Łączna liczba wyświetleń

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział X

Leżałam na łóżku z zamkniętymi oczami, bo przebudziłam się przez Przemka który nieustannie gładził moje ramię. Nie miałam ochoty wstawać, ani nawet otwierać oczu, bo było mi zbyt dobrze. Delikatnie otworzyłam lewe oko i zobaczyłam uśmiech mojego chłopaka. Pełen radości i energii. To przekonało mnie do pobudki.
                   - Hej misiaczku. – Przywitał mnie.
                   - Cześć kochanie. – Odpowiedziałam przeciągając się jednocześnie. – Która godzina?
                   - Dopiero po 10. Przepraszam, że Cię obudziłem.
                   - Nic się nie stało. – Odpowiedziałam i przysunęłam się do niego.
                   - To bardzo się cieszę. - Odparł szczęśliwy. – W ogóle Twój telefon dzwonił.
                   - Kto dzwonił?
                   - Andreas.
                   - Czego chciał? – Zapytałam niepocieszona tym faktem.
                   - Nie wiem, nie odbierałem. – Zmienił ton i podał mi telefon.
Popatrzyłam na Przemka i oparłam się o jego brzuch, po czym objął mnie i przykrył kołdrą. Uśmiechnęłam się, pocałowałam go po czym odblokowałam telefon by móc sprawdzić, czego chciał mój były. Jeszcze przez chwilę patrzyłam na tapetę. Zdjęcie, które zrobiliśmy sobie podczas ostatniego spaceru. Tylko ja i Przemek, w powietrzu miłość. Złączone usta w nierozerwalnej więzi. Miałam nadzieję, że taki stan będzie nam towarzyszył przez miesiąca, a nawet lata. W każdym bądź razie – więcej niż z Andreasem.
3 nieodebrane połączenia i jeden sms. Bałam się go przeczytać, ale nie widziałam innego rozwiązania. „Spotkajmy się za pół godziny. Sama na sam … Chciałem pogadać. Wpadnę do Ciebie zaraz”.
                   - No na pewno! – Krzyknęłam oburzona i rzuciłam telefon na drugą stronę łóżka.
                   - Co się stało?
                   - Chce się spotkać sam na sam.
                   - To się z nim spotkaj. Pogadajcie raz, a porządnie.
                   - Ale ja nie chcę go widzieć.
                   - Ale podejrzewam, że po tej rozmowie da Ci spokój.
                   - Tak myślisz? – Powiedziałam i pocałowałam go w policzek. – Kocham Cię.
                   - Ja Ciebie też. – Wyszeptał.
Chcąc nie chcąc musiałam się ruszyć z łóżka. Miałam nadzieję, że spotkanie z Andreasem nic nie zmieni.
   Był wczesny ranek, wszyscy jeszcze spali. Wszyscy tylko nie ja i Przemek. Obydwoje byliśmy w fantastycznych humorach. Podczas kiedy ja szukałam czegoś do ubrania, Przemek bardzo uważnie mi się przyglądał, uśmiechał się. Odwzajemniłam to i rzuciłam się na miękkie łóżko tuż obok mojego chłopaka. Przemek zerwał się ze swojego miejsca i nachylił nade mną. Spoglądał mi w oczy, dłońmi dotykał policzków, całował po szyi. Czułam się jak w jakimś filmie czy czymś podobnym. Zawiesiłam przedramiona na jego karku i złożyłam na jego ustach kolejny pocałunek, po którym zeszłam z łóżka.
                   - Kochanie, mogę twoją koszulkę? – Zapytałam podchodząc do szafy.
                   - Jak coś znajdziesz.
Odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam delikatnie kołysać biodrami, gdy przypomniałam sobie piosenkę „Paradise City” mojego ukochanego Guns N’ Roses. Stałam tam w samej bieliźnie i czułam na sobie rozbierający wzrok Przemka. Z uśmiechem zarzuciłam za dużą koszulkę, ubrałam legginsy, swoje buty.
                        -  Śliczna jesteś. – Powiedział podniósł się z łóżka.
