Łączna liczba wyświetleń

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział XIII

Niedziela. Minęły cztery dni od tamtego dramatycznego zdarzenia. Odbył się pogrzeb taty. Siedziałam przy jego trumnie, podczas gdy matka z tym swoim gachem stali na zewnątrz i najwyraźniej świetnie się bawili. Bolało mnie to jak nie wiem co. Widziałam, że śmierć ojca była mamie na rękę, bo nawet jej facet zdążył się do nas wprowadzić. Z Przemkiem nie układało się najlepiej. Darliśmy koty jeszcze bardziej. Oddalaliśmy się od siebie, ale jednak nadal ze sobą byliśmy. Kwestią czasu było nasze rozstanie
 Ciągle leżąc w łóżku, zbierałam się w sobie by wstać. Było już po 18, Przemek miał za chwilę po mnie dzwonić. Chciał, żebym wyszła trochę do ludzi, ale bałam się tego gadania „O to jej ojciec się zabił”.
Leżałam w łóżku, mozolnie ubierając spodnie, kiedy do pokoju wpadł Przemek.
                   - Ty jeszcze nie gotowa? – Burknął chłopak.
                   - Jak masz zamiar się na mnie wyżywać do wyjdź.
                   - Nie, obiecałem Ci, że Cię stąd zabiorę więc idziesz ze mną.                   
Zmotywowałam się, przebrałam i wyszliśmy. Nie byłam do końca pewna czy to dobra decyzja, ale nie miałam już wyjścia. Siedzieliśmy w samochodzie z Przemkiem i jego mechanikami. Było mi obojętne czy dowiedzą się o naszej kłótni od osób trzecich, czy sami ją usłyszą.
                        - Twój tato nie żyje, pochowałaś już go, więc skończ płakać.
                        - Postaw się w mojej sytuacji.
                        - Przestań już, dobrze!
                        - Ty pieprzony hipokryto! O co Ci tak właściwie chodzi, bo już nie wiem.
                        - Widziałem tabletki i żyletki w Twoim pokoju. Nie mam zamiaru Cię pilnować.
                        - Nikt Ci nie każe.
                        - Ej uspokójcie się już! – Przerwał naszą kłótnię jeden z mechaników.
                        - Nie wtrącaj się. – Odparł Przemek. – Nie będę się zastanawiał czy na drugi dzień dostanę wiadomość, że coś sobie zrobiłaś, czy nie. Muszę się skupić na rehabilitacji, żeby jak najszybciej wrócić do ścigania, a Twoja sytuacja mi to utrudnia.
                        - Mam świetne rozwiązanie!
                        - Jakie?
                        - Rozchodzimy się. Ty zajmiesz się swoją rehabilitacją, a ja znajdę kogoś, kto naprawdę się mną zainteresuje i nie zostawi w potrzebie!
                        - I wiesz co, tak będzie najlepiej. Chyba za szybko się ze sobą związaliśmy.
                        - Przypominam Ci, że to ty pierwszy powiedziałeś, że mnie kochasz.
Przemek po tych słowach nagle umilkł. Nie odezwał się. Przypomniałam mu jak to naprawdę było. Smutno mi się zrobiło, kiedy zgodził się na rozstanie. Myślałam ,że jemu naprawdę zależy, ale pomyliłam się.
Znaleźliśmy się już na miejscu. Z hukiem wyszłam z auta i poszłam razem z Przemkiem do parku maszyn. Starałam się zachowywać pozory. Miałam nadzieję, że choć na chwilę oderwę się od tego syfu. Tak też się stało. Zaciągnęłam się, poczułam zapach metanolu i od razu zrobiło mi się lepiej. Zostawiłam Przemka i poszłam pod bandę. Było naprawdę mało ludzi, co bardzo mnie zadziwiło. Pogoda nie była nie wiadomo jak fantastyczna, bo było bardzo duszno i zanosiło się na deszcz. Zarzuciłam na głowę kaptur i zaczęłam cicho szlochać. Za dużo rzeczy na raz się skumulowało. Nie chciałam nikogo widzieć, ale jak na złość, ktoś oczywiście musiał kręcić się w pobliżu.
                   - Płaczesz? – Odezwał się cicho męski głos, po Angielsku.
