Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział XI (cz.1)

Następny dzień. Niedziela. Dość wcześnie, bo chyba koło 8, może 9 obudziła mnie kłótnia rodziców. Przemek akurat też się rozbudził. Chyba przez to samo co ja.
                   - Co oni znowu odpieprzają?
                   - Oj, moi rodzice też się kłócą. Jak każda para mają …
Nagle rozległ się dźwięk rozbitego szkła. Huk był tak gwałtowny, że bardzo dokładnie słyszeliśmy go w mojej sypialni. Nie wiele myśląc zerwałam się z łóżka i pobiegłam do kuchni, bo stamtąd dochodziły te niepokojące odgłosy.
Nie poznałam własnych rodziców. Byli przepełnieni taką nienawiścią, że to aż było przerażające. Mama cała się trzęsła, ojciec rozwścieczony stał naprzeciw niej. Wokół wszystko wyglądało jak po przejściu tornada. Od razu przypomniał mi się widok mieszkania Andreasa. W sumie to wszystko było bardzo podobne. Rozwalone naczynia, mnóstwo szkła. Kiedy rodzice zauważyli, że ja i Przemek wszystkiemu się przyglądamy, jakoś uspokoili emocje.
                   - Co tu się dzieje? – Zapytałam trochę przestraszona, bo mogłam spodziewać się dosłownie wszystkiego.
                   - Zapytaj swojej kochanej mamusi. – Krzyknął do mnie wściekle tato
                   - Przemek zostań ze mną. – Poprosiłam przerażona widokiem ojca.
                   - Dobrze.
                   - Mamo, o co chodzi?
                   - Nie chcę mówić tego przy ojcu. – Odpowiedziała.
                   - Nie chcesz?! A co masz zamiar ukrywać przed naszą córką, że się puszczasz? Że jesteś w ciąży z innym?! Jesteśmy tu od nie dawna, a Ty już wszystko niszczysz! Mało Ci było?! Mam być ojcem kolejnego twojego wyskoku? – Wrzeszczał ojciec patrząc raz na mnie, raz na matkę.
                   - Jakiego wyskoku? – Zapytałam roztrzęsiona. – Mamo o co chodzi?
                   - O to, że nie jesteś moją córką!
To co powiedział tata, było dla mnie jakby mi ktoś przywalił czymś naprawdę ciężkim w twarz. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Nogi dosłownie się pode mną ugięły. Przemek mnie mocno przytulił, a ja bardzo mocno i gwałtownie zaczęłam płakać, bo chyba nic innego mi nie pozostało.
Nie umiałam racjonalnie myśleć w tamtej chwili. Można by rzec, że moje życie legło w gruzach. Te wszystkie rzecz, które działy się przed tą wiadomością, były niczym. Do pokoju szłam jak struta, łzy przysłaniały mi wszystko. Do pokoju weszłam trzymając się Przemka, bo miałam wrażenie, że zaraz upadnę. Chłopak pomógł mi usiąść na łóżku i kucnął przede mną. Delikatnym ruchem dłoni podniósł mój podbródek i spojrzał w oczy.
                   - Kochanie, chodź do mnie. Nie zostawię Cię tutaj samej. – Wyszeptał cicho, przecierając kciukiem moje policzki.
                   - Co ja mam teraz zrobić? – Zapytałam rozżalona.
                   - Spakować się, a o reszcie porozmawiamy później.
Wzrok chłopaka nieco mnie uspokoił. Widziałam, że chce dla mnie dobrze, że się martwi, więc posłuchałam go i zabrałam się za pakowanie. Kosmetyki, ładowarka, telefon, słuchawki, parę ubrań, bielizna i mogłam wychodzić. Na nogi zarzuciłam leginsy i trampki. Przemek popatrzył na mnie, pewnym ruchem złapał za dłoń i wyszliśmy z pokoju. Z sypialni rodziców dochodziły jeszcze krzyki., ale olałam to. Wystarczająco dużo przykrości mnie dzisiaj spotkało, a dzień się jeszcze dobrze nie zaczął.