                        - Przestań się już podlizywać. – poprosiłam i poszłam wraz z nim do wyjścia.
Na palcach szłam przez korytarz, następnie schody i do wyjścia.
                        - Kocham Cię . – Pożegnał się tymi słowami  i otworzył drzwi.
                        - Ja Ciebie też. – Odpowiedziałam wesoło i poszłam do siebie.
Weszłam do mieszkania, w którym panowała totalna cisza. Nie było nie wiadomo jak wcześnie, ale moi rodzice spali. Był sobotni poranek, więc czego innego mogłam się spodziewać. Poszłam do pokoju, leginsy przebrałam na spodenki, zmyłam wczorajszy makijaż i poszłam do kuchni. W między czasie zadzwoniłam do Agaty.
                   - Tak?
                   - Siemanko, co tam? – Zapytałam, zamykając biodrem lodówkę.
                   - Pogodziłam się z Vegardem. – Oznajmiła.
                   - Jak to pogodziłaś? – Zapytałam totalnie zaskoczona.
                   - Normalnie. Spotkałam się z nim, porozmawialiśmy, wszystko sobie wyjaśniliśmy. W ogóle Vegard płakał jak mnie za wszystko przepraszał. To było takie słodkie.
                   - Nie nabieraj się na łzy faceta. Ja się na tym przejechałam, nie chcę, żebyś popełniła ten sam błąd co ja.
                   - Wiem kochanie, ale nie masz o co się martwić. Rozmawialiśmy bardzo długo, więc powinno być już wszystko okej.
                   - Mam nadzieję. – Powiedziałam opierając się o blat kuchenny. – Ja się zaraz widzę z Andreasem.
                   - Po co?
                   - Chce pogadać.
                   - Teraz się ocknął?
                   - Chyba zobaczył, że na Przemku mi bardziej zależy niż na nim.
                   - I on się dziwi?
                   - Nie wiem ,ale jaką mi zadymę zrobił wczoraj. Czepiał się Przemka, skakał do mnie i do niego, bo Przemek był ze mną. Szczerze to mam nadzieję, że dzisiejsza rozmowa wszystko zmieni, że w końcu da mi spokój, bo już mam dość.
                   - Nie dziwię się. W ogóle jak z Przemkiem?
                   - Fantastycznie.
                   - A, to mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej                    
                   - Dzięki.
                   - Później coś na gadu Ci napiszę, nie chcę Ci teraz przeszkadzać, jak będziesz czekała na Andreasa
                   - Ty mi nigdy nie przeszkadzasz.
                   - Dobra, dobra. Ja swoje wiem . – Odpowiedziała i zaczęła się śmiać.
                   - Głupku, kocham Cię. Jesteś moją psiółą więc wiesz.
                   - Też Cię kocham, dlatego kończę, bo zaraz pewnie Stjernen wpadnie. Pa.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Agata rozłączyła się.  Nie wiem jak ona to zrobiła, czy może zgadała się z Andreasem, ale zaraz po tym rozległo się pukanie do drzwi. Rzeczywiście to był on. Z niedowierzaniem poszłam otworzyć drzwi.
Stał przed moim drzwiami ze skruchą. Patrzył na mnie takim dziwnym wzrokiem. Był cholernie roztrzęsiony. Może bał się tej rozmowy? Bał tego co powiem, albo zrobię? Popatrzyłam na niego i bez słowa zaprosiłam do salonu. Chłopak szedł jak na skazanie. Nagle poczułam taki niepokój. Niegdyś z Andreasem tworzyliśmy świetną parę, a teraz skaczemy sobie do gardeł, starając pokazać sobie jak bardzo została naruszona nasza duma.
Usiadłam na fotelu obok Andreasa i zastanawiałam się co powiedzieć.  Miałam w głowie mnóstwo myśli, scenariuszy, ale przeczuwałam, że wszystko i tak potoczy się całkowicie inaczej.
                   - No więc o czym chciałeś rozmawiać?
