- Jak to, Stjernen
przyjeżdża do Polski? – Krzyknęłam do telefonu, zrywając się łóżka na którym leżałam z Przemkiem.
- No tak mi Tom
powiedział. – Odpowiedziała Żaneta. – Powiedział, że koniecznie musi się z Tobą
spotkać.
- Ale mnie to nie
interesuje czy chce się spotkać, czy nie. Żaneta, jebie mnie to.
- Wiem, ale daj mu
szansę.
- Przepraszam Cię
bardzo, ale ciąża Ci chyba zaszkodziła.
- Niby dlaczego? –
Zapytała szepcząc cicho do Amalii.
- Nie mam zamiaru się z
nim spotykać. Jestem teraz szczęśliwa, mam chłopaka, a ty mi wyjeżdżasz z
tekstem „daj mu szansę”? Zwariowałaś. – Odpowiedziałam przytulając się do
Przemka.
- Masz chłopaka?
- Tak i jestem z nim
cholernie szczęśliwa.
- Widzę, że bardzo
szybko zapomniałaś o tym, jak bardzo byłaś szczęśliwa z Andreasem.
- Byłam. – Podkreśliłam.
- Jak mogłaś tak się
zachować. Marcelina on za Tobą tęskni. – Drążyła temat.
- Daruj sobie. –
Syknęłam i przełączyłam telefon na głośnomówiący.
- Nie! Byliście tak
cudowną parą, byliście tacy szczęśliwi. Przecież mimo tego co powiedział wtedy
u siebie to było kłamstwem, bo chciał żebyś zobaczyła, jak on poczuł się gdy mu
to wszystko powiedziałaś. Że wasz związek na odległość nie ma sensu.
- Żaneta, czy do Ciebie
nie dociera, że dla mnie to tez nie było proste? – Zapytałam patrząc Przemkowi
w oczy. Wypełniał je… smutek.
- Mogliście to załatwić
w inny sposób.
- Nie! Nie mogliśmy!
Zerwałam z nim, nie żałuję. Teraz mam wspaniałego chłopaka i nie mam zamiaru
przejmować się Andreasem.
- Ale on powiedział, że się
zabije.
- A niech się zabija!
Myśli, że co? Że pobiegnę do niego, powstrzymam i znów będziemy razem? Niech na
to nie liczy. Jak jest skończonym palantem to niech to robi, ja mu nie bronię.
I przekaż mu, że na litość mnie nie weźmie. – Wykrzyczałam do słuchawki. –
Muszę kończyć, pa. – Dodałam i nerwowo się rozłączyłam.
Byłam wściekła. Na
Żanetę, Andreasa i samą siebie. Poczułam, że ta rozmowa w pewien sposób
dotknęła Przemka. Popatrzyłam na niego delikatnie, a ten odwrócił wzrok.
Zbliżyłam się do niego, wierzchem dłoni przeciągnęłam po jego policzku i
delikatnie go w niego pocałowałam.
- Przemek. – Zawołałam
cichutko. – Przepraszam, nie chciałam, żebyś tego wszystkiego słuchał.
- Nie masz za co
przepraszać. Po prostu czuję, że nie dorównam Andreasowi.
-
Niby w czym chcesz mu dorównać?
- W uszczęśliwianiu Cię.
– Odpowiedział smutno i spojrzał mi w oczy.
- Kochanie, przestań.
Sram na Andreasa. Sram na to, czy dawał mi szczęście, czy nie. Teraz jestem tu z
Tobą i jestem przy Tobie szczęśliwa. Nie chcę, żeby ten palant coś zmienił.
Nie próbuj mu dorównywać, bo chcę Ciebie, a nie Przemka, którym wtedy byś był.
Kocham Cię i nikt ani nic tego nie zmieni, mimo, że znamy się dwa dni. –
Odpowiedziałam z uśmiechem i przytuliłam się do niego jeszcze mocniej.
Poczułam jak Przemek
to odwzajemnia. To uczucie, którym go obdarowałam.