                        - Przemek, Twoi rodzice nie będą źli, że będę u was? – Zapytałam przecierając zaspane i zapłakane za razem oczy.
                        - Nie, porozmawiam z nimi. O nic się nie martw. – Uspokoił mnie.
                        - Kocham Cię.
                        - Ja Ciebie też. – Odpowiedział i pocałował mnie pierwszy raz tego dnia.
Po chwili weszliśmy do jego domu. Od progu przywitała mnie mama Przemka, która dość dziwnie na mnie popatrzyła. Jeszcze nie wiedziała jaka informacja ją czeka.
Przemek zaprowadził mnie do swojego pokoju, w którym panował nieskazitelny porządek.  Powiedział, bym się rozpakowała i wyszedł. Zostawił mnie tam samą. Podeszłam do okna, z którego miałam widok na mój dom. Mieszkaliśmy bardzo blisko siebie. Widziałam dokładnie co tam siedziało. Widziałam jak  ojciec wściekle wychodzi z domu wraz ze swoimi rzeczami. Już wiedziałam, że nasza rodzina się rozsypuje. Łzy płynęły po moich policzkach, w głowie miałam niewyobrażalny rozpiernicz, nie wiedziałam co teraz się stanie.
Nagle po cichutku weszła mama Przemka. Odwróciłam się, spojrzałam na nią, a ta po prostu mnie przytuliła. Poczułam się taka bezbronna.
                   - Będzie dobrze. Zostaniesz u nas tak długo jak to będzie potrzebne, dopóki Twoi rodzice nie dojdą do jakiegoś sensownego  wniosku. – Pocieszyła mnie kobieta.
                   - Dziękuję. Mam nadzieję, że nie będę jakimś balastem.
                   - Nigdy w życiu. – Zapewniła mnie.
                   - Oby rodzice jakoś szybko się dogadali, bo nie wytrzymam.
                   - Rozumiem Cię.
Naszą rozmowę przerwał Przemek. Widział, że rozmawiam z jego mamą, więc wycofał się, ale kobieta postanowiła inaczej. Powiedziała by wszedł, a sama opuściła pomieszczenie.
                        - Mówiłem, że będzie dobrze.
                        - Masz wspaniałych rodziców.
                        - Twoi też są.
                        - Chyba oszalałeś. Gdyby byli, to nigdy w życiu tak by mnie nie oszukali.
                        - Nie mów tak. Popatrz na to z innej strony. Twój tato kochał Cię jak własną córkę, mimo, że wiedziałam że nią nie jesteś. Ty też go kochałaś. On Cię wychował, dbał o Ciebie. Więc to, że okazał się nim nie być, nie zmienia tego, że Cię kocha. W głębi serca, jesteś jego kochaną córeczką, a to, że Twoja mama nie powiedziała Ci o tym wcześniej nie może spowodować, że ją znienawidzisz. Ja wiem, że łatwo jest mi mówić, bo nigdy nie znalazłem się w takiej sytuacji. – Tłumaczył mi Przemek. – Porozmawiaj z rodzicami. Jeśli będzie trzeba, pójdę z Tobą. Nie zostawię Cię samej.
Nic nie powiedziałam, bo nie byłam w stanie. Zbyt wiele łez pokrywało moją twarz. Przemek miał rację. Ten mężczyzna wychował mnie jak własną córkę, więc nie zasługiwał na to, bym nagle się od niego odwróciła. Moja mama była po części winna tej całej sytuacji. Nie wystarczyło jej to, że ja byłam „wpadką”?