                   - Nie kurwa fontannę udaję. – Oburzyłam się i rozpłakałam jeszcze bardziej.
                   - Spokojnie. Chcesz pogadać?
                   - Nie, dzięki. Musze sobie sama poradzić. – Odpowiedziałam i spojrzałam na rozmówcę. – Tak w ogóle to Marcelina jestem.
                   - Tai. – Odpowiedział i podał mi dłoń. Chłopak jeszcze przez chwilę ją trzymał i głęboko spoglądał mi  w oczy. – Co się stało? Powiedz mi, to może uda mi się pomóc.
                   - Mój tata cztery dni temu popełnił samobójstwo przez moją matkę, ona ma mnie w dupie i przed chwilą rozstałam się z chłopakiem. Jeśli cofniesz czas o tydzień to Ci zaufam.
Wytatuowany chłopak nie odezwał się, tylko opuścił wzrok i objął mnie ramieniem. Wiedziałam, że Tai nie dawno też stracił tatę, więc on najlepiej wiedział jak się czuję.
                        - Świetnie Cię rozumiem. Przykro mi.
                        - Zastanawia mnie tylko to, dlaczego nagle wszyscy się ode mnie odwrócili. Czuję się winna tego, że mój tato się zabił, ale to była wina mojej mamy. Ona się puściła, nie ja. To jest tak głupie i poplątane, że nic z tego nie rozumiem.
                        - Najwyraźniej nie chcą się mieszać w takie sprawy. Boją się, że będą musieli wziąć na siebie odpowiedzialność za Ciebie.
                        - Ale ja nie chcę, żeby ktokolwiek brał za mnie odpowiedzialność. Nikogo o to nie proszę.
                        - Ja wiem, rozumiem.
                        - Nie, nic nie rozumiesz. – Ochrzaniłam chłopaka.
                        - Spokojnie, chcę Ci pomóc, więc nie awanturuj się.
                        - No dobrze, przepraszam
                        - Wiesz co, jak chcesz to chodź do mojego boksu i tam na spokojnie pogadamy.
                        - Nie, lepiej się skup na dzisiejszych zawodach. – Broniłam się.
                        - O mnie się nie martw.
                        - Ty o mnie też.
                        - Nie rozśmieszaj mnie.
Popatrzyłam na Tai’a i już miałam z nim iść, ale nagle podszedł do niego Przemek. Odwróciłam twarz z grymasem i wgapiałam się w stronę zawodników gości.
                        - Co Ty mi dziewczynę podrywasz? – Zapytał Przemek.
Nie byłam pewna, czy dobrze usłyszałam, więc ze zdziwieniem popatrzyłam na niego i następnie na Tai’a.
                        - Jeszcze jakieś 10 minut zgodziłeś się na to, żebyśmy się rozeszli, a teraz nagle jestem Twoją dziewczyną? Zazdrość Cię zżera przez to, że Tai się mną zainteresował, czy co?
                        - Żadna zazdrość.
                        - To co?
                        - Nic, po prostu nie umiem z Tobą nie być. Zachowuję się jak kretyn, bo całe moje rozczarowanie i wściekłość odreagowuję na Tobie.
                        - Tak, ale kretyn to mało powiedziane.
                        - Przepraszam.
                        - Nie Przemek, żadne przepraszam. Teraz przeprosisz, a za godzinę znowu wyjedziesz mi z tekstem, że masz wystarczająco dużo swoich problemów, a ja Ci jeszcze będę przeszkadzała w rehabilitacji. – Wyrzuciłam to z siebie. – Teraz, kiedy najbardziej Cię potrzebuję, Ty masz mnie gdzieś. Interesuje Cię tylko to, co dzieje się z Tobą. W szpitalu powiedziałeś, że zawsze mogę na Ciebie liczyć, ale jak widać wcale tak nie jest. – Dokończyłam i odwróciłam się do niego plecami. – Wiesz co Tai, masz rację, chodźmy stąd. – Zwróciłam się do obecnego przy całej sytuacji chłopaka.
Tai zabrał mnie do swojego boksu. Szłam obok niego i czułam jak chłopcy z Betardu na mnie patrzą. To było bardzo głupie uczucie, bo wiedziałam, że będę w centrum zainteresowania. To jednak była decyzja Tai’a, którą postanowiłam uszanować.