Chłopak po usłyszeniu tych słów uśmiechnął się i pocałował mnie. Nie
chciałam, żeby w jakiś sposób dotknęła go moja przeszłość z Andreasem. Chciałam
sobie układać wszystko z Przemkiem. Nawet gdyby Andreas nagle się zjawił, to
wiedziałam, że nie zwątpię w moją miłość do Przemka.
- Kocham Cię. –
Powiedział czule chłopak.
- Ja ciebie też. –
Odpowiedziałam i posłałam pocałunek wprost na jego usta.
- Najfajniejsze w
tym wszystkim jest to, że znamy się zaledwie dwa dni.
- Masz rację, ale
ja jakoś nie płaczę z tego powodu.
- Ja też nie. –
Odparł z uśmiechem. – A jeśli ten Andreas naprawdę przyjedzie do Ciebie, to
spotkasz się z nim?
- Szczerze to nie
wiem, ale raczej tak, tylko po to, żeby mu w twarz powiedzieć, żeby wynosił się
z mojego życia i serca. I Ty pójdziesz tam ze mną. – Zapowiedziałam.
- Po co?
- Niech widzi, że
jestem szczęśliwa bez niego. – Powiedziałam i wtuliłam się w niego.
- Jesteś tego
pewna?
- Tak. –
Odpowiedziałam i odebrałam dzwoniący ponownie telefon. – Tak?
- Hej ślicznotko,
co tam? – Rozpoznałam głos w słuchawce.
- Cześć Maciek. A
jakoś powoli leci, a jak u Ciebie?
- Jestem w Lesznie.
– Powiadomił mnie.
- Serio?
- Tak. Może wyjdziemy
gdzieś? – Zaproponował.
- A wiesz gdzie
mieszkam?
- Tak, obok
Pawlickich.
- No dokładnie. –
Odpowiedziałam i popatrzyłam jak Przemek po cichu wychodzi z pokoju. Zawołałam go z powrotem jednym
ruchem i pokazałam by usiadł przy mnie. – Jak coś to daj znać i się spotkamy.
Muszę kończyć pa.
Odłożyłam telefon i przytuliłam się do chłopaka. Tak cudownie pachniał.
Nawet się trochę rozmarzyłam będąc u jego boku.
- Maciek dzwonił? –
Zapytał gładząc mnie po włosach.
- Tak, mówił, że
moglibyśmy gdzieś wyjść.
- To nie głupi
pomysł. – Odpowiedział zadowolony.
- Tak?
- No tak. Niech
zobaczy, że jego przyjaciółka jest w dobrych rękach. – Odparł wesoło.
- Jesteś kochany. –
Ucieszyłam się i pocałowałam go w gładki policzek.
- Oj tam. –
Powiedział i uderzył palcem w moje żebra.
- Ałć. –
Podskoczyłam na łóżku i zrobiłam to samo co on mi.
Tak oto zaczęła się
nasza „wojna” na łaskotki. Przemek miał je wszędzie, tak samo jak ja. Oboje się
świetnie przy tym bawiliśmy, do póki Przemek nie przerwał wszystkiego soczystym
pocałunkiem.
- Jesteś cudowna. –
Wyszeptał patrząc mi w oczy.
- A ty kochany. –
Odpowiedziałam i zawiesiłam dłonie na jego karku.
- O której wpada Maciek?
- Nie wiem, ma dać znać.
- Czyli jeszcze mamy
sporo czasu dla siebie. – Powiedział takim dość tajemniczym tonem.
- Zależy co chcesz
robić? – Odpowiedziałam i złapałam go brodę.
- Spacer?
- Daj mi chwilkę i
możemy iść. – Powiedziałam uśmiechnięta i pocałowałam go.
Pchnęłam Przemka na
łóżko i szybko podeszłam do krzesła, na którym leżała bluza. Ubrałam ją,
zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i złapałam chłopka za rękę.
- Możemy iść. – Powiedziałam
i pocałowałam go.
Wyszliśmy z pokoju,
poszliśmy do salonu powiedzie moim rodzicom,
że wychodzimy i zrobiliśmy to co mieliśmy w planach.