Do około 13 leżeliśmy i rozmawialiśmy na temat dzisiejszego meczu. Przemek był dość skupiony, o meczu mówił, jakby to miało być nie wiadomo co, ale dla niego to było bardzo ważne zawody. No w końcu jechali z liderem Enea Ekstraligi.  Starałam się zmotywować Przemka, bo nie chciałam, by moje problemy jakoś negatywnie wpłynęły na jego dyspozycję. O 18:30 miało się rozpocząć spotkanie, więc mieliśmy dużo czasu, ale Przemek był uparty i musiał pójść do warsztatu. Zaczął powoli ogarniać sprzęt. Towarzyszyłam obu chłopcom i ich mechanikom w ich zajęciu. Próbowałam się skupić na tym co i jak robią, ale myśli o rodzicach odciągały mnie od tego, w dodatku zadzwoniła Agata. Odebrałam i wyszłam z warsztatu.
                   - Tak?
                   - Hej miśku co tam? – Zapytała wesoło.
                   - Nie pytaj. Tak tragicznie jeszcze nie było. – Odpowiedziałam i oparłam się o ścianę domu.
                   - Co się stało?
                   - Dowiedziałam się, że mój ojciec nie jest moim ojcem.
                   - Co ty pierdolisz?
                   - Dzisiaj się dowiedziałam. Gdyby nie kłótnia rodziców to bym się nie dowiedziała. – Odpowiedziałam smutno.
                   - Ja pierdole, nie wiem co mam Ci powiedzieć.
                   - Powiedz jak Ci dzień mija. – Zmieniłam temat.
                   - A dobrze, Vegard u mnie spał, długo rozmawialiśmy, pytał co u Ciebie, kazał Cię pozdrowić, więc to robię.
                   - Dzięki, też go pozdrów.
                   - Spoko. – Odparła. – W ogóle mam nadzieję, że Przemek jest przy Tobie.
                   - Tak, jest. O to możesz być spokojna. Zabrał mnie do siebie, jego rodzice nie mają nic przeciwko, wiec mam nadzieję, że uda mi się odpocząć od tego syfu.
                   - No ja mam nadzieję. Co dzisiaj robisz?
                   - Jadę z Przemkiem na mecz. Jadą z drużyną Darcyego i tam będzie ta dupeczka. – Zaczęłam jarać się dzisiejszym spotkaniem.
                   - Paweł?
                   - No.
                   - Haha, już sobie Ciebie tam wyobrażam. – Zaśmiała się.
                   - To jestem ja, mnie nie ogarniesz.
                   - W to nie wątpię.
                   - Weź, w ogóle ja mam mojego Przemka i nie mam zamiaru oglądać się za innymi. – Odparłam. – Chyba, że nazywa się Darcy Ward.
Agata zaśmiała się, a ja spojrzałam na mój „rodzinny” dom. Do mamy przyjechał jakiś mężczyzna. Tak jak przeczuwałam, był to kochanek mamy. Wiedziałam, że nie ma już szans na uratowanie związku rodziców. Na chwilę zawiesiłam głos i powróciłam do rozmowy.
                        - Gach mamy przyjechał.
                        - Serio?
                        - No teraz właśnie go obserwuję i powiem Ci tak; szału macic nie ma, staniki nie latają, kisielu w gaciach nie ma.
                        - Bardzo pozytywna ocena.
                        - Mówię jak jest.
                        - Głupek.
                        - Też Cię kocham. – Odpowiedziałam. – Muszę kończyć, bo zaraz jedziemy z Przemkiem na stadion. Odezwę się później.
                        - No dobrze, pa. – Pożegnała się i rozłączyła.
Telefon włożyłam do kieszeni i poszłam do warsztatu. Piotrek i Przemek kończyli pakowanie sprzętu, a ich tata wszystko nadzorował. Dobrze, że chłopcy mieli wsparcie w swoim ojcu.
Przemek po chwili domyślił się, że tu stoję, więc pod pretekstem szukania czegoś w szafce obok mnie podszedł bliżej i szybkim ruchem pocałował w policzek. Chyba tego potrzebowałam. Zatrzymałam chłopaka ruchem dłoni.