                   - Nie mam zbyt wiele czasu, bo za godzinę mam samolot, więc głównie to chciałem Cię przeprosić.
                   - Nie mnie przepraszaj tylko Przemka. – Burknęłam.
                   - Na to też przyjdzie czas. – Zapewnił mnie.
                   - Tylko tyle chciałeś mi powiedzieć?
                   - Nie, ogólnie chciałem pogadać, ale widzę, że nie masz nastroju.
                   - Przepraszam. -  Westchnęłam spoglądając na niego. Jego oczy jak zwykle przybrały pięknego, niebieskiego koloru.
                   - Coś się stało? Jakaś dziwna jesteś.
                   - A ty jakbyś się czuł jakbym nagle pojawiła się u Ciebie po takiej długiej nieobecności?
                   - Zapewne podobnie, ale ja chcę się z Tobą pogodzić. Mam dość takiego udawania. Pierdolić godność i honor. Spieprzyłem sprawę i chcę to naprawić. Nie mówię o naprawianiu związku który już od bardzo dawna nie istnieje, ale o odnowieniu znajomości. Chcę zacząć od nowa. Pozwól mi na to. Wiem, że jesteś szczęśliwa z nowym chłopakiem, dlatego obiecuję, że nie wpieprzę się w ten związek. Po prostu daj mi szansę.
Wtedy to było jak uderzenie młotem w twarz. Nie ukrywam, że byłam mega zaskoczona takim wyznaniem, ale czułam, że nic nie stracę na pogodzeniu się z nim.
                   - No dobrze, jeśli nie będziesz mi się wpierdzielał w związek z Przemkiem to jestem jak najbardziej za. – Odpowiedziałam z uśmiechem.
W jego oczach pojawiły się malutkie iskierki a na twarzy zawitał uśmiech. Fajnie było to znowu zobaczyć. Szkoda, że Andreas zaraz po tym musiał już iść. Miałam nadzieję, że jakoś nadrobimy ten stracony czas, ale niestety nie udało się.
Kiedy wymieniałam z Andreasem ostatnie słowa, stojąc przy bramce do wejścia na podwórko, zobaczyłam Przemka wyjeżdżającego na crossie wraz z Piotrkiem. Dźwięk motocykli przykuł też uwagę Andreasa. Przemek nas widział, bo chciał zaszpanować przed nami jadąc na jednym kole. Pokręciłam z uśmiechem głową i pożegnałam się z Andreasem. Chłopak wsiadł do samochodu w którym byli Tom i Żaneta, a ja obserwowałam jak z daleka Przemek wariuje na motocyklu wraz ze swoim bratem. „Głupku uważaj na siebie” pomyślałam z uśmiechem i będąc w niesamowitym nastroju weszłam do środka. Nagle mój humor się poprawił. Szkoda tylko było, że nie mogłam go dzielić z Przemkiem.
Wróciłam do swojej sypialni. Jak zawsze panował tam porządek. Przy moim pedantycznym chłopaku nauczyłam się utrzymywania ładu. Otworzyłam okno, w głowie ciągle miałam dźwięk motocykli. Usiadłam na łóżku i weszłam na Skype.
                   - Joł! – Przywitałam się wesoło przyjaciółką.
                   - I jak? Opowiadaj.
                   - Pogodziłam się z nim, ale powiedziałam, że ma się nie wpieprzać w mój związek. To znaczy on to powiedziała, ale ja go ostrzegłam. Powiedział, że spoko i w ogóle. – Skróciłam całą rozmowę.
                   - Przemkowi już powiedziałaś?
                   - Nie, bo jak odprowadzałam Andreasa to jechał gdzieś z Piotrkiem.
                   - Aha. No to lipa, nie pogadasz sobie z nim.
                   - Teraz nie, ale może później.
                   - No chyba, że tak – Skwitowała. – W ogóle Vegard powiedział, że jedziemy na wakacje.
                   - Oooo, a dokąd?
                   - Nie wiem, ale już mi to zapowiedział.
                   - Cieszę się razem z Tobą.