Chłopak „zaprosił” mnie na swoje stanowisko. Kazał usiąść, a sam zaczął zajmować się sprzętem. Obserwowałam go i ocierałam łzy. W tle widziałam jak jego koledzy chodzą w tą i z powrotem. Na szczęście żaden nie zwrócił na mnie uwagi. Zależało mi na tym.
                   - Ten koleś to ten chłopak, który z Tobą zerwał? – Zapytał Tai, regulując zapłon.
                   - Tak, to on. Teraz mi robi wyrzuty i zaczyna przepraszać.
                   - Serio?
                   - Tak, chy…
                   - Z kim gadasz? – Odezwał się nagle kolejny głos i obok Tai’a pojawił się Troy Batchelor.
Mimo mojej dramatycznej sytuacji uśmiechnęłam się i delikatnie otarłam łzy. Tai chyba musiał znacząco popatrzeć na kolegę, bo ten nagle spojrzał na mnie, uśmiechnął się i podszedł przywitać.
                        - Cześć, jestem Troy. – Przywitał się o dziwo po Polsku.
                        - Marcelina. – Odpowiedziałam z idiotycznym uśmiechem na twarzy. – Proszę, nie mów przy mnie po Polsku.
                        - Dlaczego? – Zapytał w swoim ojczystym języku.
                        - Jeśli nie chcesz, żebym cały czas uśmiechała się jak idiotka, to po prostu tego nie rób.
                        - No dobrze. – Spełnił moją prośbę. – W ogóle dlaczego tu siedzisz? Widziałem jak z Przemkiem przyszłaś.
                        - No, bo Tai mi zaproponował, że mogę z nim posiedzieć.
                        - A Przemek?
                        - Stary skończ z tym. – Syknął Tai.
                        - Spokojnie. – Wtrąciłam się. – A co, przeszkadza Ci moja obecność tutaj?
                        - Tak, przeszkadza. Ale to, że siedzisz tutaj a nie u mnie.
Spojrzałam na niego zaskoczona, kiedy Tai zawołał mnie do siebie. Odsunęliśmy się trochę, chłopak niepewnie spojrzał na kolegę.
                        - Nie słuchaj tego idioty. Niedawno rozstał się z dziewczyną i teraz każdą podrywa, widać, że Ciebie też zaczyna zaczepiać. Nie ulegaj mu. – Ostrzegał mnie Tai.
                       - Mam zbyt lipny humor, żeby brać na poważnie jego zaloty. Skoro on chce się pobawić, to czemu nie. Spokojnie, nie martw się.
                        - Ja za dobrze znam Troy’a i wiem jaki jest. Uwierz mi, że jest gorszy niż Darcy.
                        - Tak?
                        - Tak, dlatego trzymaj dystans.
                        - Dobrze, będę uważała.
                        - Bardzo się cieszę. – Odpowiedział uśmiechnięty i razem wróciliśmy do Troy’a.
                        - To co, zapraszam do mojego boksu. – Odezwał się Troy.
Puściłam oczko do Tai’a i poszłam z przystojnym Australijczykiem. Głupio mi było, ale naprawdę chciałam odciągnąć swoje myśli od tej kłótni z Przemkiem. Miałam nadzieję, że nie będę musiała poruszać tematu ojca przy Troy’u. Chciałam choć na chwilę umilić sobie dzień.
                        - Czemu jesteś smutna? – Zepsuł mi tym pytaniem cały plan.
                        - Nie chcę o tym gadać, proszę Cię.
                        - Jak chcesz, żeby nie było, że nie zainteresowałem się. – Odpowiedział optymistycznie.
                        - Dziękuję. – Odpowiedziałam, przecierając policzki rękawami czarnej bluzy.
                        - Ale powiedz co się stało. – Wypytywał nadal chłopak, kucając przede mną.
                        - Troy, proszę skończ już. Nie chcę o tym gadać.
                        - Proszę. – Wyszeptał cicho, jak na złość w języku Polskim.
Rzuciłam chłopakowi wściekłe spojrzenie, a ten wystarczy, że się uśmiechnął i już mnie uspokoił. To było dziwne.