                   - Kochanek mamy przyjechał.
                   - Naprawdę?
                   - Tak. Mam nadzieję, że ojca tam nie ma.
                   - Może pójdziemy sprawdzić?
                   - Nie no, raczej nie ma, bo widziałam jak wychodził, ale wiesz, wszystko mogło się zmienić.
                   - Jak chcesz. – Zgodził się ze mną. – Musimy już jechać.
                   - No dobrze, to jedźmy.
                   - Idź do samochodu, ja zaraz przyjdę.
                   - Dobrze.
Według polecenia chłopaka poszłam do samochodu, ale nie spuszczałam wzroku z drzwi mojego domu. Byłam niesamowicie ciekawa kim jest ten facet. Moja ciekawość była bardzo silna, chciałam pójść i przekonać się kto to, ale jednak lenistwo wzięło górę i z samochodu nie wysiadłam.
Po chwili dołączył do mnie Przemek i pojechaliśmy. Nie pomyślałabym, że mieszkamy tak blisko popularnego „Smoka”. Sporo ludzi już zbierało się przed stadionem. Kasy już były otwarte, zawody miały się zacząć za jakąś godzinę. Przejeżdżaliśmy obok tłumu kibiców Unii Leszno. Odziani w szaliki, koszulki klubowe, a na twarzach nadzieje na dobre spotkanie. Ja z kolei miałam nadzieję, że dzisiejszy mecz pozwoli mi zapomnieć o problemach dzisiejszego dnia.
Mijaliśmy setki ludzi, starych, młodych, dorosłych, dzieci, rodziny, grupy przyjaciół. Najzabawniejszy widok był wtedy, gdy przejeżdżaliśmy obok tłumu dziewcząt skandującego „Przemek, Przemek!”. Ich spojrzenia, kiedy zobaczyły mnie w samochodzie Przemka były rozwalające, a uśmiechy nagle znikały z ich twarzy.
                   - Traktują Cię tu jak gwiazdę. – Zauważyłam i założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne.
                   - Trochę przesadzają, ale jeśli sprawia im to radość, to dlaczego nie. Niech sobie po fangirlingują. – Zaśmiał się Przemek i zatrzymał samochód na odpowiednim miejscu parkingowym.
                   - Wredne to było.
                   - Wcale nie. Od wrednych docinek to ty jesteś.
                   - To tym bardziej było wredne. – Odparłam z uśmiechem na ustach. – Mam nadzieję, że tam mnie te dziewczyny nie zjedzą.
                   - Nie, raczej nie. To znaczy nie wiem, nie powinny. – Zaśmiał się Przemek i wysiadł  z samochodu, by następnie móc otworzyć mi drzwi.
Znaleźliśmy się bardzo blisko parku maszyn. Byłam w niebie, bo po pierwsze to był pierwszy raz kiedy byłam na zawodach, a po drugie mogłam oglądać je „od kuchni”.
Sztucznie ucieszona szłam z Przemkiem do jego boksu. Wszyscy na nas patrzyli, a ja patrzyłam na wszystko dookoła. Na motocykle, na ludzi, na trybuny, na tor. Wszystko przyciągało moją uwagę. Po jakimś czasie puściłam Przemka w swoją stronę, a ja poszłam się trochę porozglądać. Pierwsze co, to podbiegłam do bandy. Na torze była jeszcze polewaczka. Było dość gorąco, tor musiał być zwilżony, bo inaczej mechanicy nie nadążaliby ze zmianą filtrów.
Stałam tam sama, dopóki nie stanął ktoś obok mnie. Nie odwróciłam głowy, tylko wciąż wgapiałam się w pojazd, który zaczynał już kolejne okrążenie.
                   - Radzę Ci się odsunąć, bo będziesz cała brudna. – Odezwał się po chwili.
