiotą, a na dodatek straciła ojca.. niewesoło, delikatnie mówiąc o.O
    Nadrobiłam wszystko, od samego początku i masz jak w banku, że masz we mnie wiernego czytelnika! :)
    no i oczywiście zapraszam do siebie! http://boys-like-you.blogspot.com/ to dopiero początek, ale i tak mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu! :) czekam na nowość! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. PRZEMYSŁAWIE PAWLICKI TY IDIOTO!!!!!! Jak tak można powiedzieć w ogóle?! Najpierw naobiecywał nie wiadomo co, a teraz ma pretensje! No co za.... może nie będę dokańczać. "Nie rób dramy"?! No jak tak można w ogóle powiedzieć?! Ugh nie mogę, no nie mogę!

    No to tyle ode mnie :) Czekam na kolejny oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. PRZEMEK, TY PIEPRZONY IDIOTO ! COŚ TY KURWA NAROBIŁ ?! CZY TOBIE KURWA OPERACJA ZASZKODZIŁA ?! DEBIL PIEPRZONY !

    ale rozdział bardzo fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. no pierdoła z tego Przemka no! (sory,że tak późno,ale koleżankę miałam u siebie z Kalisza) No co za piiii. Niech no się zrehabilituje, bo inaczej pojadę tam do niego do tego Leszna i mu nagadam!

    OdpowiedzUsuń