Łączna liczba wyświetleń

sobota, 20 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ V


                   - Marcelina, wstawaj. – Słyszałam ciche szepty nad uchem.
                   - Jeszcze 5 minut. – Burknęłam i odwróciłam się w drugą stronę.
                   - Twój telefon dzwoni.
                   - Jezu. – Syknęłam niezadowolona i wzięłam telefon od Maćka. – Tak?
                   - Marcelina ja nie wiem jak to zrobisz ale potrzebuję pomocy. – Usłyszałam po drugiej stronie przerażonego Vregarda.
                   - Vegard co się dzieje?
                   - Stjerna dostał jakiegoś szału, zdemolował praktycznie cały dom. Wpadłem teraz do niego, żeby zobaczyć co u niego i teraz siedzi w kuchni przy stole i wyje. Proszę pogadaj z nim. On jest już w coraz gorszej formie. Marcelina, proszę Cię. Jeśli nie chcesz robić tego dla niego, zrób to dla mnie. – Mówił kumpel.
                   - Ale co ja mogę zrobić? – Zapytałam podchodząc do okna.
                   - Nie wiem. Zadzwoń do niego, cokolwiek.
                   - Vegard, zrozum, że nie mogę.
                   - Możesz, tylko nie chcesz.
                   - To nie tak.
                   - A niby jak?
                   - Jeśli Ci się uda, wejdź na jego fejsa i przeczytaj co mu napisałam. Nie chce mi się tego dwa razy przerabiać.
                   - Czytałem to. Tylko o to chodzi? O to że on jest tu, a ty tam? Czy ty nie widzisz, że on dla Ciebie jest w stanie zrobić wszystko? Nawet się przeprowadzić do Polski, byleby być z Tobą. Czy ty naprawdę jesteś ślepa na to jak bardzo on Cię kocha i potrzebuje?
                   - Agata do Ciebie dzwoniła?
                   - Nie zmieniaj tematu.
                   - Nie zmieniam, po prostu tak gadasz, jakby to ona napisała Ci scenariusz jakiś.
                   - Przestań! Mówię Ci jak jest. – Syknął.
                   - Dobra, to czego ty ode mnie wymagasz?
                   - Żebyś do niego zadzwoniła, albo chociaż przez Skype. Nie wiem, cokolwiek.
                   - Co mi niby mam powiedzieć? „No kochanie, wszystko jest ok, bardzo Cię kocham, przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy byli razem. Nie ważne, że dzieli nas około 2000 kilometrów”. To mam mu powiedzieć? I zrobić i jemu nadzieję i sobie przy okazji też? Nie, dzięki.
                   - Myślisz tylko o sobie z Tego co widzę.
                   - Nie, ale wiem, że skoro powiem mu coś takiego to w stu procentach zrobi sobie nadzieję, że znowu będziemy razem i rozczaruje się. Nie chcę, żeby znowu cierpiał, bo wiem, że i tak go już skrzywdziłam…
                   - Marcelina przestań! Nie karzę Ci się z nim od razu schodzić, ale nie wiem chociaż zaproponuj przyjaźń.
                   - Przyjaźń? Czy do Ciebie nie dociera to, że ja nie dam rady się z nim tylko przyjaźnić, bo to będzie wracało? W ogóle dlaczego ty się w to wpieprzasz!?
                   - Bo Andreas to mój kumpel. – Krzyknął do słuchawki. – Szczerze to ty na niego nie zasługiwałaś. Od początku wiedziałem, że tak będzie. Rozkochasz go i zostawisz jak zabawkę.
Bez słowa rozłączyłam się i zaczęłam cicho płakać. Vegard chciał dobrze, rozumiałam to, ale nie powinien mówić, że ja nie zasługiwałam na Andreasa. Oni nie wiedzą co się dzieje ze mną. Ja też miałam uczucia.
                   - Wszystko w porządku? – Zapytał cicho Maciek.
                   - Nie, nie jest w porządku. – Odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.                         - Mogę Ci jakoś pomóc?
                   - Pomóż mi przekonać rodziców, żebym pojechała do Norwegii i mogła porozmawiać z Andreasem twarzą w twarz. – Poprosiłam cicho.
                   - Zrobię co tylko będzie w mojej mocy.
                   - Dziękuję.