Spacerowaliśmy po mieście, ciągle uśmiechnięci. Poznawaliśmy się lepiej, on
mi opowiadał o swoim życiu, poprzedniej dziewczynie, która zostawiła go dla
Piotrka, opowiadał mi o swojej miłości do żużla. Bardzo przyjemnie mi się
słuchało jego opowieści. Chociaż przykre było to jak potraktowała go tamta
dziewczyna.
- I później
poświęciłeś się żużlowi? – Zapytałam kopiąc szary kamień, który leżał przed
moją stopą.
- Tak. Wtedy
myślałem, że to będzie jedyna sensowna rzecz jaka mi pozostała.
- I chyba tak
zostało.
- Tak, ale obok
żużla pojawiłaś się ty. – Odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie.
- Miło. – Rzuciłam.
– W ogóle dlaczego tak szybko zdecydowałeś się, żeby powiedzieć mi, że mnie
kochasz?
Przemek spuścił głowę i zwolnił nagle krok. Czułam, że coś jest nie tak,
więc zatrzymałam się i złapałam go za rękę. Chłopak nieśmiało spojrzał mi w
oczy i czule przytulił. Trzymał mnie mocno w swoich objęciach. Oparłam głowę o
jego ramię, dłonie u dołu jego pleców i czekałam na to, co mi chce powiedzieć.
- Bo wtedy na tej
imprezie widziałem jak wszyscy na Ciebie patrzyli. Tak wiesz, jakby zaraz mieli
podejść i Cię podrywać. Poczułem się zazdrosny i zagrożony, bo bardzo mi się
spodobałaś, wtedy u Ciebie w domu. To jak się uśmiechnęłaś po tym jak na mnie
wpadłaś. – Tłumaczył chłopak. – Po prostu bałem się, że ktoś mi Ciebie
sprzątnie sprzed nosa. – Dokończył.
Dosłownie łza
zakręciła mi się w oku. Nie pomyślałabym nigdy, że jednak miłość od pierwszego
wejrzenia istnieje.
Podeszłam do Przemka bardzo blisko, przytuliłam mocno i złożyłam na jego
ustach namiętny pocałunek. Po tych wszystkich przygodach z Andreasem chyba
potrzebowałam kogoś takiego jak on. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa, dostawałam
od niego mnóstwo miłości, mimo, że znaliśmy się tak krótko. Wierzyłam w każde
jego słowo, każdy szept.
- Kocham cię. –
Wyszeptałam mu do ucha.
- Ja Ciebie też.
Bardzo, bardzo mocno. – Odpowiedział i całując, uniósł w górę.
- Mam nadzieję, że
to nie jest tylko takie gadanie. – Podzieliłam się z nim moimi wątpliwościami.
-Nie. Uwierz mi, że
nie. Jesteś dla mnie ważna.
Uśmiechnęłam się i
odwróciłam w stronę drogi do naszej okolicy.
Wydłużyliśmy sobie naszą drogę powrotną. Przeszliśmy przez rynek, park,
później zahaczyliśmy o małą lodziarnię i później poszliśmy w stronę naszego
osiedla. Fantastycznie się bawiliśmy. Zdjęcia, które sobie robiliśmy idealnie
to odzwierciedlały. Byłam w niebo wzięta, ale do czasu. Zbliżaliśmy się do
naszych domów, kiedy w oddali zobaczyłam Żanetę z wózkiem, Toma i wedle
obietnicy Andreasa. Zatrzymałam się i złapałam Przemka za rękę. Bałam się tego
co się stanie.
- Marcelina co się
stało? – Zapytał zmartwiony chłopak.
- Tam jest Andreas.
– Powiedziałam cicho.
- Żartujesz,
prawda?
- Nie. Żaneta mi
mówiła, że on ma przyjechać, ale nie powiedziała, że dzisiaj. – Zaczęłam
panikować. – Co teraz?
- Kochanie,
spokojnie. – Uspokajał mnie, chwytając za ramiona. – Pójdziemy tam, jak gdyby
nigdy nic.
- Dziękuję. – Odpowiedziałam.
- Już dobrze.