Z trudem uśmiechnęłam się pod nosem i spod byka popatrzyłam w bok. Zaczęłam od dołu.  Kombinezon opuszczony do połowy, brak koszulki, delikatna budowa. W porównaniu do Przemka był on bardzo drobny. Wyglądał tak uroczo. Spojrzałam na twarz, którą miał zwróconą w moją stronę i ujrzałam Przedpełskiego. Tak, tego o którym rozmawiałam z Agatą zanim się tu zjawiłam. Potrząsnęłam głową i odwróciłam się w jego stronę.
                        - Spokojnie, mama, to znaczy pralka wypierze. – Odpowiedziałam mając łzy w oczach, kiedy tylko pomyślałam o mamie.
                        - Też tak zawsze mówię. – Odparł z uśmiechem. – Paweł.
                        - Marcelina, miło mi.
                        - Dlaczego płaczesz? – Zapytał po chwili, a ja w panice przetarłam policzki.
                        - Oczy mi łzawią. Mam alergię. – Odpowiedziałam totalnym kłamstwem, bo tylko to mi przyszło do głowy.
                        - A chyba, że tak.
Posłałam mu nieszczery uśmiech i gdy się odwróciłam usłyszałam swoje imię, automatycznie skierowałam swoją twarz w stronę nowo poznanego kolegi.
                        - Komu kibicujesz? – Zapytał z uśmiechem.
                        - Wam.
                        - Serio? – Zapytał totalnie zaskoczony. – Ale ty chyba z tym z Unii przyjechałaś.
                        - Tak, ale to wam kibicuję.
                        - Postaram się dla Ciebie pojechać jak najlepiej. – Oświadczył i puścił mi oczko.
Uśmiechnęłam się i skierowałam do boksu mojego chłopaka. Przemek już tam był. Krzątał się wokół motocykli wraz ze swoimi mechanikami. Już  wtedy czułam, że nie będzie miał dla mnie czasu.
Bez słowa odwróciłam się na pięcie, a przede mną staną niespodziewanie Paweł. Wystraszył mnie jak nikt inny. Tylko krzyknęłam, a ten momentalnie się uśmiechnął i delikatnie przytulił. Na moje nieszczęście Przemek to widział, ale miałam nadzieję, że nie odbierze tego jako coś poważnego.
                   - Przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć.
                   - Nie chciałeś, ale to zrobiłeś.
                   - Przepraszam. – Powtórzył z udawanym smutkiem. – Do zawodów jeszcze dużo czasu, więc może posiedzimy razem? Ja już sprzęt ogarnąłem także mam sporo czasu.
                   - Jak chcesz. Przemek i tak teraz jest zajęty, a ja nie mam co z sobą zrobić. – Zgodziłam się bez słowa.
                   - Pójdziemy usiąść gdzieś w jakieś miejsce. W sumie jest gorąco to chodź tam w cień. – Zaproponował i wskazał dłonią ustronne miejsce.
                   - No dobrze. Mam nadzieję, że Przemek nie będzie zły.
                   - Raczej nie, chyba, że jest o Ciebie mega zazdrosny?
                   - Wiesz co, w sumie to znamy się dosyć krótko, zbyt wiele o sobie nie wiemy. Głupie to wszystko, ale nic nie poradzę, że jestem bardzo ufną osobą. – Odpowiedziałam koledze i usiadłam na kostce, przy murku, gdzie padał fantastyczny cień.
                   - Dlaczego tak uważasz?
                   - Nie wiem, czasami czuję się tak, jakbym w ogóle go nie znała. Ba! W sumie ja go prawie nie znam. Wiem tylko tyle, że ma wielkie serce i o mnie dba, a teraz jak jeszcze doszły dzisiejsze problemy to jaszcze bardziej się o tym przekonałam. – Odpowiedziałam patrząc mu w oczy. – I widzisz, znów to robię. Otwieram się przed Tobą, a praktycznie Cię nie znam.