Siedzieliśmy spokojnie u niego w boksie, kiedy nagle usłyszeliśmy niesamowity grzmot, a w oddali można było ujrzeć jednego z piorunów i dosłownie po kilku sekundach zerwała się niesamowita ulewa. Od razu ogłoszono, że zawody się nie odbędą. Z uśmiechem patrzyłam jak zawodnicy zaczęli zwijać swój sprzęt. Troy popatrzył na mnie trochę dziwnie.
                   - A może byś mi pomogła?
                   - Ja tu jestem gościem. – Odparłam z uśmiechem i ruszyłam się z miejsca, by jednak mu pomóc z tym wszystkim.
                   - Okej, to skoro zawody są odwołane, to umówisz się ze mną na kawę?
                   - Nie wiem, nie wiem czy mam ochotę.
                   - Oj, na pewno masz. – Spojrzał na mnie przekonywująco, więc zgodziłam się.
Po jakimś czasie przypałętał się Przemek. Przemoczony stał przy boksie Troy’a i patrzył na nas. Specjalnie, by wzbudzić w nim zazdrość, zaczęłam trącać, zaczepiać Australijczyka w nadziei, że Przemka ruszy sumienie i zacznie o mnie walczyć, ale on tylko popatrzył i kazał mi iść z nim, bo mieliśmy wracać do domu.
                        - Nie idę.
                        - Boże kochany, chodź już. Chcesz tu nocować czy co?
                        - Nie, ja zostaję z Troy’em. – Odpowiedziałam, kładąc dłoń na ramieniu wysokiego Australijczyka.
                        - Szybko sobie znalazłaś pocieszenie. – Burknął i poszedł w swoją stronę.
                        - Jeszcze Cię to dziwi?
Chłopak nie odpowiedział, więc ja pokręciłam głową i wróciłam do pomocy.
Kiedy udało nam się posprzątać, poszliśmy z Troy’em na parking. Chłopacy pakowali ostatnie rzeczy, przyglądałam im się, a po chwili chłopak objął mnie od tyłu. „Nie przesadzasz, przystojniaku?” pomyślałam jedynie i skierowałam wzrok na Przemka. Chłopak bardzo uważnie nas obserwował. Starałam się nie zwracać na niego uwagi, ale nie dało się.
                   - To co, idziemy na kawę? – Zapytał wesoło Australijczyk.
                   - Jasne. – Rzuciłam spoglądając raz na niego i raz na Polaka.
                   - Po co zwracasz na niego uwagę?
                   - Tak jakoś. – Odpowiedziałam i opuściłam głowę.
Troy objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojego busa. Może i zachowywałam się jak dzieciak, ale chciałam, żeby Przemek zaczął o mnie walczyć. Zależało mi na nim i byłam pewna, że on tak nagle nie przestał mnie kochać. Przemek był zbyt uczuciowy, żeby tak się zachowywać. Niestety dużo mi obiecywał, ale jak widać słowa nie umiał dotrzymać. To bolało, ale ja nic nie mogłam z tym zrobić i najwyraźniej tak musiało być.
Po jakimś czasie, kiedy odwieźliśmy Troy’a mechaników, ja zaprosiłam go do siebie. Po co mieliśmy siedzieć w knajpie w mokrych ciuchach, skoro u mnie mogliśmy się wysuszyć. Weszliśmy do środka, mamy nie było. W kuchni zastałam jej kochanka, coś gotował. Nie miałam najmniejszej ochoty z nim siedzieć, więc bez słowa podeszłam do lodówki po coś do picia, ale ten mnie zauważył.
                   - Już wróciłaś? – Zapytał miło.
                   - A nie widać?
                   - I nie jesteś sama.
                   - Brawa za spostrzegawczość.
                   - Marcelina, ja będę chciał z Tobą porozmawiać. Proszę, poświęć mi chociaż pięć minut.
                   - Mów teraz.
                   - Nie chcę przy Twoim koledze.
                   - Spokojnie, on i tak Polskiego nie zna, bo jest Australijczykiem. – Odpowiedziałam. – Troy ja musze pogadać z tym kolesiem. Poczekasz u mnie w pokoju?
                   - Jasne. – Przystał chłopak.
                   - Zaraz wrócę.