Odetchnęłam z ulgą i z
podniesionym czołem poszłam w stronę swojego domu. Nie zwracałam uwagi na
Andreasa, do czasu gdy nie znalazłam się przed bramą swojego domu. Starałam się
zachowywać normalnie, naturalnie. Przytulałam się do Przemka, całowałam go, a
Andreas wszystkiemu się przyglądał.
- Pogadaj z nim. –
Wyszeptał Przemek. – Ja pójdę do siebie, a po wszystkim daj mi znać.
- Nie. Proszę bądź przy
Tym. – Prosiłam patrząc na Żanetę, która kołysała Amalię.
- Ale ..
- Proszę.
- No dobrze. – Zgodził
się i trzymając mnie za rękę podszedł do Andreasa. – Ty jesteś Andreas, prawda?
– Zapytał mojego byłego chłopaka po angielsku.
- Tak, a Ty to niby kto?
– Warknął.
- To jest mój chłopak. –
Wtrąciłam się.
- Chyba żartujesz. –
Burknął Andreas.
- Masz jakiś problem? –
Warknął Przemek.
- Chyba Ty masz tutaj
problem. – Rzucił Andreas i wkurzony podszedł do Przemka.
- Przestań! – Krzyknęłam
i wstawiłam się przed Przemka. – Po cholerę tu przyjechałeś?
- Porozmawiać. –
Odpowiedział nie spuszczając wzroku z mojego chłopaka.
- Porozmawiać, a jak na
razie to rzucasz się do mojego chłopaka jak pojebany.
-Teraz to będziesz jego
broniła?
- Tak, bo to mój chłopak
i go kocham.
- Andreas też jest Twoim
chłopakiem. – Włączyła się nagle Żaneta.
Złapałam Przemka
jeszcze mocniej za dłoń, ale ten po chwili mi się wyrwał. Wpadłam w panikę, bo
nie chciałam by Przemek pomyślał, że mnie i Andreasa coś łączy.
- Ty jesteś nienormalna!
Po czyjej Ty jesteś stronie?! Jestem z Przemkiem! I nikt, a zwłaszcza Ty tego
nie zmienisz! – Krzyknęłam w twarz dziewczynie.
- Możesz się zamknąć, bo
mi dziecko obudzisz? – Syknął Tom.
- To niech ona się
zamknie i nie gada głupot! Idźcie sobie, bo już mam Was dość!
Przemek chyba zobaczył
,że słowa moich dawnych przyjaciół mnie zabolały, bo przytulił mnie do siebie.
Odetchnęłam głęboko i zrobiłam to samo. Andreas posłał mi gniewne spojrzenie i
chciał siłą odciągnąć od Przemka, ale chłopak wstawił się za mną tak, jak
powinien prawdziwy facet.
- Albo ją zostawisz,
albo pogadamy sam na sam. – Ostrzegł go Przemek.
- Możemy porozmawiać. –
Odpowiedział wściekły Andreas.
- Nie, Przemek zostaw
go! – Prosiłam chłopaka. – Bądź mądrzejszy od niego.
Przemek i Żaneta
popatrzyli na mnie. Miałam nadzieję, że mój chłopak zrozumie, że nie chcę mieć
nic wspólnego z Andreasem. Nie chcę, by pojawiał się w moim życiu.
Przytuliłam mojego ukochanego i skierowałam swoje kroki w stronę mojego
domu, ale Andreas najwyraźniej nie rozumiał, że dla niego już nie ma miejsca w
moim życiu.
- Marcelina, proszę
Cię, wróć. Ja Cię kocham, on nie. – Krzyczał jeszcze Andreas.
- Andreas skończ
już! Jesteś żałosny! – Krzyknęłam i puściłam Przemka. – Daj sobie spokój.
Myślisz, że jak przyjedziesz tu, zrobisz z siebie debila…
- Nie jestem … -
Próbował wtrącić mój były chłopak.
