Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 2 maja 2013

ROZDZIAŁ VIII


Obudziłam się dosyć późno. To znaczy sama nie. Zrobił to Przemek delikatnie podnosząc się na łóżku. Chyba nie chciał mnie obudzić. Otworzyłam jedno oko i popatrzyłam na jego plecy, przeciągał się ostrożnie. Nie mogłam się powstrzymać przed przytuleniem się do niego. Zrobiłam to. Przytuliłam się ostrożnie do jego pleców, zaplatając dłonie na jego brzuchu. Chłopak odwrócił twarz w moją stronę i przywitał mnie uśmiechem.
                   - No cześć. – Powiedział i popatrzył mi w oczy.
                   - Hej. – Odpowiedziałam rozmarzona. – Jak się spało?
                   - Bardzo, bardzo dobrze. – Odpowiedział i przechylił się do tyłu opadając na łóżko.
                   - Nie kręciłam się w nocy? Nie skopałam cię? – Zapytałam znów przy nim leżąc.
                   - Nie, spałaś jak aniołek. – Odpowiedział i mocno mnie do siebie przytulił.
Podniosłam głowę i popatrzyłam na niego, a na moich policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Patrzyłam mu w oczy. Był słodki, taki zaspany, rozczochrany i prawił mi z samego rana komplementy. To był jeden z najwspanialszych poranków.
Jeszcze przez chwilę leżałam przy nim, zapatrzona w błękit jego oczu. Był taki przenikający, uspokajający. Tuliłam się do Przemka, on to odwzajemniał bez słowa. Chciałam przysunąć się do niego, a moją uwagę przykuła sporych rozmiarów, głęboka blizna. Delikatnie jej dotknęłam, a chłopak przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej.
                   - Co to za blizna? – Zapytałam tuląc się do niego.
                   - Długa historia.
                   - Jak mi to wczoraj powiedziałeś? Mamy czas. – Odpowiedziałam uśmiechnięta.
                   - Miałem wypadek na torze. – Odparł trochę zobojętniałym tonem.
                   - Rozumiem. – Rzuciłam.
                   - Nie przeszkadza Ci ona?
                   - Nie, a powinna?
                   - Raczej nie.
                   - No właśnie.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.  Popatrzyłam na jego bliznę jeszcze raz i zbliżyłam swoją twarz i swój wzrok skierowałam na jego usta. Cholernie mnie kusiło, żeby go pocałować, ale nie mogłam, wyszłabym na idiotkę. Przemek chyba miał gdzieś co o nim pomyślę, bo zrobił to, na co ja miałam ochotę.
Nieśmiało dotknął moich ust. Po chwili poczułam ich smak, ciepło. Przeszedł mnie cudowny dreszcz. To było wspaniałe, kiedy po tak długiej przerwie mogłam znów się zakochać. Nie rozumiałam tylko tego, dlaczego pomyślałam wtedy o Andreasie. To było niedorzeczne. Chciałam już myśleć tylko i wyłącznie o Przemku. Skupiłam się na jego ustach, dotyku. Serce biło mi jak szalone, ale za razem czułam motylki… Wróć! Szarańczę w brzuchu. Chłopak bardzo namiętnie dotykał mojego ciała. To było takie niesamowite, nie do opisania. Niby tylko się całowaliśmy, ale przeżywaliśmy taką rozkosz jak podczas seksu. Miałam nadzieję, że to nie będzie tylko jednorazowe. Miałam nadzieję, że Przemek pozwoli mi zakochać się w nim. Pozwoli mi być już zawsze przy sobie.
Oderwałam od niego usta, popatrzyłam w oczy i uśmiechnięta pocałowałam go szybko po raz kolejny i wstałam z łóżka. Dzięki temu co się wydarzyło, byłam przepełniona energią, mimo, że na zegarku była 8:33. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam szare spodnie dresowe, białą bokserkę i ubierałam się, za razem przyglądając się Przemkowi. Stał przy mnie, tulił do siebie, nie pozwalał się od siebie oddalić.
                   - Nie oddam Cię nikomu. – Wyszeptał mi do ucha i pocałował w szyję.
Położyłam dłonie na jego przedramionach  i z uśmiechem dotknęłam jego policzka. Był taki ciepły.
Chłopak mnie puścił, a ja wróciłam do dalszego szykowania. Zmyłam wczorajszy makijaż, upięłam włosy w kucyk i odwróciłam się do Przemka. Siedział na łóżku i patrzył na mnie. „Wiem, że wyglądam okropnie” pomyślałam i podeszłam do okna. Podniosłam roletę i przywitała mnie ulewa. Było szaro, zimno, padał deszcz, a ja mimo to chodziłam z uśmiechem na ustach.
                   - Muszę już iść. – Usłyszałam nagle Przemka.
                   - Zostań jeszcze. Popatrz jak leje.
                   - Później się zobaczymy, obiecuję. Zapewne na trening nie pojedziemy, więc spędzimy ten dzień razem. – Zapowiedział i przekręcił klucz w drzwiach.
Z uśmiechem poszłam z nim do wyjścia. Zastanawiałam się co powiem rodzicom, jak nie daj Boże zobaczą tutaj chłopaka. Miałam już przed nimi zbyt wiele tajemnic, więc tym razem musiałam podać prawdziwy powód nocowania u nas Przemka.