                   - A jak u Ciebie i Przemka?
                   - Dobrze, nawet bardzo i aż podejrzanie. – Odparłam z uśmiechem.
                   - Dlaczego?
                   - Nie wiem, tak mi się powiedziało.
                   - To dobrze, bo już myślałam, że będę musiała udać się na rozmowę z nim.
Wybuchnęłyśmy śmiechem i przeszłyśmy do innej części naszej rozmowy. Głównie o Andreasie, Vegardzie i innych chłopakach. Jak zawsze puściłyśmy wodze fantazji. Kochałyśmy to robić podczas wspólnych rozmów. To był nasz sposób na ucieczkę od rzeczywistości. Gadałyśmy tak godzinami. Tak było też teraz, dopóki nie zadzwonił Piter.
                   - Co jest?
                   - Wyjdź przed dom. – Odezwał się Przemek.
                   - Nie masz swojego telefonu? – Zapytałam z uśmiechem i zebrałam się do wyjścia.
                   - Mam, ale wyjdź. – Nalegał.
                   - Już idę.
Wzruszyłam ramionami i wyszłam. Mama nawet nie zareagowała, że wychodzę, ojciec z resztą też. Czuła, że trochę się od siebie oddalamy, od kiedy tu zamieszkaliśmy. Zawsze miałam z nimi fantastyczny kontakt, ale wszystko się zmieniło.
Otworzyłam drzwi, a przed nimi stał umorusany Przemek. Patrzył na mnie z uśmiechem i niespodziewanie mnie przytulił. Moje ubrania nagle pokryła warstwa błota, ale to nie było istotne. Ważne było, że w ramionach trzymał mnie mój ukochany.
                   - Czego chcesz? – Zapytałam podejrzliwie.
                   - Chodź. – Odparł krótko i złapał mnie za dłoń.
                   - Dokąd?
                   - No chodź.
Przemek pociągnął mnie za dłoń przed bramę mojego domu. Nic szczególnego tam nie było, ale Przemek dziwnie się uśmiechał. Piotrek, który też tam był, tylko się uśmiechał.
                        - O co chodzi? Przemek, co się dzieje? – Zaczęłam nerwowo wypytywać.
                        - o nic. – Powiedział. – Załóż to. – Dodał podając mi kask  taki sam, jaki on ubierał jak jechał poszaleć z Piotrkiem.
                        - Po co?
                        - No, jedziemy w teren.
                        - Ja na to nie wsiądę!
                        - No chodź, będzie fajnie. – Namawiał mnie Przemek.
                        - Nie ma mowy! – Krzyknęłam i podałam mu kask.
Gdzieś w środku zaczęłam panikować. Bałam się wsiąść, pierwszy raz miałam okazję, ale nie, bo mój lęk był silniejszy.
                        - Będzie fajnie. – Męczył mnie nadal.
                        - Przemek, nie ma mowy!
                        - Proszę. – Próbował wziąć mnie na litość.
                        - Nie.
                        - Kochanie, ale co Ci szkodzi?
                        - Boję się. -  Przyznałam się po chwili.
                        - Przy mnie nic Ci się nie stanie. Będę jeździł ostrożnie, obiecuję.
Przemek trzymał mnie za rękę i spoglądał w oczy. Nagle rzeczywiście poczułam się bezpieczna. Jego uśmiech i spojrzenie którym mnie obdarowywał, wywoływało u mnie poczucie bezgranicznego bezpieczeństwa, więc dałam się namówić.
                        - Ale obiecaj, że nie będziesz szarżował. – Poprosiłam zakładając kask.
                        - Obiecuję. – Odpowiedział stanowczo i zapiął zapięcie pod moją brodą.
Popatrzyłam na Przemka, który podał mi gogle i pomógł wsiąść na motocykl. Moje serce zabiło szybciej, poczułam wewnętrzne ciepło, drżenie dłoni, ale kiedy przede mną usiadł Przemek trochę się uspokoiłam.
                        - Trzymaj się mnie mocno i nie puszczaj.