                   - Nic się nie stało. Mi możesz zaufać.
                   - Okej, ja rozumiem, ale to takie trochę głupio.
                   - Jeśli tak uważasz. – Odpowiedział poprawiając nogawkę i dopinając suwak do końca.
                   - Paweł! – Rozległo się nagle zawołanie jednego z jego mechaników.
                   - Już idę! – Odkrzyknął i zszedł z murka, po czym pomógł mi zrobić to samo. – Przepraszam, ale muszę iść.
                   - Nic się nie stało.
                   - Do zobaczenia.
                   - Pa. – Odpowiedziałam praktycznie sama do siebie i poszłam wolnym krokiem do Przemka.
Nie wiem, jak grom z jasnego nieba spłynęło na mnie mordercze spojrzenie Przemka, który najwyraźniej bardzo się wszystkiemu przyglądał. „ Tak, niech jeszcze on się do mnie rzuci, to nie wytrzymam.” Stwierdziłam krótko i zaraz po przybyciu podeszłam do chłopaka. Myślałam, że będzie wściekły, rzuci mi się do gardła, ale zdjął słuchawki i zawołał mnie do siebie na kolana.
Delikatnie się uśmiechnęłam i przytuliłam do jego szyi. Z jego słuchawek wydobywało się „Summertime Sadness” Lany Del Rey. Przemek tak samo jak ja bardzo lubił tą piosenkę.
                   Kiss me hard before you go, summertime sadness. I just wanted you to know, that baby you’re the best. – Podśpiewałam cicho
Przemek chyba zbyt dosłownie wziął sobie słowa z piosenki i wedle tego, po prostu bardzo mocno i namiętnie mnie pocałował. Bez najmniejszego skrępowania. Nie przejmował się, że jego i innych zawodników mechanicy na nas patrzą. Miał gdzieś to, że kamery były obecne w parku maszyn i mogły to pokazać na bilboardach i w telewizji.
                   - nie jesteś zły? – Zapytałam cicho, po skończonym pocałunku.
                   - Nie, a na co mam być zły?
                   - No, że poszłam z Przedpełskim i w ogóle.
                   - Nie, bo Ci ufam.
Uśmiechnęłam się i bez słowa z powrotem przytuliłam Przemka. Dziwne było dla mnie to, że nagle sama zaczęłam rozmyślać nad tym, co powiedziałam Pawłowi. „W sumie ja go prawie nie znam”. Tak, nie znałam Przemka za dobrze, ale przy nim czułam się bezpiecznie. On bardzo o mnie dbał, nie pozwalał mi się smucić. Czułam, że nasz związek będzie wystawiony na próbę, bo mam problemy z rodzicami. Jakoś nagle zrobiło mi się smutno, myślałam co będzie dalej. Jednego byłam pewna – już nigdy nie będzie jak dawniej. Poczułam w kieszeni wibracje. Dzwoniła tato. Nie wiedziałam ,czy mam odebrać, ale Przemek powiedział żebym to zrobiła. Ciągle siedząc na jego kolanach, zrobiłam to.
                   - Tak? – Zapytałam drżącym głosem.
                   - Chciałem porozmawiać.
                   - Nie ma mnie w domu, ale mów teraz o co chodzi.
                   - No dobrze. Posłuchaj, bez względu na to, co wydarzyło się dzisiaj, ty byłaś, jesteś i będziesz moją kochaną córeczką.  Ja Cię wychowałem. Ja przewijałem, karmiłem, pomagałem stawiać pierwsze kroczki. Nie chcę, żebyś się ode mnie odsunęła przez to, czego się dzisiaj dowiedziałaś.
                   - Tatusiu, ja nawet nie pomyślałam, żeby to zrobić. – Przerwałam mu, płacząc po cichu.
                   - Kocham Cię, bez względu na wszystko. Jesteś moją córeczką i nikt, ani nic tego nie zmieni.