- Zamknij się,
teraz ja mówię! – Krzyknęłam jeszcze głośniej. – Zastanów się nad tym co
robisz! Chciałam Ci dać szansę, po tym jak z Tobą zerwałam, ale Ty powtórzyłeś
to, co ja Ci już od dawna powtarzałam. Teraz zjawiasz się tutaj i myślisz, że
awanturą coś zmienisz? Daruj sobie! Zapomniałam już o Tobie, układam sobie
życie na nowo, więc z łaski swojej nie wpierdalaj się i wynoś się stąd. –
Wykrzyczałam mu prosto w twarz i wróciłam do Przemka.
Wszyscy, łącznie z sąsiadami patrzyli na mnie jakby nie wiadomo co mi
zrobił. Byłam tak wściekła, że miałam ochotę już drugi raz w moim życiu uderzyć
go w twarz, ale postanowiłam, że będę mądrzejsza od niego. Żeby jeszcze
bardziej wkurzyć Andreasa i resztę jego przyjaciół, podeszłam do Przemka i
bardzo namiętnie go pocałowałam. Chciała by Andreas zrozumiał, że Przemek jest
dla mnie najważniejszy. Oderwałam usta od chłopaka i posłałam Andreasowi
spojrzenie mordercy. „Wypierdalaj już
stąd”, złapałam mojego chłopaka za dłoń, poczułam jego silny dotyk i
poszliśmy do mnie do domu.
Nie zwracałam uwagi na wołanie rodziców, którzy zapewne chcieli wiedzieć co
to za krzyki dochodziły z ulicy, tylko wraz z Przemkiem poszliśmy do mojego
pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, usiadłam na łóżku i niespodziewanie zaczęłam
płakać. Coś tak jakby we mnie pękło, ale na szczęście mój chłopak był przy
mnie, tylko sam do końca nie wiedział co ma mi powiedzieć.
- Kochanie co się
dzieje? – Zapytał cicho i usiadł obok mnie.
- Nie wierz w to co
mówiła Żaneta. Ja go nie kocham. – Odpowiedziałam przez łzy. – Ja nie chcę,
żeby to co stało się przed chwilą zniszczyło coś między nami.
- Marcelina popatrz
na mnie. – Wyszeptał i złapał moje policzki, a ja zrobiłam to, o co poprosił. –
Ja w to nie wierzę. Nie zwątpiłem w to, że mnie kochasz. Kocham Cię i tego nie
zmienię i mam nadzieję, że Andreas też tego nie zrobi. – Dokończył i pocałował
mnie.
- Dziękuję. Dziękuję
Ci za to, że jesteś tu teraz ze mną.
- Nie dziękuj. Będę
zawsze kiedy będziesz mnie potrzebowała.
Uśmiechnęłam się i
otarłam łzy, które spływały z policzków już w znacznie mniejszej ilości.
Odetchnęłam z ulgą, bo wiedziałam, że mimo wizyty Andreasa, Przemek będzie przy
mnie.
Siedzieliśmy u mnie w pokoju przez chyba godzinę. Rozmawialiśmy o
wszystkim, tylko nie o Andreasie. W niedzielę Unia Leszno miała jechać z
najlepszą drużyną Ekstraligi, Unibaxem. Miałam wtedy okazję, by obejrzeć
naprawdę świetne zawody i przy okazji zobaczyć swoich idoli, Darcyego Warda,
Chrisa Holdera i Tomasza Golloba. Już
nie mogłam się doczekać. Przemek obiecał mi, że zabierze mnie do Parku Maszyn,
bym mogła oglądać zawody „od kuchni”.
Około godziny 18 zadzwoniła Przemka mama. Zaprosiła mnie na kolację do nich
do domu. Szczerze to miałam ochotę zostać w domu i spędzić ten wieczór z
Przemkiem, ale odmówić nie mogłam, bo w końcu byłam dziewczyną ich syna.
Ubrałam czarne leginsy, piękny szary sweter i nie za wysokie szpilki. Makijaż
delikatny – tusz do rzęs i czarny eyeliner, krótkie, brązowe włosy rozpuściłam
i poszłam wraz z moim chłopakiem poinformować rodziców, że idę na kolację „do
teściów”.
- O której wrócisz?