                        - Nie mam zamiaru. – Odpowiedziałam i bardzo mocno przytuliłam się do jego torsu. – Jak nie będziesz mógł oddychać, to daj znać. – Zażartowałam na koniec.
Przemek cicho się zaśmiał i odpalił maszynę. Ryk silnika wywołał u mnie wzrost poziomu strach i adrenaliny jednocześnie. W głowie miałam tylko jedną myśl – „Zabiję go, zabiję!”. Miałam nadzieję, że Przemek będzie uważał, bo to miał być mój pierwszy raz na motocyklu. Nie chciałam, by to było jakieś przykre wspomnienie, lecz coś czego nie zapomnę do końca życia.
Tak też było. Przemek mnie nie zawiódł. To co czułam jeżdżąc z nim, było po prostu niesamowitym uczuciem. Już wiedziałam, dlaczego Przemek tak kocha ten sport. Poziom adrenaliny, tej euforii i strachu jednocześnie.  Kiedy wróciliśmy do ich warsztatu, nie wiedziałam ja mam zejść. Nogi miałam jak z waty. Przemek pomógł mi zejść, a ja wpadłam mu w ramiona. Cała się trzęsłam, każdy mój mięsień drżał, chyba ze strachu.
                   - I jak? – Zapytał chłopak.
                   - Nie pytaj. – Odparłam zdejmując nakrycie głowy.
                   - Dlaczego?
                   - Bo sama nie wiem jak się czuję, ale najważniejsze jest to, że przeżyliśmy. – Zażartowałam i pocałowałam mojego ubrudzonego chłopaka. – W sumie to muszę się wykąpać.
                   - No ja też bym musiał. – Odpowiedział zabierając się za czyszczenie sprzętu.
                   - To poczekam na Ciebie i razem pójdziemy się do mnie doprowadzić do porządku. – Wyszeptałam mu do ucha.
                   - No dobrze. – Odpowiedział cicho i pocałował mnie w szyję.
                   - Pomóc Ci?
                   - Nie trzeba. Usiądź sobie, a ja się wszystkim zajmę. -  Powiedział i delikatnie mnie pocałował.
Uśmiechnęłam się i zrobiłam to, o co mnie poprosił i obserwowałam jego zmagania z tym brudem, który panował po naszym wypadzie. Wszystko było ubrudzone. Każda jedna część motocykla, wszystko wokół. Chciałam pomóc Przemkowi, ale nie znałam się na tym i znając życie i moje szczęście coś bym zepsuła. Mijałam minuta za minutą, a Przemek i Piotrek w dalszym ciągu nie mogli ogarnąć tego wszystkiego. Piotrek popatrzył na mnie, na motocykl i Przemka i oparł się o kierownicę swojej maszyny.
                   - Może byś pomogła swojemu misiowi?
                   - Misiu nie chce mojej pomocy.
                   - Bo misiu nie wie co mówi.
                   - Mój misiu zawsze wie co mówi.
Popatrzyliśmy z Piotrkiem na siebie i zaczęliśmy śmiać. Przemek chyba do końca nie ogarniał o czym rozmawialiśmy, ale szybko go uświadomiliśmy.
                        - A może Twoja dziewczyna by Ci pomogła? – Zapytał trochę dziwnym tonem Przemek.
                        - Mojej dziewczyny w to nie mieszam.
                        - Ja swoje też nie.
Chłopcy popatrzyli na siebie dosyć gniewnie, a ja w tym wszystkim zgłupiałam. Nie wiedziałam o co chodzi, dlaczego nagle Przemek tak zmienił ton i odzywki. „Może on po prostu jej nie lubi?” zapytałam samej siebie i wróciłam do mojego jakże zajmującego zajęcia.
                        - W niedzielę mamy mecz. – Powiadomił mnie Przemek.
                        - Z kim jedziecie?
                        - Z Unibaxem. – Odpowiedział Piotrek
                        - No to nieźle. Me serce będzie rozdarte.
                        - Dlaczego?