Przytuliłam go i poszłam do salonu. Rodzice tam siedzieli, ale byłam w szoku, bo był tam wujek Krzysiek z żoną Marianną i kuzynem Fredrikiem. „ Norwegia! O Boże muszę z nimi pogadać” krzyknęłam w myślach i poszłam się z nimi przywitać. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu mogłam pogadać z moją ciocią i kuzynem, którzy porozumiewali się tylko po Norwesku. Rodzice nic nie wiedzieli o moich umiejętnościach.
                        - Nie wierzę. – Ucieszyłam się i podeszłam do wujka.
                        - Dobrze Cię znowu widzieć. – Odpowiedział i przytulił mnie na powitanie.
Uśmiechnęłam się, otarłam policzki i podeszłam do cioci. Wiedziałam, że rozdzice jak i wujek przeżyją lekki szok.
                        - Cześć ciociu. Dawno was u nas nie było. – Popisałam się moją znajomością Norweskiego.
                        - Ty mówisz po Norwesku? – Zapytał mile zaskoczony wujek.
                        - No tak się jakoś złożyło.
                        - Nareszcie będziemy mogły porozmawiać. – Odparłam wesoło ciocia.
                        - Bardzo się cieszę. – Odpowiedziałam i podeszłam do Fredrika. – No cześć.
                        - Cześć. – Odpowiedział uśmiechnięty. – No to kuzyneczko możemy sobie pogadać. W ogóle dlaczego wcześniej nie przyznałaś się, że znasz Norweski?
                        - Bo znam go dopiero od 8 może 9 miesięcy.
                        - Chyba sobie żartujesz.
                        - Nie. – Odpowiedziałam dumnie.
                        - Jestem z Ciebie dumny. – Wtrącił wujek.
Popatrzyłam na niego, ciocię, Maćka i rodziców. Tak, miny mamy i taty były cudownym widokiem. Ten szok, to zaskoczenie były cudowne.
Kiedy rodzina siedziała w salonie, ja poszłam się ogarnąć do pokoju. Maciek patrzył na mnie takim dziwnym wzrokiem, ale pomyślałam, że to wszystko przez to, że zaskoczyłam wszystkich wokół, ale przecież słyszał moją rozmowę z Vegardem, właśnie w ty języku.
                   - Idziesz ze mną? – Zapytałam i stanęłam przed nim.
                   - Ja już muszę jechać. Niedługo mecz ligowy mam. – Odpowiedział jakoś niespecjalnie zadowolony.
                   - No weź jeszcze zostań. – Prosiłam go .
                   - Naprawdę nie mogę. – Odpowiedział i wstał trochę niepewnie.
                   - To wszystko przez to, że moja rodzina przyjechała, a ja chcę pojechać do Norwegii, tak?
                   - Marelajn, skończ pieprzyć głupotki ok? – Odparł z uśmiechem i cmoknął mnie w policzek.
                   - No dobrze. – Odpowiedziałam i przytuliłam się do niego mocno. – Ale obiecaj, że się jeszcze odezwiesz.
                   - Obiecuję. – Wyszeptał mi do ucha i znów pocałował, tylko, że tym razem bez skrępowania w usta.
Popatrzyłam na niego speszona, a on puścił mnie i wyszedł z domu. Zostawił mnie samą, tak nagle. Wzruszyłam ramionami i poszłam do rodziny.  Oczywiście wujek z nimi rozmawiał, Fredrik zajęty był telefonem, a ciocia krótko mówiąc nie ogarniała tego co się dzieje, więc usiadłam obok niej i pierwsza ona jako pierwsza rozpoczęła rozmowę.
                   - Gdzie tak świetnie nauczyłaś się norweskiego?
                   - Sytuacja mnie zmusiła. Dosyć długo byłam w związku z Norwegiem, plus jeszcze bardzo dużo czasu spędzałam z jego kumplami i tak wyszło. – Odpowiedziałam i spuściłam wzrok.
                   - Byłaś?                      
                   - Tak, niestety byłam.
                   - Możesz mi powiedzieć o co chodzi, jeśli chcesz oczywiście. – Zaproponowała ciocia.
Odetchnęłam głęboko i powiedziałam jaka jest sytuacja między mną, a Andreasem. Ciocia bardzo uważnie przysłuchiwała się mojej opowieści. Ciekawiło mnie jednak to, co powie na koniec. Uśmiechnęła się tylko delikatnie i zabrała na zewnątrz. To co mi powiedziała, rozbudziło we mnie drobną iskierkę nadziei.