                   - Też Cię kocham. – Odpowiedziałam cicho.
                   - Gdzie jesteś?
                   - Na meczu z Przemkiem.
                   - To ja nie przeszkadzam. Baw się dobrze. – Powiedział i rozłączył się.
                   - I co? Mówiłem, że Cię kocha. – Powiedział Przemek i przetarł mój policzek.
                   - Miałeś rację. – Przyznałam.
                   - Jak zawsze – Uśmiechnął się. – Dobra zejdź, bo muszę się szykować.
                   - Okej. – Odparłam. – Przemek.
                   - Tak? – Odwrócił się i założył prawą rękawicę.
                   - Powodzenia kochanie.
Nie odpowiedział tylko z uśmiechem poszedł w swoją stronę. Nie miałam nic do roboty, więc usiadłam na miejscu Przemka i jakoś zaczęłam przeglądać jego telefon, chociaż nie powinnam tego robić. Popatrzyłam na jego mechaników wzrokiem typu „Cicho, wy nic nie widzicie” i weszłam w sms. Myślałam, że napotkam tam wiadomości od jakichś dziewczyn, że będą ich setki, ale nic takiego nie znalazłam. Były tam sms ode mnie i jakiegoś kolegi. Jeden z krótkich dialogów sprawił, że serce zabiło mi bardzo szybko.
                        - „Stary znasz ją dopiero od kilku dni, a już gadasz, że jaki to nie jesteś zakochany? Ogarnij się.”
                        - „Może i znam Marcelinę krótko, ale kocham jak nikogo innego. Ona jest cudowna.”
                        - „I ma piękne cycki”
                        - „Odwal się od jej biustu, bo to nie Twoja sprawa. Ona jest inna. Ma taki charakter jakiego szukałem. Czasami jest wkurzająca, ale nic nie poradzę. Nie umiem być na nią zły. Kocham ją, a Tobie gówno do tego.”
                        - „Okej, nic nie mówię. Tylko, żebyś się na niej nie przejechał. A teraz z innej beczki. Bzyknąłeś ją?”
                        - „Gówno Ci do tego Zengi!”
                        - „Tylko zapytałem, jezu. Ale wiesz, jak ma jakąś fajną koleżankę to wiesz, wspomnij o mnie”.
                        - „No ma, chyba Agata ma na imię. Widziałem jej zdjęcia na fb. Nawet fajna. Powinna Ci się spodobać. I z charakteru też jest świetna, bo Marcelina non stop mi o niej nawija”.
                        - „ Robi się ciekawie”.


Jak widzicie, ten rozdział będzie podzielony na 2, może 3 części, bo wyjdzie dość długi :) Mam nadzieję, że się spodobał :) liczę na komentarze :)
P.S. Nigdy nei byłam na zawodach żużlowych, więc sporo rzeczy może być tu nie prawdziwych, za co z góry przepraszam.


4 komentarze:

  1. jak zwykle mi się podobało ;3
    nie zauważyłam kiedy się skończyło ;)
    czekam z niecierpliwością na kolejną część! ♥
    P.S. kocham Cię :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, jak zwykle :)
    To się porobiło... Wolę nie myśleć co by było, gdyby nie miała przy sobie Przemka. Kochają się, wspierają i jest pięknie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Huhuhuh to się porobiło! O.O A Przemek jest tutaj tak kochany, że aż idzie się rozpłynąć *.* I nieładnie tak czytać czyjeś wiadomości :P Zobaczymy co z tego wyniknie :D Czekam na kolejny oczywiście :D

    OdpowiedzUsuń
  4. PRZECZYTAŁAM ! Zaczynając od 2 rozdziału, często.płakałam XD miałam też ochotę rozpierdolic Andreasa ale na szczęście się ogarnął :D
    Pisz dalej ! i mam nadzieję że kolejne opowiadanie też opublikujesz :D

    OdpowiedzUsuń