                        - Bo Apatorowi kibicuję od 3 lat, a teraz kiedy mam chłopaka z Unii Leszno, a właściwie to jej kapitana, to wiesz.
                        - No proszę, czego to ja się dowiaduję. – Powiedział zaskoczony Przemek.
                        - No właśnie, więc chyba nie będę kibicowała ani wam, ani Unibaxowi.
                        - A remis Cię zadowoli?
                        - Jak najbardziej.
Chłopcy popatrzyli na mnie i uśmiechnęli się. Przynajmniej dowiedzieli się o mnie czegoś nowego.
Po kilku godzinach męczarni ze sprzętem, braciom udał się wyczyścić sprzęt. Przemek z Piotrkiem jeszcze chwilę pogadali i razem z Przemkiem wyszliśmy z warsztatu.
                   - Widzimy się później? – Zapytałam patrząc na Pitera, który kierował się w stronę domu.
                   - No jasne.
                   - To dobrze. W ogóle to co ty tak Piotrkowi się do gardła rzuciłeś z tą dziewczyną?
                   - Później Ci powiem.
                   - Nie, ja chcę wiedzieć teraz. – Stawiałam na swoim.
                   - Po prostu jej nie lubię. Taka dama, co to nie ona, wiesz o czym mówię.
                   - Aaaa, taka lejdi?
                   - Dokładnie.
                   - Już jej nie lubię. – Zaśmiałam się i pocałowałam mojego chłopaka na pożegnanie.
Poszłam do siebie, tam doprowadziłam do porządku. Wszystko ubrudziłam, wiedziałam, że mama się wścieknie, ale to był pomysł Przemka. Nie żałowałam, że dałam się namówić na ten motocykl. Szczerze to nawet mi się wszystko podobało. Miałam tylko nadzieję, że moi rodzice nie będą się na mnie wściekać, że ich córka, pod namową swojego chłopak wsiada na crossa.  Z pod prysznica wyszłam z uśmiechem na twarzy. Znów schudłam. Ważyłam już 59 kilo przy wzroście 1.75.. Cieszyłam się jak cholera, że moja waga leci w dół.
Szybko ubrałam jakąś koszulkę, spodenki i szukałam jakiegoś filmu. W piątkowe wieczory uwielbiałam włączyć sobie jakiś film, choć dzisiaj czułam, że zasnę w połowie.
                   - Córcia, do ciebie. – Wpadła nagle mama, a za nią stał Przemek.
Uśmiechnęłam się i zawołałam chłopaka do siebie. Usiadł, jak zawsze mnie przytulił i zza mojego zamienia spojrzał na ekran laptopa.
                   - Co oglądamy?
                   - Nie wiem, nie mogę się zdecydować.
                   - Może to. – Odparł i wskazał na „Pearl Harbor”
                   - Jeśli chcesz, żebym Ci fangirlingowała, a później płakała to nie ma sprawy.
                   - Dlaczego masz mi fangirlingować?
                   - Bo tam gra Ben Affleck tam gra. – Odpowiedziałam i rozmarzonym wzrokiem obdarowałam mojego chłopaka.
Oboje zaczęliśmy się śmiać i rozsiedliśmy wygodnie na łóżku.

Tak jak przeczuwałam, w połowie filmu zrobiłam się senna. Dzisiejszy dzień był naprawdę męczący. Spotkanie ze Stjernenem, później wypad z Przemkiem, to było dla mnie za dużo. Przemek oglądał film z zaciekawieniem, więc ja udając, że robię to samo, przysunęłam się bardziej do niego, przytuliłam i poddałam w walce z moją sennością.

3 komentarze:

  1. No pięknie!! Narobiłaś mi jeszcze większej ochoty na crossa! :D Wszystko ładnie, pięknie i oby tak jak najdłużej! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Andreas zmądrzał. Nie wierzę ;o
    Bardzo fajny i pozytywny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jeeej, jak dużo mnie :D
    stęskniłam się za Twoim pisaniem ;3
    Bardzo mi się podobało ;D

    OdpowiedzUsuń