                   - Jeśli chcesz to możesz z nami pojechać do Trondheim. Ja nie mam nic przeciwko, bo jeśli to ma coś zmienić, to ja Ci chętnie pomogę. – Powiedziała ciocia.
                   - Ale rodzice.
                   - Rodzicami się nie przejmuj, razem z Kristoferem go przekonamy. Nie smuć się, tylko biegnij pakować rzeczy. Powiem Fredrikowi, żeby Ci pomógł. – Powiedziała kobieta i delikatnie poklepała mnie po plecach.
                   - Dziękuję! Tak bardzo Ci dziękuję! –Krzyknęłam i rzuciłam jej się na szyję.
Weszłyśmy do domu, ja pobiegłam do pokoju, ciocia poszła do reszty, a po chwili w moim pokoju zjawił się Fredrik.
                   - Pomóc Ci? – Zapytał obserwując jak biegam po pokoju zbierając najpotrzebniejsze rzeczy do różowego plecaka.
                   - Nie, nie trzeba. – Odpowiedziałam i pełna radości i entuzjazmu napisałam smsa do Żanety czy jest jeszcze w Norwegii, bo z tego co wiem, to miała razem z Tomem być w Trondheim, bo chyba Vegard organizował jakąś imprezę, czy coś.
                   - Jedziesz z nami?             
                   - Jeśli się uda, to tak.
                   - A po co?
                   - Długa historia.
                   - Mamy czas. – Nalegał kuzyn poprawiając brązowe włosy.
                   - Wiesz kto to Andreas Stjernen? Nie, więc co Ci to da. – Odpowiedziałam. – „Ale on jest podobny do Schlierenzauera”. Dodałam w myślach.
                   - Stjerna? To nasz sąsiad. – Odpowiedział tak, jakby to było nie wiadomo jak oczywiste.
Z wrażenia aż usiadłam na łóżku i nie wiedziała co mam powiedzieć. Serce zabiło mi jak powalone, patrzyłam na Fredrika i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Z tego transu, zakłopotania wyrwali mnie rodzice.
                   - Tylko raz wujek zadzwoni, że się nie słuchasz albo coś to masz przejebane. – Powiedziała mama i pocałowała mnie w czoło.
                   - Czyli mogę jechać?
                   - Gdybyś na samym początku powiedziała o co chodzi, to osobiście kupilibyśmy Ci bilet do Norwegii. – Powiedział tato i przytulił mnie. – Będzie dobrze córeczko.
Popatrzyłam na nich wszystkich i zaczęłam płakać ze szczęścia. Dostałam szansę na spotkanie z Andreasem, twarzą w twarz. Sam na sam. Byłam ciekawa co się wydarzy. Jak to wszystko się potoczy. Ze łzami pożegnałam się z rodzicami i razem z Norweską rodziną wsiadłam do samochodu. Było w nim bardzo ciepło i pachniało moją ulubioną wanilią. Siedziałam z ciocią na tyle i doszłam do wniosku, że zadzwonię do Żanety i powiem jej, że będę w Norwegii.
                   - Jak to w Norwegii? – Zapytała zaskoczona.
                   - Długa historia. – Zbyłam ją szybko. – Jesteś z Tomem w Trondheim?
                   - No tak, jesteśmy u Vegarda. Jest u niego dziewczyna. Polka i z tego co wiem, to Cię zna.
                   - Agata tam jest?! – Zapytałam zszokowana.
                   - No tak ma na imię.
                   - Zabiję ją. – Burknęłam niezadowolona faktem, że dowiaduję się wszystkiego na końcu. – Mniejsza o to.
                   - A mam do Ciebie pytanie. Spotkamy się jak uregulujesz sprawy z Andreasem?
                   - Jasne! A coś się stało?
                   - Trochę tak. Jest problem i to dość spory.
                   - Zaczynam się trochę bać.
                   - Spokojnie, chyba nie jest aż tak źle. – Uspakajała mnie Żaneta. - Muszę kończyć, bo Tom coś chce. Jak coś to do zobaczenia
Włożyłam telefon i obojętnie patrzyła na kropelki deszczu które delikatnie obijały się o szybę. W głowie układałam scenariusz naszego spotkania. Czy może rzucę się Andreasowi na szyję i zacznę przepraszać, czy może po prostu ucieknę, bo nie będę wiedziała co mam powiedzieć. To drugie wydawało się być bardziej prawdopodobne.