Mężczyzna popatrzył na mnie, a ja razem z chłopakiem poszłam do mojego pokoju. Mój pokój wyglądał identycznie, jak przed tygodniem. Całymi dniami leżałam w łóżku, więc nie miał mi kto na bałaganić.
Chłopak rozglądał się dookoła, popatrzył na mnie i usiadł na łóżku. Uśmiechnęłam się jak idiotka, bo cieszyłam się, kiedy w swoim pokoju mogłam gościć kogoś takiego jak on.
                   - Powinnam mieć gdzieś moje koszulki. Od razu mówię są męskie, bo mam do takich słabość. – Powiedziałam i zdjęłam bluzę.
                   - Spokojnie, ja mogę bez koszulki paradować. – Zaśmiał się chłopak.
                   - Ale to może jak ja tu do Ciebie wrócę?
                   - Szybka jesteś.
                   - A Ty naiwny. – Odparłam chamsko i zaczęłam szukać. – Dobra wybierz tu sobie jakieś ciuchy. – Przerwałam żeby znaleźć coś dla siebie. – Ja się tylko przebiorę i idę z tym facetem pogadać.
Troy przytaknął, wyciągnął jedną z moich ulubionych koszulek i zdjął swoją. Męska klata nie działała na mnie zbytnio, ale tatuaże zdobiące jego ciało, już tak. Patrzyłam na jego lewy bok, na którym miał napis, starałam się go dyskretnie rozszyfrować, ale Troy chyba się domyślił.
                        - „One life, one Chance”.
                        - Dziękuję. – Uśmiechnęłam się, szybko przebrałam koszulkę i spodnie zarzuciłam inną bluzę.
Bluza Przemka. Pachniała jeszcze jego perfumami. Było mi niesamowicie głupio, bo w pokoju stał nieprzyzwoicie przystojny facet, podczas gdy w domu naprzeciw siedział chłopak, który zmienił moje życie.
Przetarłam oczy, w których pojawiło się kilka pojedynczych łez i poszłam do kuchni. Mężczyzna siedział przy stole. Matki nadal nie było. Miałam nadzieję, że nie przyjdzie mu coś głupiego do głowy, ale mogłam być spokojna. W końcu miałam Troy’a u siebie w domu.
Usiadłam obok niego, podał mi kubek z gorącą herbatą i z uśmiechem spojrzał na moje zmarznięte dłonie.
                   - Trochę przemokłaś. Obyś się nie przeziębiła.
                   - O to niech się pan nie martwi. – Burknęłam.
                   - Marcelina posłuchaj, powiem wprost; ja nie chcę Ci zastępować ojca. Wiem, że mnie nienawidzisz, bo teoretycznie zniszczyłem waszą rodzinę, ale proszę pozwól mi siebie poznać. Ja nie chcę wchodzić z Tobą na ścieżkę wojenną, bo Twoja mama opowiadała mi, że nie warto. Więc proszę, daj mi szansę na wykazanie się. Nie chcę być Twoim wrogiem.
                   - Jest Pan podejrzanie miły. – Stwierdziłam zaglądając zza żółtego kubka, trzymanego przy ustach. – Poza tym, nie obwiniam Pana, po prostu moja matka zachowała się jak ostatnia szmata, puściła się z Panem, a panu ciężko było pomyśleć po gumce. Jak chciała, żeby ją ktoś obracał to chociaż mogła pomyśleć, że może zajść w ciążę. – Stwierdziłam nie przebierając w słowach. - Może się jeszcze okaże, że to Pan jest moim ojcem, bo ja jestem dzieckiem jednego z takich wybryków.
                   - Słucham? – Zapytał zdziwiony.
                   - To nie powiedziała Panu o tym?
                   - Nie.
                   - No to jest z Panem bardzo szczera.
                   - Spokojnie, może nie chciała mi o tym mówić. – Wmawiał sobie mężczyzna.
                   - Nie wiem, ale modlę się o jedno, niech suka poroni i straci kogoś na kim jej bardzo teraz zależy, czyli Pana. Bo przez to, że mój tata się zabił straciłam trzy najukochańsze dla mnie osoby; ojca, chłopaka i matkę. Mam dla Pana propozycję, nie wchodźmy sobie w drogę, traktujmy siebie nawzajem jak lokatorów i będzie najlepiej. – Powiedziałam co myślę i wstałam od stołu. – A i jeszcze jedno. Niech się Pan poważnie zastanowi na związanie z moją mamą, bo jak widzi Pan niezłe z niej ziółko. – Ostrzegłam go i bardzo mocno zaciągnęłam się powietrzem. – Co Pan ugotował, że tak pachnie?