– Zapytał tato przełączając kanały w telewizorze.
- Nie mam pojęcia.
– Odpowiedziałam i podeszłam do mamy. – Może być tak, że nie wrócę na noc.
- Na to jestem
przygotowana. – Wyszeptała mama. – Najlepiej będzie jak nie wrócisz na noc. –
Dodała i popatrzyła raz na mnie, raz na ojca.
- Okej, rozumiem. –
Odpowiedziałam z uśmiechem. – To my idziemy. Pa.
- Na razie.
- Do widzenia. –
Pożegnał się Przemek i zamknął za mną drzwi do domu.
- Trochę się boję.
– Powiedziałam uśmiechnięta.
- Czego?
- No tej kolacji.
- Nie musisz się
bać. – Uspokoił mnie. – Moi rodzice Cię nie zjedzą.
- Wiem, ale jednak
trochę się boję.
Uśmiechnęłam się do
Przemka i weszliśmy do jego domu.
Od progu przywitał nas jego pies. Szczerze to nawet nie wiedziałam jak się
wabi, ale to nie było ważne. W domu unosił się zapach, chyba jakiejś zapiekanki,
sosu i czegoś jeszcze, ale nie wiedziałam czego. Mimo wszystko, pachniało
przepięknie.
- Mamo, już
jesteśmy. – Zawołał Przemek.
- Chodźcie do
jadalni. – Odpowiedziała kobieta.
- No to chodźmy. –
Powiedział i złapał mnie za rękę.
- Nadal się boję. –
Wyszeptałam i poszłam razem z Przemkiem do pokoju stołowego.
- Przestań. –
Odpowiedział z uśmiechem i pocałował mnie akurat, kiedy jego ojciec podszedł
bliżej nas.
- Przemek daj
dziewczynie żyć. – Powiedział jego tato i powitał mnie z uśmiechem. – Dobry
wieczór, zapraszam.
- Dobry wieczór.
- Co ty taka
wystraszona jesteś? – Zapytał mężczyzna.
- Wydaje się panu.
– Odpowiedziałam i usiadłam przy stole.
- A jeszcze przed
chwilą marudziłaś, że się boisz. – Wtrącił Przemek.
- A może się
przymkniesz? – Odpowiedziałam w chamskim uśmiechem.
- No dobrze. –
Burknął niezadowolony.
- To ja pójdę
pomóc. – Powiedziałam i poszłam do
kuchni, w której krzątała się mama Przemka, a żona Pana Piotra. – Dobry
wieczór.
- Cześć
Marcelina. – Przywitała mnie kobieta,
przyjacielskim uściskiem. – Idź usiąść do stołu, ja zaraz wszystko podam.
- Przyszłam pomóc,
więc się stąd nie ruszam. – Odparłam.
- No dobrze, to
skoro chcesz pomóc, zanieś to i to na stół. – Poleciła i wskazała talerze,
którymi mam się zająć.
Wedle prośby kobiety,
zrobiłam to, o co poprosiła. Nie wymagało to jakiegoś wielkiego wysiłku ode
mnie.
Mimo moich obaw co do kolacji, wszystko przebiegło w bardzo miłej
atmosferze. Rodzice Przemka okazali się fantastyczni. Nie wypytywali o każdy,
nawet najmniejszy szczegół mojego życia. Czułam się bardzo swobodnie w ich
towarzystwie. Po skończonej kolacji pomogłam posprzątać, a po wszystkim Przemek
zabrał mnie do swojej sypialni.
- Idziemy spać? –
Zapytał Przemek rozpinając mój sweter.
- A chcesz spać? –
Odpowiedziałam tym samym i zawiesiłam przedramiona na jego szyi.
- No wiesz, to
zależy od Ciebie.
Uśmiechnęłam się do niego i pchnęłam na łóżko. Byliśmy tacy szczęśliwi w
swoim towarzystwie. Każdy pocałunek był oddany z wielkim uczuciem i precyzją.
Miałam nadzieję, że ta noc będzie najprzyjemniejszą w moim życiu. Przemek
zgasił światło i wrócił do mnie.