Staliśmy przed wejściem do salonu i byliśmy oboje w wielkim szoku. Nasi rodzice chyba nieźle musieli zabalować, bo spali na kanapach. Chciało nam się śmiać, ale nie chcieliśmy ich obudzić. Przemek tylko podszedł do ojca marynarki i zabrał z niej klucze. Stałam w kuchni przy blacie i podałam Przemkowi szklankę z sokiem.
                   - Ciekawe ile wypili. – Zapytałam patrząc na pijanych dorosłych.
                   - Nie wiem, ale jestem pewna jednego. Cała czwórka będzie miała kaca. – Odpowiedziałam i z uśmiechem oparłam głowę o jego ramię.
                   - W to nie wątpię. – Szepnął i znowu mnie przytulił.
Podniosłam oczy i obydwoje uśmiechnięci znów się pocałowaliśmy. To był idealny poranek.
Odstawiliśmy szklanki i podprowadziłam Przemka do drzwi. Nie chciałam żeby wychodził. Z żalem patrzyłam jak szykował się, by nie zmoknąć. Mieszkał raptem za płotem, ale to i tak było nie do zniesienia.
                   - To widzimy się później? – Zapytałam.
                   - Tak jak już wcześniej mówiłem, widzimy się. – Odpowiedział i podał mi swój telefon. – Zapisz mi swój numer.
Ochoczo zrobiłam to, o co mnie poprosił. Nie poznawałam samej siebie. Przemek miał na mnie bardzo dziwny wpływ.
Chłopak przed wyjściem pocałował mnie w policzek i wybiegł wpadając w strumienie wody lecące z nieba. Pokręciłam głową z żalem i zamknęłam drzwi. Z kuchni zabrałam sok i poszłam na palcach do pokoju, bo nie chciałam nikogo obudzić. W sumie to czekałam też na odezw od Przemka. W oczekiwaniu włączyłam laptopa. Już nie chodziło mi o twittera, facebooka i inne rzeczy. Gadu gadu było mi bardziej potrzebne. Czułam potrzebę pogadania z Agatą. Widziałam, że jest dostępna, ale po opisie widziałam, że coś jest nie tak.
                   - Vegard powiedział, że mnie kocha, ale........... ale jak najlepszą przyjaciółkę, jak siostrę... 10 lat to dla niego za dużo i, że to nie ma sensu, nasza dalsza znajomość, lepiej będzie jak zapomnimy o sobie...
                   - Cwel -.- - Wybiłam na klawiaturze. -Mówiłam, że jest Ciebie nie wart!
                   - Wiem, ale nadal go kocham… jestem rozdarta.
                   - Wiem, że Ci trudno, ale postaraj się.
                   - Teraz mi głupio, bo zniszczyłam Ci związek z Anderasem, a teraz nie jestem już nawet z Vegardem … Kolejny dowód na to, że jestem idiotką J
                   - Przestań! Andreas to palant! Teraz mam kogoś innego w głowie.
                   - Kogo ;O
                   - Mój nowy sąsiad Przemek…
Rozsiadłam się wygodnie na łóżku, bo wiedziałam, że tak szybko to się nie skończy.
Opowiadałam jej o naszym pierwszym spotkaniu, tym wyjściu, rozmowie w drodze powrotnej, a najdłużej to o moim cudownym poranku z tym chłopakiem. Pisząc to sama nie wierzyłam, że to się działo naprawdę. To było jak wyjęte z jakiejś komedii romantycznej albo harlequina. Agata wierzyła mi i to było dla mnie najważniejsze. Co jakiś czas pytała czy Przemek nie ma jakiegoś kolegi wolnego, ale osobiście sama nie wiedziałam więc odpisywałam, że zapytam.
Musiałam zakończyć rozmowę z Agatą, bo nagle usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju. Z niechęcią wyłączyłam laptopa i otworzyłam. Zobaczyłam stającą mamę na wielkim kacu. „Boże ile ty kobieto wypiłaś?” pomyślałam i z obrzydzeniem wpuściłam ją do pokoju. Nienawidziłam zapachu alkoholu. Kobieta usiadła na moim łóżku i siedziała w ciszy.
                   - Jak się czujesz? – Zapytałam z troską.
                   - Głowa mi pęka, masz tabletkę? – Wymamrotała.
                   - Tak, powinnam coś mieć. – Odpowiedziałam i podeszłam do toaletki. – Jak nowi sąsiedzi?
                   - Pogadamy później, najpierw daj procha. – Burknęła i wzięła tabletkę.
                   - Później będę zajęta.
                   - Niby czym?
                   - Chyba kim. – Oparłam podchodząc z uśmiechem do okna.
                   - No to kim?
                   - Przemkiem. – Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.
Mama jakby nagle wytrzeźwiała. Chyba sama do końca nie wierzyła w to, co powiedziałam. Jeszcze niedawno się nie znaliśmy, nie wiedzieliśmy o swoim istnieniu, a teraz czułam się tak jakby on był częścią mojego życia.
Usiadłam obok mamy i zaczęłam jej opowiadać o wszystkim. Tak jak jej obiecałam, nawet o Andreasie. Dowiedziała się wszystkiego. W trakcie wyznania polało się bardzo dużo łez, ale mama pocieszała mnie i tłumaczyła, że teraz już wszystko będzie dobrze. Ufałam jej i szczerze mówiąc ulżyło mi, kiedy wyrzuciłam z siebie to wszystko. W między czasie dzwonił też Przemek, ale nie odebrałam. Wolałam dokończyć rozmowę z mamą. Bardzo mi tego brakowało. Odcięłam się od niej, spędzałam mało czasu, ale teraz chciałam to naprawić.