                   - Spaghetti w sosie beszamelowym. Zjesz? – Zaproponował.
                   - A to ja zapytam kolegę czy chce, dobra?
                   - Nie ma sprawy.
                   - Niech Pan…
                   - Wiesz co, skończmy z tym „Pan”. Zacznijmy wszystko od początku. Wojciech. – Podał mi dłoń.
                   - Marcelina. – Uścisnęłam ją i poszłam do Troy’a.
Cała ta rozmowa wydawała mi się dziwna. Facet był dla mnie przeraźliwie miły, herbatka, obiadek, takie rzeczy. Wzruszyłam ramionami i weszłam do pokoju.
Otworzyłam drzwi i nie mogłam powstrzymać mojego głupkowatego uśmiechu. Troy leżał na moim łóżku, w mojej koszulce i słodko spał. Podeszłam cicho do uchylonego okna, zamknęłam je, a chłopak akurat się przebudził. Byłam zła sama na siebie, że go obudziłam.
                   - Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić.
                   - Trochę mi się przysnęło. – Zauważył przecierając oczy. – Przepraszam.
                   - Idziesz ze mną na spaghetti? Facet mojej mamy zrobił.
                   - A co jeśli chce Cię otruć i specjalnie Cię woła? – Zaczął wymyślać jakieś dziwne teorie, ale ciągle się uśmiechał.
                   - To chodź, najwyżej nas oboje otruje.
                   - Zaryzykuję. – Wstał i popatrzył mi w oczy.
Poszliśmy do kuchni, na stole czekała kolacja, a Wojciech siedział w salonie, przełączając  kanały. Byłam w niesamowitym szoku.
Troy niczym prawdziwy dżentelmen odsunął mi krzesełko i zaczęliśmy jeść i rozmawiać. O wszystkim. Począwszy od ulubionej piosenki, poprzez „nasze” drugie połówki. Troy opowiedział mi, że niedawno rozstał się ze swoją dziewczyną i, że nie żałuje swojej decyzji o rozstaniu. Szkoda, że nie mogłam powiedzieć tego samego. Chłopak wypytywał też o mojego ojca, co mnie łączy z Przemkiem więc opowiedziałam wszystko. Od dnia naszego poznania, do dzisiejszego rozstania. Troy jedynie kręcił głową.
                   - Zachował się jak tchórz, tyle Ci powiem. Jak mógł Cię teraz zostawić, ja tego nie rozumiem. Chociaż Przemek jest taki, że czasami się boi, bardzo dobrze go znam. On potrzebuje czasu, żeby się oswoić. Dla żużlowca kontuzja jest frustrująca, więc też musisz go zrozumieć. – Wytłumaczył Troy i pomógł sprzątać ze stołu.
                   - Rozumiem, ale zauważ, że przychodziłam do niego do szpitala, wszystko było w porządku. Po śmierci taty coś się spieprzyło. Trudno. Walczyłabym o to, gdybym widziała, że jest cień szansy, tylko szkoda tylko, że tak mnie olewa.
                   - Widać, że Ci zależy i w sumie nie dziwię się.
Uśmiechnęłam się, włożyłam naczynia do zmywarki i poszliśmy z Troy’em do mojego pokoju.
Siedzieliśmy na łóżku, tak jak ja wtedy z Przemkiem, oglądaliśmy film. Wróciły te pieprzone wspomnienia, zebrało mi się na płacz. Co chwilę ocierałam łzy, które spływały mi po policzku. Troy to zauważył, więc wyłączył mojego laptopa i mocno do siebie przytulił. Chciałam być przy Przemku, ale nie wiedziałam, czy on chciał być przy mnie. Miałam ogromne wyrzuty sumienia, że zaproponowałam to rozstanie.
                   - Nie płacz. Już wystarczająco się napłakałaś. – Uspokajał mnie Australijczyk i gładził po włosach
                   - Dziękuję, że tu jesteś.