Było już ciemno, był dość późny wieczór. Stałam przed drzwiami do domu Andreasa. Światło było zapalone . Oddychałam ciężko i szybko. Nogi trzęsły mi się bardziej niż przy naszym pierwszym spotkaniu. Cały mój scenariusz, plan działania poszedł na marne. Zjadły mnie nerwy i zaczęły mi płynąć łzy. „Co ty kretynko robisz?! Pojebało Cię?! Przestań ryczeć ty zjebie i weź się w garść!” krzyczałam na samą siebie, bo nie chciałam, żeby Andreas odebrał moje łzy jako wzięcie go na litość. Tak nie było.
Stałam przed drzwiami, zza nich dobiegała piosenka The Killers – „Here with Me”. To sprawiało, że było mi jeszcze ciężej tam wejść, ale nie było już odwrotu. Zapukałam, a po moich policzkach popłynęły jeszcze większe łzy Czekałam, aż Andreas stanie przede mną. Nagle drzwi się otworzyły, a przede mną stał on. Zapłakany, wykończony, zmęczony psychicznie. Nie spodziewałam się, że z nim jest aż tak źle. Patrzyłam w oczy, w których nagle pojawiła się malutka iskierka, a jego błękitne spojrzenie zaczęło błyszczeć od łez.
                   - Mar…
                   - Nic nie mów. – Przerwałam mu i cholernie mocno przytuliłam się do jego szyi.
Było jak w bajce. Znów byłam z nim. Z tym samym Andreasem, który wyznał mi miłość na basenach, z tym samym, który każdego dnia wywoływał u mnie uśmiech słowami „Ślicznie dziś wyglądasz”. To był ten sam chłopak, który stawał w mojej obronie, kiedy dosyć często kłóciłam się z chłopakami. To uczucie, kiedy na szyi czułam jego łzy i oddech było po prostu nie do opisania. Dopiero w tamtej chwili zrozumiałam, jak wiele Andreas dla mnie znaczy. Jak bardzo krzywdziłam go tamtymi słowami.
Stojąc tam wciąż wtuleni w siebie, Andreas nagle zaczął się cofać, lecz mnie nie puścił, tylko wszedł do środka i zamknął drzwi. W tamtej chwili dopiero mogłam zobaczyć, że Vegard wcale nie przesadzał, że Andreas zdemolował cały dom. Rozwalony drewniany stół, wszędzie mnóstwo butelek, o dziwo po alkoholu choć Andreas z reguły nie pił. Nawet jego laptop i aparat były w opłakanym stanie. Totalne pobojowisko.
Puściłam chłopaka, a ten momentalnie złapał mnie za dłoń. Klęknął przede mną, nie ukrywał łez płynących po jego zarośniętym policzku. Widziałam, że jakoś ta cała sytuacja wywołała u niego ulgę. Z resztą ze mną było tak samo.
                   - Marcelina przepraszam. – Zawiesił głos. – Za wszystko.
                   - Andreas, za co Ty mnie do cholery przepraszasz? To ja o mało co nie zniszczyłam Ci życia. To ja powinnam tu klęczeć i na kolanach błagać, żebyś mi wybaczył. – Powiedziałam i rozpłakałam się.
                   - Nie przepraszaj. – Odparł. – Tak bardzo za Tobą tęsknię. – Szeptał cicho nie ocierając przy tym łez, które spływały mu po policzku. – Nie daję sobie bez Ciebie rady. Nie zostawiaj mnie.
                   - Andreas, będzie dobrze. Wiem, że za nic masz moje obietnice, ale ty razem obiecuję, że Cię nie zostawię. – Obiecałam mu, mimo, że wiedziałam, że będzie mi ciężko dotrzymać słowa, ale czułam, że między nami będzie już dobrze.
Chłopak delikatnym ruchem wstał, złapał ciepłymi dłońmi Twoją twarz i pocałował. Tak jak za pierwszym razem. Płakałam cały czas. Już nie ukrywałam łez, on też nie. Ta cała sytuacja pokazała nam jak wiele dla siebie znaczymy. Ja zrozumiałam, że mimo tego wszystkiego Andreas nigdy nie był, nie jest i nie będzie mi obojętny. Andreas to facet na którego tyle czekałam. Ta rozłąka najlepiej mi to pokazała.

5 komentarzy:

  1. wzruszyłam się!♥
    brak mi słów! po prostu cudowne!♥
    czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. <3 ojacie ale superfajnee! :')

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku to jest piękne *__* Aż się wzruszyłam przez ciebie.
    W sumie to nie wiem co napisać...Czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że teraz będzie już dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w zwyczaju wybuchac śmiechem w nieodpowiednich momentach. Tak było też teraz. Gdy przeczytałam fragment o tym, że Stjernen zdemolowal swoje mieszkanie, zaczęłam się śmiać jak głupia. Choć śmieszne to nie było! :c Żal mi Andreasa... Ale strasznie sie cieszę, że znów są razem. Oby teraz wszystko układało się dobrze.
    No i chyba ktoś tu się zakochał w Marelajn ;>

    Żaneta

    OdpowiedzUsuń
  5. TO jest takie wzruszające ! :( Jak czytałam końcówkę to myślałam , że się popłacze ...
    To jest po prostu cudowne <3 Twoja Jessie ;*

    OdpowiedzUsuń