Po godzinnej rozmowie, mama wyszła by pożegnać sąsiadów. Miałam wtedy czas bo oddzwonić do Przemka. Bałam się, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
                   - Tak? – Zapytał ciepły głos w słuchawce.
                   - Hej, przepraszam, że nie odbierałam, ale rozmawiałam z mamą. – Tłumaczyłam się chłopakowi.
                   - Nic nie szkodzi. – Odpowiedział. – Widzimy się koło 14?
                   - Jasne, czemu nie.
                   - Wpadnę po Ciebie.
                   - Chyba, że nie przestanie padać, to posiedzimy u mnie. – Zaproponowałam.
                   - Zobaczymy. – Powiedział dość tajemniczo.
                   - Piotrek jest w domu?
                   - Tak, siedzi i na PSP gra.
                   - Rozumiem. – Skwitowałam. – Wiesz, że właściwie mamy się widzieć za 10 minut?
                   - Serio? – Zapytał z ironicznym niedowierzaniem. – Co ty nie powiesz?
                   - Spadaj.
                   - To za niedługo się widzimy. – Odpowiedział.
                   - Tak.
                   - To ja idę się szykować. – Powiedział i rozłączył się.
Uśmiechnięta odłożyłam telefon i poszłam się przebrać. Pomarańczowe rurki, moje ulubione czerwone spodnie, szara bluza i byłam gotowa do wyjścia.
Wyszłam do kuchni, rodzice siedzieli tam ledwo przytomni. Męczył ich niesamowity kac, chociaż mama wyglądała lepiej od ojca.
                   - Wychodzisz gdzieś? – Zapytała mama.
                   - Tak, umówiłam się z Przemkiem.
                   - Przecież leje. – Odpowiedziała i popatrzyła przez okno.
                   - No to co?
Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Przemek!” ucieszyłam się i uradowana poszłam otworzyć mu drzwi.
Nie pomyliłam się, to był on. Chłopak patrzył mi w oczy, był przemoczony. Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć go w okularach. Wyglądał w nich tak seksownie. Bez słowa przytuliłam go na powitanie, a ten pociągnął mnie do tyłu i nogą zamknął za mną drzwi. Czułam padający na mnie deszcz, zimny wiejący wiatr. To było nawet przyjemne.
                   - Gdzie idziemy? – Zapytałam trzymając na jego karku zaplecione dłonie.
                   - Pokaże Ci okolicę. – Odpowiedział  i zdjął moje ręce z karku, a następnie złapał mnie za jedną z nich.
Odpowiedziałam lekkim uśmiechem i poszliśmy.
Przemek pokazał mi okolicę, co gdzie jest. Przemek dużo mi opowiadał o wszystkim. Poznaliśmy się jeszcze lepiej. Przekonałam się jeszcze bardziej do niego. I chyba nawet zakochiwałam. Nie zorientowałam się nawet kiedy znaleźliśmy się pod stadionem. Byłam ciekawa po co mnie tu przyprowadził. Podeszliśmy prawie pod bramę główną, Przemek złapał mnie za dłoń. Deszcz padał cały czas tak intensywnie, jak godzinę temu. Serce mi biło jak oszalałe, bo czułam, że on coś knuje. Nie pomyliłam się.
                   - Marcelina muszę Ci coś powiedzieć. – Zaczął i podszedł do mnie bliżej. – Bo chodzi o to, że znamy się zaledwie jeden, może dwa dni, ale zmieniło się o 180 stopni. - Odpowiedział cicho. - Proszę bądź już zawsze przy mnie, pozwól mi wypełniać sobą każdy Twój dzień. Pozwól mi pokochać siebie całym sercem. - Dodał spoglądając mi w oczy. – Nie chcę być tylko Twoim kumplem, bo pokazałaś mi że zakochanie od pierwszego wejrzenia jest możliwe. Marcelina, ja się w Tobie zakochałem. Uwierz mi. – Dokończył i mokrymi dłońmi złapał mnie na twarz.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, co zrobić. Gdyby nie padający deszcz i rozmazany od niego makijaż to Przemek z pewnością zobaczyłby, że płaczę ze szczęścia. Położyłam swoje dłonie na jego policzkach i pocałowałam go przepełniona uczuciem. Serce mi niesamowicie biło, czułam, że naprawdę się w nim zakochałam. Byłam już pewna, że to uczucie będzie właściwe i będzie bardziej prawdziwe, niż to z Andreasem. Przemek nie odrywając ode mnie ust, uniósł mnie w górę, a ja założyłam nogi na jego biodrach. Ta cała sytuacja była tak romantyczna, że aż szok.
Przestaliśmy, a Przemek trzymał mnie za rękę. Patrzyłam na wodę spływającą po jego twarzy, ustach, powiekach, a jego oczy lśniły. Jego uśmiech był szczery, dotyk czuły. Mocna się do niego przytuliłam, a chłopak szeptał mi do ucha.
                   - Kocham Cię. Jesteś cudowna.
                   - Też Cię kocham. – Odpowiedziałam.
Popatrzył mi w oczy i ponownie pocałował.
Oboje byliśmy przeszczęśliwi. Ucieszeni. Wygłupialiśmy się z uśmiechami mimo, że lał deszcz. Ludzie patrzyli na nas z okien jak na idiotów, ale jakoś mało nas to interesowało. Mieliśmy siebie. Od tamtej pory czułam, że zaczyna się w moim życiu nowy rozdział. Otrząsnęłam się po „przygodach” z Andreasem, a zajęłam miłością i układaniem życia z Przemkiem. Chłopakiem, który pojawił się znienacka.