                   - Wiesz, w normalnej sytuacji, to już dawno zaproponował bym Ci seks, ale nie miałbym teraz sumienia tego robić. – Walnął prosto z mostu chłopak.

Zaśmiałam się przez łzy, zdjęłam bluzę, pod którą miałam tylko stanik i jak skończona kretynka go pocałowałam. Czułam, że robię największy błąd swojego życia, ale nie chciałam, żeby ktokolwiek się nade mną litował. Musiałam sobie sama dać radę z moimi problemami. Teraz moim problemem był Troy, a jak to mówią, z problemem najlepiej jest się przespać.

_________________________________________________________

Ten rozdział wyszedł mi mega beznadziejnie xD Wiem ,że wszystko dzieje się za szybko, ta akcja z Troy'em jest nie na miejscu, ale tak mnie jakoś naszło :D

7 komentarzy:

  1. "Teraz moim problemem był Troy, a jak to mówią, z problemem najlepiej jest się przespać"
    ło kurwa, to dojebałaś XD ale dobra, zrobiło się baaardzo ciekawie ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, końcówka bije wszystko :D
    Zdążyłam sie przy tych rozdziałach popłakać i uśmiać xD
    Sporo się dzieje, zupełnie mnie zaskoczyłaś. Dodawaj szybciutko kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no to żeś dowaliła z zakończeniem. xD
    "(...) a jak to mówią, z problemem najlepiej jest się przespać." buaahahha :P rozwaliło mnie to. :D
    kurczę to się porobiło, namieszałaś i to bardzo, ale podoba mi się. :)
    uwielbiam czytać to co piszesz ♥
    mam nadzieję, że Marcelina i Przemek wrócą do siebie :)
    Kocham Cię ♥

    Martyna

    OdpowiedzUsuń
  4. AHhhahahah końcówka zajebista, z resztą jak całość <3
    czekam na więcej

    Ada xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. OMFG "z problemem trzeba się przespać" no nie myślałam, że Marcelina potraktuje te słowa tak dosłownie! O.O No ale przez to zaczyna się robić jeszcze ciekawiej! :D Pisz szybko dalej, bo chcę wiedzieć! :D Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  6. no i już jestem! :D obudziłam się, ogarnęłam i zabieram za komentowanie :D "Teraz moim problemem był Troy, a jak to mówią, z problemem najlepiej jest się przespać." HAHAHAHAHAHAHA to zdanie całkowicie zniszczyło mój system xD podejrzewam, że Batch jest jak najbardziej za, mało tego, nawet pół słówka przeciwko by nie powiedział! :D no ale jedziemy od początku :D
    Pawlicki jednak nadal jest głupi o.O Doigrał się i mam nadzieję, że Marcelina tak łatwo mu nie wybaczy! Niech się chłopak postara i pokaże, że mu zależy!
    No i Tai! *_* Przecież on wszędzie jest taki mega uroczy i pomocny i fantastyczny i sympatyczny, że o jaa! Jego chyba naprawdę nie da się nie lubić! :D
    Kto by pomyślał, że nawet ten facet matki okaże się całkiem sympatycznym gościem o.O Jak widać matka to totalne zło wcielone i najwyraźniej ma jakiś poważny problem z głową. Może brak mózgu? :D
    Dobra, z jednej strony Przemo, który nawet jak jest totalnym idiotą to i tak nadal jest Przemem, a z drugiej strony Batch! I to jest dylemat, którego w żadnym wypadku nie potrafię rozstrzygnąć... Najwyraźniej muszę poczekać na dalszy rozwój sytuacji... Aż czekam na to "przespanie się z problemem" :D I czekam też na zachowanie Przema! I czekam na to, co postanowi Marcelina! Jeeeezu, ile czekania przede mną! :D
    Pisz szybko dalej, bo umrę z ciekawości! :D
    <3333

    OdpowiedzUsuń
  7. pisałaś o tym ostatnio na TT! :D że z problemem jest najlepiej się przespać :P jestem tego samego zdania! dlatego czekam na Krzyśka, hahha XD chyba do końca życia będę dziewicą xD Troy widać fajny chłopak, aczkolwiek baaardzo obrotny :P mam nadzieję,że się ogarnie, bo fajniutki jest ;3

    OdpowiedzUsuń