5 komentarzy:

  1. I think I'm first. O ile nie będę strasznie długo pisać tego komentarza... XD
    Tak więc rozdział oczywiście bardzo mi się podobał. Nawet nie przeszkadza mi to, że skoki nie są tu już tak ważnym elementem, a Przemek jest żużlowcem. (Bo jest, tak?)
    Cieszę się szczęściem Marceliny, ale... Kurde, szybko się dziewczyna zakochała. To samo Przemek. Dosłownie expres. :D
    Mimo wszystko życzę im szczęścia. Ona będzie Julią, on Romeem, jednak zakończenie zmieniamy na "i żyli długo i szczęśliwie", okej? :>
    Żaaaal mi Agaty :c Aj, ten Vegard! Zostawić tak wspaniałą dziewczynę? To aż nie pasuje!
    I tak po cichu chcę dodać, że żal mi Adreasa :c Lubiłam Mareasa lub Arcelinę. (od połączeń ich imion, btw)
    No ale cóóóóóóż, życie jest nieprzewidywalne. Czekam na kolejny, lov u ♥

    Żaneta aka @xohilde

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle bardzo mi się podobało! ;3
    Mam nadzieję, że Marcelina w końcu będzie szczęśliwa! życzę im szczęścia i czekam na kolejny! ;3 ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo jak romantycznie :) Mam nadzieję, że im się ułoży i będzie szczęśliwa. Przydałoby się po tych przygodach z Andreasem :) Jk zawsze super rozdział i czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to romantyczne :3 tylko to trochę za szybko żeby po 2 dniach znajomości mówić komuś że się go kocha ale i tak jest świetnie :) twoja Jessie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. przepraszam, że tak późno, ale wszystko nadrabiam ;3
    hevturygi7 *.* <3 mam nadzieje, ze zapomni o Andreasie :)

    OdpowiedzUsuń